Jeśli moje pomysły nie będą honorowane, to odejdę. Nie zamierzam być malowanym wicepremierem – deklaruje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" lider PSL Janusz Piechociński.

Bez wiedzy Piechocińskiego premier usunął z rządu ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego. To efekt gazowego skandalu sprzed dwóch tygodni, kiedy przedstawiciele EuRoPol Gazu podpisali w Sankt Petersburgu z Gazpromem memorandum w sprawie analizy budowy gazociągu przez Polskę.

Piechociński był wówczas w Sankt Petersburgu. Jak przyznaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą", premier także do niego miał pretensje i doszło między nimi do „nerwowej rozmowy". Tusk nawet nie pokazał Piechocińskiemu raportu szefa MSW w sprawie okoliczności podpisania memorandum, choć wicepremier z racji swych kompetencji był jednym z najbardziej oczywistych adresatów dokumentu.

Szef Klubu Platformy Rafał Grupiński jest zdziwiony ostrymi słowami wicepremiera. – Różnice zdań w koalicji są naturalne. Nie zawsze musimy mieć takie samo zdanie we wszystkich kwestiach. Na tym polega docieranie się koalicjantów – mówi. Ale – w jego przekonaniu – ostra retoryka Piechocińskiego nie zagraża koalicji. Grupiński przekonuje, że PSL nie ma żadnego interesu, żeby wchodzić w konflikt z premierem.

Sam Piechociński także nie zasypia gruszek w popiele. W swym resorcie zmarginalizował politycznego nadzorcę z Platformy wiceministra Tomasza Tomczykiewicza. Nie kryje też dystansu wobec niektórych ministrów Platformy.