Dane osobowe to poważny biznes. Europejskie firmy i instytucje mogą na nich zarobić setki milionów euro.

“Cyfrowe ja” to suma wszystkich cyfrowo dostępnych informacji na temat danej osoby. To nie tylko twarde dane jak data urodzenia, adres, numer telefonu czy adres mailowy, ale także informacje o zainteresowaniach, stanie zdrowia, finansach czy nawet preferencjach politycznych. Wszystkie te informacje każdy internauta mniej lub bardziej świadomie zostawia w sieci, ale także w dziesiątkach różnych firm. Jak wylicza firma badawcza Boston Consulting Group w raporcie przygotowanym na zlecenie “Partnerstwa dla zwiększania świadomości obywateli na temat cyfrowej tożsamości” - które powstało z inicjatywy Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji i UPC, a do którego dołączyły m.in. Generalny Inspektor Danych Osobowych, Orange i IAB Polska - te dane mogą być kołem zamachowym całej gospodarki. Ale tylko jeżeli rządy i firmy odpowiednio o nie zadbają.

Już dziś wykorzystywanie danych osobowych to jak najbardziej realny biznes. Jak oblicza BCG przy rocznej stopie wzrostu na poziomie 22 procent do 2020 roku może przedsiębiorstwom i instytucjom w Europie dać nawet 330 mld euro rocznych przychodów.

Brzmi fantastycznie? Ale eksperci zapewniają, że to jak najbardziej realne. Sektory, w których wykorzystywanie tożsamości cyfrowej stanowi kluczowy element działalności – kwitną. Rocznie rosną między 15 (e-handel) a nawet 100 procent (społeczności Web 2.0). Ta gospodarka oparta na danych o ludziach jest istotna nie tylko dla firm internetowych ale także dla tych całkiem tradycyjnych. Na rozwoju aplikacji wykorzystujących dane osobowe najsilniej mają skorzystać sektor publiczny oraz opieka zdrowotna. Oczekuje się, że to właśnie tam trafi aż 40 procent biznesu skupionego wokół “cyfrowej tożsamości”.

BCG jednak ostrzega: 2/3 tej potencjalnie wytworzonej wartości dla europejskich gospodarek będzie jednak zagrożone, jeśli nie zostanie odpowiednio zabezpieczony przepływ tych danych. To zagrożenie to przede wszystkim niewystarczająca dbałość o bezpieczeństwo tych danych i to by sami konsumenci czuli się bezpiecznie. I właśnie w celu skoordynowania tego co z naszymi danymi robi biznes ale także urzędy zawiązano Partnerstwo. Szczególnie, że coraz bardziej rośnie zaniepokojenie konsumentów tym co dzieje się z informacjami o nich. - Taką obawę przejawia dziś 88 procent internatów - mówił podczas konferencji ogłaszającej zawiązanie Porozumienia Olaf Rehse z BCG. - Ale duża część tych obaw wynika po prostu z niezrozumienia i niewiedzy. Gdyby spytać ludzi czy wiedzą jakie dane o nich posiadają firmy to okaże się, że tak naprawdę mały procent ma jakąkolwiek świadomość - dodawał Rehse.

Przytakuje mu Patrycja Golas z UPC: - Nie oszukujmy się nie możemy zdjąć odpowiedzialności z użytkowników. To także w ich interesie jest zadbanie o własne dane i dlatego jest przed nami poważne wyzwanie edukacyjne - uważa Dyrektor Działu Komunikacji i Public Affairs.

Szczególnie, że jak wynika z badania przeprowadzonego przez BCG ta obawa wcale nie przekłada się na bardziej uważne zachowania ze strony samych konsumentów. Większość z nas tak naprawdę ma nikłe pojęcie na temat tego, co dzieje się z ich danymi. Jedynie co trzeci w miarę kompleksowo rozumie kto, jak i po co zbiera informacje o nim A ledwie co dziesiąta osoba wykonała kiedykolwiek sześć lub więcej z ośmiu podstawowych czynności chroniących prywatność (np. wprowadzenie ustawień indywidualnych do przeglądarki, dezaktywacja cookies, skorzystanie z mechanizmu opt-in/opt-out).

Co więcej tak naprawdę to wystarczy drobne nawet przekonanie, że udostępnienie tych danych coś nam ułatwi, przyspieszy nie mówiąc już o konkretnym zysku by pomimo obaw szeroko się nimi dzielić. Najbardziej skłonni do zaufania i udzielania informacji jesteśmy sprzedawcom internetowym, operatorom sieci kablowych i producentom samochodów. Najmniej o dziwo ufamy serwisom społecznościowym.