W 890 miastach i gminach w niedzielę odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. Atmosfera jest gorąca, kandydaci zabiegają o poparcie partii i czołowych polityków. Tym razem nie powinno być kłopotów z liczeniem.
Dwa tygodnie temu w komplecie zostali wybrani radni, natomiast druga tura dotyczy części kandydatów na prezydentów, burmistrzów i wójtów, którym nie udało się zdobyć w pierwszej co najmniej połowy głosów. Najwięcej pojedynków odbędzie się w gminach. Do dogrywki dojdzie w 846 miejscach, gdzie będą wybierani wójtowie i burmistrzowie. Prezydentów wybiorą też mieszkańcy 44 miast na prawie powiatów.
Tym razem nie powinny powtórzyć się sensacje z pierwszej tury. PKW przetestowała system informatyczny i ponoć było w porządku. Ale jeśli okaże się, że znów są kłopoty, zapadnie decyzja o ręcznym obliczaniu głosów. Lokale wyborcze jak ostatnio mają być otwarte od godz. 7 do 21. Wybór będzie banalnie prosty – jedna karta do głosowania, na niej nazwiska dwóch kandydatów. Wygra ten, przy którego nazwisku wyborcy postawią więcej krzyżyków. Tak więc raczej nie powinna się powtórzyć duża liczba głosów nieważnych, która padła w pierwszej turze w wyborach do sejmików i rad powiatów, gdzie obowiązywała ordynacja proporcjonalna. Tak więc wyniki powinny być znane szybko.
W miastach czekających na drugą turę trwa nerwowa walka o poszukiwanie głosów i sojuszników. W Warszawie wyborczym języczkiem u wagi okazać się mogą ruchy miejskie, np. organizacja Miasto Jest Nasze. O jej poparcie zabiega Platforma. Kandydat na prezydenta z PiS Jacek Sasin zapowiedział z kolei, że jeśli wygra, stanowisko jednego z zastępców powierzy przedstawicielowi niezależnych środowisk pozapartyjnych. Podobne sygnały zaczęły płynąć ze sztabu Hanny Gronkiewicz-Waltz, która wczoraj zaprosiła na rozmowy przedstawicieli lokalnych stowarzyszeń. W środę poparcia Jackowi Sasinowi udzielił Piotr Guział z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, który w I turze wyborów na prezydenta miasta zdobył trzecie miejsce (9 proc. głosów). To może mieć duże znaczenie w niedzielnej dogrywce. – Patrząc na liczbę zdobytych mandatów, mamy wpływ na tworzenie koalicji co najmniej w czterech dzielnicach: Ochocie, Ursynowie, Włochach i na Pradze-Północ. Ruchy miejskie tylko w Śródmieściu – zwraca uwagę Guział.
W Poznaniu dotychczasowy prezydent Ryszard Grobelny zmierzy się z kandydatem PO Jackiem Jaśkowiakiem. Cztery lata temu Grobelny zdobył w I turze 49,52 proc. głosów, w tym roku zaledwie 28,58 proc. Nic dziwnego, że zabiega teraz o poparcie elektoratu PiS. Jako jedyny zadeklarował chęć zawarcia porozumienia w sprawie realizacji programu wyborczego PiS dla miasta. – Jestem otwarty na współpracę programową, także realizującą propozycje PiS. Ale to musi być oparte na rzetelnej analizie finansowej. Dziś stwierdzam, że miasta nie stać na bezpłatny transport – przyznaje Ryszard Grobelny w rozmowie z DGP.
Stosunkowo niewielka różnica jest między kandydatami w Krakowie – dotychczasowym prezydentem Jackiem Majchrowskim (39,18 proc.) i Markiem Lasotą (26,95 proc.). Komitet Majchrowskiego (6 mandatów w radzie miasta) wspólnie z PO (18 mandatów) mógłby utworzyć większość w radzie miasta (PiS ma 19 mandatów). Jednak poparcie PO nie jest oczywiste. Ocenianą jako nudną krakowską kampanię podgrzał ostatnio Stanisław Kracik, który zdobył mandat radnego sejmiku z ramienia PO. Udzielił on poparcia kandydatowi PiS Markowi Lasocie, mimo że Platforma oficjalnie poparła w II turze Majchrowskiego.
W Katowicach, gdzie trwa walka o schedę po prezydencie Piotrze Uszoku, kandydaci stawiają na poparcie czołowych polityków. Popieranego przez dotychczasowego prezydenta miasta Marcina Krupę wsparł m.in. Jerzy Buzek. Natomiast w ubiegłą niedzielę w stolicy Górnego Śląska pojawił się Jarosław Kaczyński, by wesprzeć Andrzeja Sośnierza.
Wyborcy niezadowoleni ze sposobu przeprowadzenia wyborów lub będący świadkami nieprawidłowości będą mieli dwa tygodnie na złożenie protestu wyborczego. Termin mija w poniedziałek 15 grudnia. A w najbliższy poniedziałek mija termin składania protestów dotyczących pierwszej tury wyborów. W Gdańsku złożono 14 protestów, w Warszawie 10, w Szczecinie 17, z czego tylko jeden dotyczy wyborów do sejmiku. Z kolei na 8 protestów zgłoszonych w Krakowie dwa już oddalono, pozostałe dotyczą m.in. tego, że suma kart wydanych i wykorzystanych różniły się oraz braku czytelnej informacji o sposobie głosowania. Wszystkie protesty w Krakowie zostały złożone przez osoby fizyczne. Wkrótce do sądów mają trafić protesty, jakie złożą pełnomocnicy wyborczy PiS i SLD.