Magnat medialny Rupert Murdoch zrezygnował z kierowania kilkoma spółkami w Wielkiej Brytanii i USA, wchodzącymi w skład jego globalnego koncernu medialnego News Corp. - podała w sobotę na swojej stronie internetowej brytyjska gazeta "The Telegraph".

Murdoch w zeszłym tygodniu ustąpił z funkcji dyrektora News International Group, Times Newspaper Holdings i News Corp Investments w Wielkiej Brytanii - potwierdziła Daisy Dunlop, rzeczniczka spółki News International, brytyjskiej filii News Corp. Spółki te mają nadzór nad takimi brytyjskimi gazetami jak "The Sun", "The Times" i "The Sunday Times".

Jak sprecyzowała News International w oświadczeniu, chodzi o rutynowe zabiegi w firmie w związku z jej wcześniejszym podzieleniem się.

Pod koniec czerwca br. globalny koncern medialny News Corp. poinformował, że podzieli się na część prasową i wydawniczą oraz medialno-rozrywkową. Zgodnie z ustaleniami 81-letni Murdoch ma być prezesem obu nowo utworzonych gałęzi i zostać dyrektorem zarządzającym części medialno-rozrywkowej.

Murdoch zrezygnował również z kierowania spółkami w Stanach Zjednoczonych, ale - jak podaje "The Telegraph" - na razie nie ujawniono szczegółów, o jakie to firmy chodzi.

Sobotnie doniesienia mogą sugerować - jak pisze agencja Associated Press - że Murdoch dystansuje się od swych interesów na rynku medialnym w Wielkiej Brytanii z powodu zeszłorocznego skandalu podsłuchowego.

Tzw. afera podsłuchowa wstrząsnęła w zeszłym roku brytyjskimi mediami. Jej głównym ośrodkiem był tabloid "News of the World", należący do koncernu Murdocha, który wynajmował hakerów i prywatnych detektywów, by włamywali się do skrzynek głosowych w telefonach znanych osobistości i ofiar przestępstw, aby zdobyć informacje. Po upublicznieniu afery gazeta przestała się ukazywać.

Wśród podsłuchiwanych osób byli m.in. aktorzy Hugh Grant, Sienna Miller, Jude Law, eks-Beatles Paul McCartney, były premier John Prescott, bliscy żołnierzy poległych w Iraku i Afganistanie oraz krewni ofiar zamachów terrorystycznych w Londynie z 2005 roku.

Z największym oburzeniem opinii publicznej spotkało się włamanie do poczty głosowej w telefonie 13-letniej Milly Dowler, zamordowanej w 2002 r., dokonane już po śmierci dziewczynki. Hakerzy wykasowali część wiadomości, by zrobić miejsce na nowe. Skłoniło to policję i rodziców dziecka do przyjęcia błędnej hipotezy, że dziewczynka żyje.