W rozmowie z Wprost.pl Szymon Hołownia, który odszedł z Newsweeka po głośnym materiale o dzieciach księży, deklaruje, że nie wybiera się na wojnę z redaktorem naczelnym pisma Tomaszem Lisem. "Ja nic do Tomka nie mam" - mówi Hołownia, krytykując jednocześnie Lisa bardzo ostro.

Już po odejściu Hołowni Lis obrzucił go na swoim portalu Natemat.pl obelgami. „Załgany pseudoliberalny, pseudodoktrynalny, dwie piersi ssący, liberalny katolik, kuriozalny dwulicowiec” - napisał redaktor naczelny "Newsweeka" w sieci.

W wywiadzie dla Wprost.pl Hołownia tłumaczy, że wojny o te słowa nie będzie. Na stwierdzenie Piotra Najsztuba "ssałeś liberalną pierś Lisa, a okazałeś się niewdzięczny", Hołownia odpowiada: "Wstydziłbym się, jesteśmy dorośli. A poważnie, ja nic do Tomka nie mam, mamy prawo mieć różne punkty widzenia, fajnie by było zacząć rozmawiać nie o nas, lecz wymieniać argumenty". I dodaje: "Faktem jest, że akurat nasza trójka, że włączę tutaj nieobecnego przy rozmowie pana redaktora, ssała już niejedną pierś. (...) A niektórzy z nas są nawet rekordzistami w liczbie piersi, które ssali, i ja nawet nie stawałbym z nimi do zawodów".

Hołownia w rozmowie z Wprost.pl odniósł się także do samego tekstu Lisa w Natemat.pl. "W jego tekście najciekawszy jest opis polskiej rzeczywistości, w którym możesz być albo katobetonem, albo lewakiem neofitą, a jeśli nie mieścisz się w którejś z tych kategorii, jesteś zakłamany. Z tego wynika, że rację mógł mieć kultowy poeta prawicy! Że żeby się między nami wreszcie rozpogodziło, nie możemy odkładać wieszania na latarniach i upuszczania krwi. Jest energia, musi być burza! Nie kupuję takiego opisu rzeczywistości, człowiek to coś innego niż chmura" - tłumaczy Najsztubowi Hołownia.