771 dzieci przebywa obecnie w pieczy zastępczej tylko dlatego, że ich rodziny nie miały odpowiednio wysokich dochodów. To oficjalne dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Gdyby zebrać te wszystkie maluchy, potrzebna by była dla nich duża szkoła.
771 dzieci przebywa obecnie w pieczy zastępczej tylko dlatego, że ich rodziny nie miały odpowiednio wysokich dochodów. To oficjalne dane Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Resort obecnie sprawdza każdy z tych przypadków. Bada, czy nie doszło w nich do nieprawidłowości. Zobowiązała go do tego poselska komisja polityki społecznej i rodziny.
Fundacje zajmujące się pomaganiem tym rodzinom przekonują, że takich osób może być więcej, tylko oficjalnym powodem odebrania dziecka będzie twierdzenie np. o brakach w umiejętnościach wychowawczych rodziców.
– Zgłaszają się do nas dziesiątki takich rodziców z całej Polski. I z historii, jakie nam opowiadają, po analizie wynika, że brak pracy i mieszkania może stać się powodem utraty dzieci – mówi Marek Szambelan, prezes Fundacji Razem Lepiej.
Podaje przykład: oboje rodzice stracili pracę. Kiedy zwrócili się do pomocy społecznej, z automatu wszczęto procedurę odebrania im pięciorga dzieci. Wszystkie trafiły do domu dziecka. Rodzice walczyli. Znaleźli pracę. Sąd zgodził się oddać troje. Dwojga najmłodszych już nie. Zostały oddane do adopcji.
Historia nr 2: matka czworga dzieci odeszła od męża, który bił. Sąd pozbawił ojca władzy rodzicielskiej. Kobieta wystąpiła do sądu o alimenty. Wówczas zaczęły się problemy. Sąd przyznał matce 1800 zł na dzieci, po czym czwórkę umieszczono w domu dziecka. Kobieta mieszka kątem u rodziny, nie ma pracy, więc zdaniem sądu nie ma warunków, aby opiekować się dziećmi. – Jeździ codziennie do domu dziecka i spędza z nimi po 6 godzin dziennie – mówi Marek Szambelan. Kurator sądowy powiedział jej, że gdyby wróciła do męża, dzieci by jej oddano.
Historia nr 3: kobieta, również bita przez męża, odeszła do domu samotnej matki wraz z czwórką dzieci. I ten sam przypadek – nie ma pracy i mieszkania. Ograniczono jej władzę rodzicielską i odebrano dzieci. Grozi jej odebranie również i piątego, najmłodszego dziecka, które urodziło się, kiedy odeszła od męża. – Teraz ta kobieta mówi, że wolałaby zostać z nim, mimo że ją maltretował, niż utracić dzieci – opowiada Szambelan.
Kilka dni temu z kolei fundacja monitorowała sprawę Katarzyny Napory, wobec której planuje się ograniczenie praw rodzicielskich do czworga najmłodszych dzieci. Kobieta nie może pracować, bo ma problemy z kręgosłupem i z zaświadczenia lekarskiego wynika, że może jej grozić paraliż. Dzieci mają dobre wyniki w szkole, a pełnoletnie kontynuują naukę. Dom jest zadbany. Gmina złożyła wniosek do sądu, by przeprowadzić badania RODK, czyli w rodzinnym ośrodku diagnostyczno-konsultacyjnym. Opinia ośrodka mogłaby być wstępem do wszczęcia procedury odebrania dzieci.
– W takich przypadkach gmina powinna wesprzeć rodzinę, zwiększyć pomoc finansową, ewentualnie wprowadzić asystenta rodziny. Jeżeli dzieci są zadbane i nie ma patologii, to bieda nie może być podstawą, by je zabierać rodzicom – komentuje Magdalena Kochan, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.
Dodaje również, że nawet zwykły rachunek ekonomiczny wskazuje, że pomoc rodzinie będzie się opłacać, bowiem gmina od stycznia 2012 r. jest zobowiązana współfinansować pobyt dzieci w pieczy zastępczej. Płaci 10 proc. w pierwszym roku jego pobytu, 30 proc. w drugim i 50 proc. w trzecim roku. Całkowity koszt utrzymania dziecka w takiej pieczy wynosi od 3 do 5 tys. zł.
– Zostały podjęte prace nad nowelizacją ustawy o wspieraniu rodziny, w ramach których będą również chcieli wykluczyć tego rodzaju nieprawidłowości – zapowiada Magdalena Kochan.