Jak donosi Gazeta.pl, Janusz Korwin-Mikke obraził kolejną niepełnosprawną osobę. Tym razem było to poznański senator PO Jan Filip Libicki, który na swoim blogu pisze: "Krewki publicysta postanowił mnie obrazić" i zastanawia się, jak zareagować: "Wołać mecenasa Giertycha? Wstępnie już się zgodził".

Cała sprawa zaczęła się od internetowego wpisu Korwin-Mikkego na temat rozgrywanej w Londynie paraolimpiady. Były lider Unii Polityki Realnej napisał: "Można się tylko cieszyć, że inwalidzi też organizują zawody. Ze sportem nie ma to jednak wiele wspólnego - równie dobrze można by organizować zawody w szachy dla debili". I dodał: "Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych - a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów - i inwalidów, niestety".

Wpis Korwin-Mikkego skomentował na swoim blogu poznański senator Platformy Obywatelskiej Jan Filip Libicki, który sam porusza się na wózku inwalidzkim. Według niego mogą być dwa wytłumaczenia tego wpisu: "Pierwsze jest czysto polityczne. Otóż JKM rozpaczliwie walczy o polityczne przeżycie, bo sondażowe wyniki jego nowej formacji oscylują w granicach statystycznego błędu. Za metodę tej walki obrał więc najbardziej niegodziwą technikę - technikę Janusza Palikota, polegającą na szokowaniu, obrażaniu i poniżaniu każdego, kto akurat stanie mu na drodze. (...) Jest jednak i owego zachowania wytłumaczenie drugie, polegające na przypuszczeniu: czyżby sam JKM był dotknięty jakąś niepełnosprawnością, na przykład intelektualną?".

Okazuje się, że oprócz słownych przepychanek w sieci obaj panowie mieli też okazję spotkać się w studiu telewizyjnym. Korwin-Mikke udzielał wywiadu reporterom programu "Czarno na białym" w TVN24", którzy także Libickiego poprosili o komentarz. W siedzibie telewizji Libicki miał natknąć się na Korwin-Mikkego: "Nie będę opowiadał tu o jego zachowaniu (pewnie wszyscy zobaczą to we wtorkowym odcinku programu), ale stwierdzenie, że krewki publicysta postanowił po prostu mnie obrazić, wydaje się najdelikatniejszym z możliwych eufemizmów" - mówi Gazecie.pl Libicki.

I dalej relacjonuje: "Do wymiany zdań między nami doszło, gdy się mijaliśmy w siedzibie telewizji. Pamiętam dokładnie jego słowa, ale obiecałem dziennikarzom TVN, którzy całą sytuację zarejestrowali, że ich nie ujawnię do wtorku. Oni pokażą je wtedy na wizji. Powiem tylko, że były to słowa drastyczne, skierowane pod moim adresem, nieodbiegające od tego, co pan Korwin-Mikke napisał w internecie. Wciąż trzyma się jednej konwencji. Zastanawiam się nad krokami prawnymi. Jestem już po rozmowie z mecenasem Romanem Giertychem".