Co najmniej 650 osób nie żyje w wyniku zmasowanego bombardowania przez prorządowe siły syryjskie przedmieść Damaszku. Według niepotwierdzonych, ale napływających z różnych źródeł informacji, zostały użyte trujące gazy bojowe, prawdopodobnie sarin. Wśród ofiar są kobiety i dzieci.

Opozycja nazywa atak "masakrą" i domaga się zdecydowanej reakcji międzynarodowej.

Do akcji syryjskich sił rządowych miało dojść we wschodniej dzielnicy Damaszku - oazie Guta. Według telewizji al-Arabija, do ataków zostały użyte rakiety klasy "ziemia - ziemia".

Reżim w Damaszku odrzuca oskarżenia o użyciu broni chemicznej i twierdzi, że ma zamiar współpracować z przebywającą właśnie w Syrii grupą inspektorów ONZ, którzy badają poprzednie doniesienia o użyciu trujących gazów w czasie wojny domowej w tym kraju. Władze twierdzą, że broń chemiczną stosują rebelianci.

Także dowództwo sił syryjskich oświadczyło, że doniesienia o wykorzystaniu przez nie trujących gazów, są kłamstwami. "To znak histerii i paniki wśród przeciwników prezydenta Assada"- stwierdzono w specjalnym oświadczeniu. Minister informacji Omran Zoabi powiedział, że oskarżenia są "nielogiczne i sfabrykowane".

Syryjska Koalicja Narodowa domaga się specjalnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Twierdzi, że na zdjęciach i nagraniach video umieszczonych w internecie widać lekarzy ratujących duszące się dzieci i przepełnione szpitale.

Liga Arabska wezwała ekspertów ONZ przebywających w Syrii, aby udali się na miejsce domniemanego ataku bronią chemiczną. Zaapelował o to w swoim oświadczeniu sekretarz generalny organizacji Nabil Elaraby.

Także brytyjski minister spraw zagranicznych Wiliam Hague wezwał Syrię, by natychmiast zgodziła się na inspekcję ekspertów ONZ na terenach, na których - według doniesień - miało dojść do użycia trującego gazu. ."Jeśli te doniesienia okażą się prawdą, stanowić będą szokującą eskalację konfliktu" - pisze Hague w swoim oświadczeniu. I dodaje twardo: "Ci, którzy nakazują użycie broni chemiczej i ci którzy jej używają nie powinni wątpić, że zrobimy wszystko by ponieśli odpowiedzialność". Zapowiada, że podniesie tę kwestię na najbliższym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Prezydent Francji Francois Hollande także zaapelował do inspektorów ONZ, by udali się na miejsce domniemanego ataku koło Damaszku. Taką informację przekazał po posiedzeniu francuskiego gabinetu rzecznik rządu w Paryżu, dodając, że "powinno być to oczywiście zweryfikowane i potwierdzone". "Francja potępia stanowczo ataki przypisywane syryjskiemu reżimowi"- powiedział rzecznik francuskiego rządu.

Syryjski ambasador w Rosji oświadczył, że doniesienia o użyciu trujących gazów przez wojsko prorządowe są nieprawdziwe.

Syria jest jednym z siedmiu krajów, które w 1997 roku nie przystąpiły do konwencji zakazującej użycia broni chemicznej.

ONZ ocenia, że syryjski konflikt kosztował życie ponad 100 tysięcy osób.