Mieszkań w stolicy Belgii szukają również urzędnicy, którzy przenoszą się wraz z Tuskiem: Piotr Serafin były minister do spraw unii europejskiej, Paweł Graś – sekretarz generalny PO i były rzecznik rządu, Łukasz Broniewski – szef gabinetu Tuska oraz urzędniczka z Kancelarii Premiera odpowiadająca za sprawy międzynarodowe - pisze "Wprost".

– Serafin będzie harował, zatopi się w papierach, bo to uwielbia, Broniewski będzie odpowiadał za kalendarz Tuska i nosił za nim teczkę, czyli to co robił przez 7 lat, a Graś? Graś będzie do towarzystwa – ironizuje polityk Platformy. – Paweł jest potrzebny Tuskowi przede wszystkim do kontaktu z krajem – przekonuje współpracownik byłego szefa rządu.
– Sekretarz generalny partii na uchodźstwie? Przecież to nie ma sensu – dopytuję. – Graś jest przekonany, że da się to połączyć. Kilka dni w Brukseli, a potem weekend w Warszawie. – słyszę w odpowiedzi. – A kto będzie płacił za bilety, urzędnikom nie przysługuje przecież refundacja przelotów? – Nie ustępuję. – Może partia mu zrefunduje. Kto bogatemu zabroni – podsumowuje polityk.

Wszyscy, którzy wyjeżdżają będą pracować bezpośrednio przy Tusku. W gabinecie przewodniczącego Rady Europejskiej. Jako jego doradcy. Pensja podstawowa to około 5 tysięcy euro czyli 20 tysięcy złotych. Z dodatkami można jednak zarobić niemal dwa razy tyle. Od 8 do 10 tysięcy euro.

Urzędnikom w przeciwieństwie do ich szefa nie przysługuje budżet na mieszkanie czy przeloty. Koszt wynajęcia trzypokojowego, ładnego mieszkania w centrum Brukseli to około tysiąc euro. Plus opłaty. 120 – 150 euro miesięcznie.