Choć dziś świętujemy koniec drugiej wojny światowej, to według obowiązującego prawa Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności powinniśmy obchodzić 9 maja. A to za sprawą dekretu Krajowej Rady Narodowej na czele z Bolesławem Bierutem z 8 maja 1945 roku, która podobnie jak w Związku Radzieckim przyjęła, że Polacy będą świętowali zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą i wyzwolenie przez Armię Czerwoną 9 maja.

Zaskoczeni tym faktem politycy - choć minęło 25 lat od obalenia komunizmu - w większości w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową twierdzą, że należałoby z tym dekretem się rozprawić. Takie stanowisko zajął Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem polityka PiS, ustawodawstwo wprowadzone za czasów Bieruta powinno być zniesione, podobnie jak z polskiej przestrzeni publicznej powinny zniknąć komunistyczne symbole czyli na przykład: patroni ulic czy pomniki sowieckich oprawców.

Marek Migalski z Polski Razem uważa, że dekret Bieruta nie ma dla nas większego znaczenia, ale z powodów symbolicznych powinien zostać zniesiony. Jego zdaniem "byłoby dobrze, gdybyśmy nie posługiwali się kalendarzem rosyjskim, lecz europejskim".

Również lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller uważa, że coś z dekretem Bieruta powinno się zrobić. W jego opinii, jeżeli po 1989 roku polskie władze Dzień Zwycięstwa obchodzą 8 maja, to powinno się do tego faktu dostosować prawo.

Z kolei Iwona Śledzińska-Katarasińska z Platformy Obywatelskiej przyznaje, że dekret Bieruta, i to nie tylko ten, jest sporym kłopotem dla naszego państwa. Jak wyjaśnia, jest to forma, której nie mamy obecnie w naszym prawodawstwie. Ponadto, zdaniem posłanki PO, trudno sobie wyobrazić, by cały Sejm zajął się zniesieniem dekretu Bieruta i przyjęciem uchwały zobowiązującej świętowanie 8 maja. Iwona Śledzińska-Katarasińska dodaje, że ani 8 ani 9 maja nie jest dla nas powodem do świętowania.

Natomiast Stanisław Żelichowski z PSL uważa, że dekret Bieruta to relikt przeszłości i niekoniecznie posłowie powinni się nim zajmować. Jak wyjaśnia, jest to kawałek naszej historii: "poprzedni system upadł i powinniśmy tamte sprawy zostawić w spokoju, tworząc lepszą historię niż ta powojenna".

Koniec drugiej wojny światowej nie oznaczał dla Polski wyzwolenia spod okupacji niemieckiej i niepodległości. Polska po zakończeniu działań wojennych na mocy ustaleń na konferencji w Jałcie między Churchillem, Rooseveltem i Stalinem znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. Na rzecz Związku Radzieckiego utraciliśmy znaczną część wschodnich terenów, zamieszkanych przez kilka milionów Polaków. Ponadto do 1989 roku, w Polsce władzę sprawowali komuniści, którzy byli zależni od Moskwy.