Wchodzić do strefy euro czy nie? Co zrobić z emeryturami? Jak zadbać o demografię? Czy zmieniać system podatkowy? – przed takimi dylematami stanie zwycięzca majowych wyborów. I cała Polska.
Jarosław Flis politolog, UJ / Dziennik Gazeta Prawna
Choć prezydent nie ma wyraźnych uprawnień w kwestiach gospodarczych, może mieć wpływ na decyzje podejmowane w tej sferze. Szczególnie jeśli wywodzi się z opcji, która sprawuje rządy. Może inicjować debatę, zgłaszać własne projekty prawa lub blokować pomysły rządowe. Oto najważniejsze kwestie gospodarcze, z którymi zmierzy się nowy prezydent.
Wejście do strefy euro
W tym roku Polska prawdopodobnie spełni kryterium fiskalne, by wstąpić do eurolandu, czyli nasz deficyt spadnie poniżej 3 proc PKB. Za rok możemy się zacząć zastanawiać, co dalej. Analitycy zastrzegają, że w tej chwili oczywiście jest za wcześnie, by deklarować jakiekolwiek daty: strefa euro powoli podnosi się po ciosie, jakim był ostatni kryzys, nadal wiele w niej niepewności (Grecja), a przed nią dużo zmian instytucjonalnych. Ale i po polskiej stronie byłoby dużo do zrobienia i nie chodzi tylko o techniczne wypełnienie kryteriów. – Żeby w ogóle mówić o przyjęciu euro, wcześniej trzeba mieć stuprocentową pewność, czy nie mamy jakichś trupów w szafie, np. na naszym rynku finansowym. No i najważniejsza sprawa: czy nasz system finansów publicznych będzie wystarczająco wydolny, by trwale wypełniać kryteria fiskalne – mówi Mirosław Gronicki. Według niego rozmowa o strefie euro powinna się skupiać na dwóch sprawach: kondycji finansów i przyszłości polskiego kapitału.
Emerytury
W 2016 r. będziemy mogli ponownie wybrać, czy chcemy być w ZUS, czy w OFE. To może napędzić dyskusję o kolejnych zmianach w systemie emerytalnym. Pomysły pojawiają się już w kampanii: emerytury obywatelskie i cofnięcie podwyższenia wieku emerytalnego. Reforma 67 nie jest społecznie popularna – i na to stawiają kandydaci opozycji. – Nie da się odwrócić podniesienia wieku ze względu na zbyt wysokie koszty – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole i członek Rady Gospodarczej przy premierze. Podkreśla, że żeby zasypać tak powstałą dziurę, trzeba by było np. podwyższyć VAT o 2 pkt proc. Są także inne racje: wyższy wiek ułatwi finansowanie systemu emerytalnego. Podobnie uważa Mirosław Gronicki. Były minister finansów mówi, że długość wieku emerytalnego powinna rosnąć proporcjonalnie do wzrostu przeciętnej długości życia. Nawet jeśli dyskusję na temat wieku mamy za sobą, to zostają inne problemy dotyczące tej sfery. Na przykład w obecnym systemie około jednej trzeciej ubezpieczonych może mieć problem z uzbieraniem na minimalne świadczenie, co jest związane z oskładkowaniem wynagrodzeń. A emerytury reszty będą relatywnie niskie.
Demografia
Poważnym wyzwaniem, z jakim będą musieli się zmierzyć politycy, będzie niekorzystny bilans demograficzny. Zobaczymy to już pod koniec tej dekady. Sposoby jego naprawy to np. wspieranie dzietności czy szerzej otwarte granice dla imigrantów. – Ale i tak podstawowe problemy wynikające z rosnącej liczby osób w starszym wieku zostaną. Dotyczy to zarówno gospodarki, jak i rodzin. Te zmiany widać wszędzie – uważa demograf prof. Irena Kotowska z SGH. Elementem tej polityki musi być także to, co zrobić, by młodzi Polacy rzadziej szukali szczęścia za granicą. Jakub Borowski dodaje, że odpryskiem w tej dyskusji będzie temat ozusowania umów śmieciowych. – To tak naprawdę rozmowa na temat spełniania aspiracji dochodowych młodych ludzi wchodzących na rynek pracy. Bez ich spełnienia zatrzymanie emigracji będzie trudne – mówi.
Podatki
Jeśli dojdzie do sporu podatkowego, jego główną osią powinno być zasypywanie nierówności dochodowych. Mówiąc inaczej, zwiększanie obciążeń dla najwięcej zarabiających przy większych ulgach dla osób o niższych dochodach. Nasi rozmówcy są jednak zdania, że najlepiej byłoby, gdyby podatki zostawiono w spokoju. Jakub Borowski wskazuje na dane Eurostatu, które pokazują, że poziom nierówności w Polsce systematycznie maleje od 2005 r. O tym, że zwiększanie progresji podatkowej nie jest potrzebne, przekonany jest także Mirosław Gronicki. – System, jaki mamy, może stanowić element przewagi konkurencyjnej. Znam przypadki osób, które przenoszą się z działalnością gospodarczą z Niemiec do Polski, bo tutaj są niższe podatki. Każda zmiana w kierunku zwiększania progresji miałaby negatywne skutki – mówi. Według niego jednak nie wyklucza to bieżącego serwisowania systemu, np. waloryzowania progu i kwoty wolnej. Bez waloryzacji realny poziom obciążeń podatkowych się zwiększa. – Można by przy tym uprościć podatki, rezygnując z kwoty wolnej, w zamian zwalniając z opodatkowania tych, którzy miesięcznie dostają płacę minimalną. Z opodatkowania można by też zwolnić emerytury i renty, wypłacając nadal obecne kwoty netto – mówi Gronicki.
ROZMOWA
Ton kampanii nada ekonomia
Początek prezydenckiej kampanii wyborczej pokazał, że istotne mogą być wątki związane z gospodarką. Czy tak będzie nadal?
Dla kandydatów głównych partii opozycyjnych jest ważne, by osią sporu stała się właśnie ekonomia, by przeciwstawić Polskę liberalną Polsce solidarnej. Im będzie zależało, by podnosić akcenty związane z ochroną pracowników z prawem pracy, bezrobociem. To tworzy narrację, która jest groźniejsza dla urzędującego prezydenta niż jakakolwiek inna. Dlatego można się spodziewać, że te wątki będą eksponowane.
Jaka może być linia obrony prezydenta? Podkreśla, że mamy wzrost, Polska się rozwija. Czy do wyborców trafi taki przekaz, czy raczej punktowanie słabości tego wzrostu?
Na pewno będziemy mieli spór Polski zadowolonej z Polską niezadowoloną. Prezydent nie ma tu łatwej pozycji, bo może pochylić się nad tymi niezadowolonymi trochę, by nie zrazić do siebie zadowolonych, ale z drugiej strony nie może stworzyć wrażenia, że jest prezydentem Polski zadowolonej. To by oznaczało, że nie dostrzega problemów.
Po tym jak Andrzej Duda zaproponował cofnięcie wydłużenia wieku emerytalnego, usłyszeliśmy od prezydenta Komorowskiego, że możliwe jest osłabienie tej reformy przez dodanie kryterium stażu. Czy obóz władzy, w tym prezydent, mogą się wycofać ze zmian wprowadzonych w ostatnich latach, czy to raczej taktyczna gra w kampanii?
Prezydent ma problem. Kandydaci opozycji mogą sformułować spójny przekaz ze swoim zapleczem politycznym. To przekaz, który będzie jednocześnie parlamentarny i prezydencki. Podczas gdy prezydent musi balansować między utożsamianiem się z rządem a dystansowaniem się od niego, Andrzej Duda może mówić na jednym oddechu: my zrobimy to lub to, kiedy przejmiemy władzę. Prezydent nie może być taki stanowczy.
Na ile uzasadnione jest opieranie sporej części kampanii prezydenckiej na gospodarce? Bo faktycznie uprawnienia prezydenta w tej kwestii są niewielkie.
Wybory są po to, by rozstrzygać polityczne spory, a ich częścią są także spory ekonomiczne. Ale to właśnie pułapka instytucjonalna, w którą prezydent wpada. Opozycja nie ma żadnych kłopotów z poruszeniem kwestii ekonomicznych, bo łączy to z wyborami parlamentarnymi. Ale jak Bronisław Komorowski ma odnaleźć równowagę między tym, co się robiło przez 5 lat, a wymogami kampanii wyborczej, to jego rzeczywisty i kluczowy problem.