Jesteśmy przeciwni radykalnym reformom społecznym – najchętniej byśmy cofnęli sześciolatki do zerówek i obniżyli wiek emerytalny. W tych kwestiach nie działa żadna propaganda rządowa. – W kwestiach, które bezpośrednio dotyczą wyborców, nie mają dużego wpływu ideologia partyjna czy przekaz PR – mówi socjolog dr Tomasz Żukowski.

W kwestiach wrażliwych społecznie ideologia schodzi na drugi plan. Rząd nie ma co liczyć na wyraźne poparcie najbardziej kontrowersyjnych projektów, nawet wśród swoich zwolenników. Prezes opozycyjnego PiS Jarosław Kaczyński wiedział co robi, składając w poprzedni weekend propozycje zmian, które w większości idą w poprzek działań rządu. Dowodem na to są wyniki najnowszych badań Homo Homini przeprowadzonych na zlecenie DGP. Zapytaliśmy o to, co Polacy sądzą o reformach w systemie edukacji, ochronie zdrowia i systemu emerytalnego. Okazuje się, że w sprawach bezpośrednio dotyczących wyborców koalicja ponad podziałami, złożona ze zwolenników i PO, i PiS, jest możliwa.

Reforma emerytalna to największa klapa

Największą klapę rząd ponosi na polu reformy emerytalnej – jak wynika z badań Homo Homini przeprowadzonych dla DGP, aż 71 proc. Polaków chciałoby, by powrócił stary system. A grubo ponad połowa chciałaby też mieć możliwość samodzielnego decydowania, gdzie wpłacać składki emerytalne: do OFE czy w całości do ZUS. Rząd nie przekonał do reformy nawet swojego elektoratu. Połowa potencjalnych wyborców PO z radością powitałaby powrót do starego systemu. I to ich łączy z sympatykami innych partii.

Rozczarowania takimi wynikami nie kryją ekonomiści. Od początku zdecydowana większość z nich popierała rządowe zmiany, traktując je jako sposób na uniknięcie zapaści systemu ubezpieczeń społecznych. – Widać, że tej reformy nie udało się tak przedstawić, by społeczeństwo w pełni zrozumiało, jakie niesie ona korzyści. Nadal duża grupa społeczna traktuje dłuższą pracę jako karę. Rząd dalej musi ją tłumaczyć, nie ma innego wyjścia – mówi Jakub Borowski, ekonomista Kredyt Banku.
Polacy o propozycjach PiS / DGP
Wiktora Wojciechowskiego, ekonomisty Invest-Banku, nie dziwi wysokie poparcie społeczne dla zdemontowania drugiego filaru systemu emerytalnego. Bo do tego sprowadzałoby się umożliwienie wyboru, czy składki miałyby być wpłacane do funduszy emerytalnych, czy do ZUS. Takie rozwiązanie poparło 64 proc. ankietowanych. W tym znaczna grupa – 38 proc. – zwolenników rządzącej PO. Ekonomista przypomina, że rząd zrobił już duży krok w kierunku okrojenia drugiego filaru, zmniejszając składkę wpłacaną do OFE. – Poza tym nie ma takiego społecznego odczucia, że pieniądze w OFE są nasze. Raczej traktuje się je jako kolejną składkę, która trzeba gdzieś wpłacać – uważa Wiktor Wojciechowski.
I dodaje, że w koalicji rządzącej nikt nie będzie umierał za OFE i nie będzie specjalnego oporu, by w razie potrzeby sięgnąć po środki zgromadzone w funduszach.
Nasi rozmówcy mają nadzieję, że słabe poparcie nawet wśród własnych zwolenników nie zniechęci rządu do wprowadzania zapowiedzianych już zmian: modyfikacji ulg prorodzinnych czy likwidacji preferencji emerytalnych górników.
– Zmiany w podatkach są i tak mało radykalne. Mam nadzieję, że rząd się z nich nie wycofa i będzie to początek zmian, które doprowadzą do tego, że system wspierania dzietności w Polsce będzie bardziej skuteczny niż obecny – mówi Jakub Borowski.
Podstawówki i gimnazja do poprawki
Polacy także są bardzo niechętni wobec zmian w systemie edukacji. Tutaj aż 40 proc. chciałoby, żeby rząd wycofał się z reformy. I choć wśród wyborców SLD, PiS oraz Ruchu Palikota takich przeciwników jest jeszcze więcej, to wynik powinien mocno zastanowić rząd. Tym bardziej że do swojego pomysłu próbuje przekonać Polaków już trzeci rok. W tym roku reforma miała się zakończyć, od września w I klasach miały się znaleźć wszystkie sześcioletnie dzieci. Pod presją społeczną jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej przesunęło obowiązek obniżenia wieku szkolnego o kolejne dwa lata.
– Resort ewidentnie nie umiał przekonać do swojego pomysłu nauczycieli, którzy jako jedyni mogli namówić rodziców do wcześniejszej edukacji – mówi Katarzyna Lotkowska z Instytutu Nowoczesnej Edukacji. Jej zdaniem ostatnie trzy lata zaprzepaszczono, bo można było najpierw przeszkolić nauczycieli, a potem wprowadzać zmiany.
To niejedyna kwestia w edukacji, która wywołuje kontrowersje, kolejną są gimnazja. Mimo że istnieją już od 13 lat, nadal pojawiają się postulaty, by je zlikwidować i wrócić do starego podziału, na podstawówkę i liceum. To także propozycje, które wysuwają zarówno Jarosław Kaczyński, jak i liderzy Solidarnej Polski. Jak wynika z badań Homo Homini, choć pomysł nie znajduje masowego poparcia, blisko 40 proc. badanych chciałby likwidacji gimnazjów.
Polacy podzieleni są także w kwestii reformy w ochronie zdrowia. Kilka dni temu pisaliśmy, że likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia jest przesądzona. Ministerstwo Zdrowia rozważa kilka scenariuszy: od powstania 3 – 4 dużych subregionalnych funduszy po utworzenie w miejsce dotychczasowych oddziałów 16 samodzielnych płatników. Skasowanie NFZ popiera 44 proc. Polaków, ponad jedna trzecia jest temu przeciwna. Jednak średnią zdecydowanie zaniżają zwolennicy Solidarnej Polski. Bez nich przekroczyłaby ona 50 proc.

Aż 71 proc. Polaków chciałoby, by powrócił stary system emerytalny