To polisa przeciwko ewentualnym pozwom. Praktykują to od lat Anglosasi
Najpierw 600 sztuk, później kolejne 3000 paralizatorów ma trafić do komend w całym kraju. W przeciwieństwie do broni nie będą one przypisane do konkretnego funkcjonariusza, lecz pobierane przed wyjściem na patrol.
– Są bezpieczniejsze dla obezwładnianej osoby, bo nie zabijają i nie ranią. Ale są też bezpieczniejsze dla samego policjanta – tłumaczy gen. Marek Działoszyński.
Nowością jest dodatkowa funkcja nagrywania całego zajścia. Uruchamiana jest przy aktywowaniu broni, jeszcze przed oddaniem strzału. Dzięki temu później będzie można bezstronnie ocenić zasadność użycia paralizatora. Takie urządzenia są w krajach anglosaskich normą. W Kanadzie – gdzie śmiertelnie porażono paralizatorem Polaka – policja stosuje je od 2009 r. Podobnie jest w Australii. W USA ok. 11 tys. jednostek policji ma paralizatory z kamerą (między 2000 a 2008 r. w Stanach od jego użycia zginęły 334 osoby). Z kolei w Nowej Zelandii miejscowy rzecznik praw obywatelskich korzysta z takich nagrań przy rozpatrywaniu skarg. W USA, Kanadzie i Nowej Zelandii to sama policja wystąpiła z wnioskiem o dokumentowanie użycia paralizatora za pomocą nagrania. To polisa przed pozwami. Podobne motywy kierują polską policją.
– Paralizator będzie można wykorzystać do nagrania spornych sytuacji. Wielokrotnie funkcjonariusze są pomawiani o brutalność czy chamskie zachowanie – mówi oficer Biura Spraw Wewnętrznych, które zajmuje się również wyjaśnianiem takich przypadków.
Jednak dotąd sami policjanci protestowali np. przeciwko umieszczaniu kamer w radiowozach. W ich imieniu wypowiadały się związki zawodowe i ostatecznie pomysł przepadł.
– Paralizatory najczęściej wykorzystujemy przy zatrzymywaniu osób pod wpływem alkoholu, z zaburzeniami psychicznymi czy wobec osób posiadających broń białą – mówił szkolący polskich policjantów Hans Marrero, który przez 18 lat służył w siłach specjalnych USA.
Nowoczesne paralizatory działają na mięśnie szkieletowe człowieka, powodując ich całkowitą blokadę. – W USA były przypadki, gdy postrzelone osoby, które były pod wpływem silnych narkotyków, dalej atakowały policjanta. W przypadku paralizatora to niemożliwe. Co więcej, im większa osoba, tym mocniej działa paralizator – wyjaśnia rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski. Nim funkcjonariusze dostaną do ręki taką broń, mają przejść specjalistyczne szkolenia. Tym zajmie się Szkoła Policji w Słupsku, która posiada uprawnienia „master instruktora”. To oznacza, że mogą się tam szkolić instruktorzy, którzy następnie przekażą wiedzę poszczególnym policjantom.
Policja już od kilku lat może zgodnie z prawem wykorzystywać w służbie paralizatory. Są one traktowane na równi z innymi środkami przymusu bezpośredniego, takimi jak np. pałka.