- Ludzie są sfrustrowani podwyższeniem wieku emerytalnego i nie tylko. Przyjdzie taki czas, że wyjdą na ulice. Bogaci sądzą, że nikt ich nie znajdzie za ich murami, którymi się otoczyli. Czują się bezpiecznie i nie chcą się podzielić dobrami. Ale biedni ich znajdą - powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.

Duda przekonywał, że w debacie nad podniesieniem wieku emerytalnego nie padły żadne przekonujące argumenty. Jego zdaniem zmiany zostały wprowadzone, ponieważ: - Unia Europejska, a właściwie kanclerz Angela Merkel, postanowiła, że trzeba podwyższać wiek emerytalny, i nasz premier to wprowadził. Tyle że warunki pracy niemieckiego robotnika i polskiego są nieporównywalne. A ci pracodawcy, co tak krzyczą o podwyższaniu wieku emerytalnego, pierwsi będą zwalniać starszych pracowników. Bo chcą mieć młodych, zdrowych i najlepiej na umowę śmieciową, żeby nie płacić składek na ZUS - mówił.

Przykre, zdaniem przewodniczącego, jest to że decyzję, nad którą Niemcy debatowali dwa lata, polscy politycy przeprowadzili "byle szybciej, byle sondaże się nie pogorszyły".

Duda żalił się również na niski standard życia w Polsce: - Cały czas słyszeliśmy, że Polska jest zieloną wyspą. A płaca minimalna na poziomie 1500 zł jest żenująco niska. Jesteśmy na trzecim miejscu w Unii Europejskiej pod względem ubóstwa ludzi pracujących. Ludzie pracują, a zarazem muszą korzystać z opieki społecznej. To jest najgorsze, co może ich spotkać. Na dodatek w ten sposób dopłacamy do funkcjonowania polskich przedsiębiorców. Nasza konstytucja stanowi, że mamy gospodarkę społeczno-rynkową. To ja się pytam, czy rzeczywiście tak jest, skoro przedsiębiorcy mają za ubiegły rok ponad 100 mld złotych zysku na kontach, a z nami się kłócą, że płaca minimalna na poziomie 1,5 tys. złotych to jest za dużo - mówił.

- Sejm, odrzucając nasz wniosek o referendum emerytalne, poparty 2 mln podpisów, pokazał, jak poważa związki. W Polsce demokracja kończy się w dniu wyborów. Później zaczyna się czteroletni dyktat partii, która zdobyła większość. I nie mówię wyłącznie o tej koalicji. Zawsze tak to wyglądało. Zresztą z władzą nie ma żadnego dialogu - podsumował przewodniczący NSZZ "Solidarność".