Minister rolnictwa Marek Sawicki podając się do dymisji, podjął męską decyzję - powiedział wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak we wtorek wieczorem w TVP Info. Nie chciał mówić o następcy Sawickiego.

"Pan minister Sawicki podjął męską decyzję. W takiej sytuacji jest osobą najbardziej zainteresowaną szybkim wyjaśnieniem sprawy" - powiedział Pawlak.

Zaznaczył, że Sawicki "absolutnie nie czuje się winny i uważa, że szybko i sprawnie tę sprawę można wyjaśnić". Wicepremier dodał, że również on sam liczy, iż sprawa ta zostanie wyjaśniona bez zbędnej zwłoki.

"Bardzo ważne jest, żeby wszystkie służby państwowe wyjaśniły tę sprawę, byśmy nie mieli tu żadnych wątpliwości. Tego typu sytuacje nie mogą pozostawać w stanie niedopowiedzenia" - powiedział Pawlak. Zaznaczył, że Sawicki w żaden sposób nie będzie przeszkadzał w wyjaśnieniu tej sprawy.

Lider ludowców podkreślił, że sprawę trzeba wyjaśnić "bez owijania w bawełnę i bez znieczulenia", żeby nie było żadnych wątpliwości. "Jeżeli się okaże, że minister Sawicki jest niesłusznie posądzony, pomówiony, to liczę na współpracę (mediów - PAP), żeby napiętnować tych, którzy rzucali fałszywe oskarżenia" - oświadczył.

Pozostanie Sawickiego na stanowisku komplikowałoby życie

Według Pawlaka Sawicki podjął decyzję o dymisji, aby "instytucja ministra rolnictwa i rozwoju wsi funkcjonowała bez przeszkód, żeby nie było presji i atakowania urzędującego ministra". Wicepremier uważa, że pozostanie Sawickiego na stanowisku komplikowałoby życie i jemu i kierowanej przez niego instytucji.

Pawlak zapewnił, że jeżeli okaże się, iż Sawicki jest osobą niesłusznie posądzoną, "to zachowuje prawo do powrotu". Zdaniem wicepremiera obecnie jest za wcześnie, by mówić o następcy Sawickiego.

Dymisja Sawickiego to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, z Władysławem Łukasikiem, byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego na temat możliwych nieprawidłowości w instytucjach związanych z ministerstwem rolnictwa; w tym kontekście pojawił się wątek spółki Elewarr, należącej do Agencji Rynku Rolnego i wykorzystywania majątku państwowego przez niektórych działaczy Stronnictwa dla własnych korzyści.

Pawlak pytany, czy afera taśmowa może wpłynąć na relację w koalicji PO-PSL, powiedział, że to nie jest afera taśmowa, tylko "to jest rozmowa dwóch panów sfrustrowanych życiem".

To jest bogactwo każdego środowiska politycznego

Dodał, że nie widzi związku między ujawnieniem taśm i zbliżającymi się wyborami w PSL. Pytany o frakcje w PSL, powiedział, że "w każdej formacji politycznej są rożne środowiska, różne opcje, i to jest bogactwo każdego środowiska politycznego, które na serio i w praktyce ceni sobie demokrację".

"Mamy tu do czynienia z pewną sensacją, bo takie wyznania odwołanego urzędnika (według mediów ujawniona rozmowa odbyła się niedługo po odwołaniu Łukasika ze stanowiska szefa ARR-PAP) nie zdarzają się często; (...) dodatkową sensacją, że jego kolega go nagrywa i potem dziwnym trafem puszcza tę taśmę w obieg" - powiedział.

"Mamy do czynienia z frustracją urzędnika, który został odwołany (...), ale to nie jest sprawa, która w jakikolwiek sposób znacząco rzutuje na sprawy państwa, czy bieg rzeczy" - dodał Pawlak. Wynagrodzenia w spółce Elewarr (ich wysokość kwestionowała NIK ze względu na ograniczenia wynikające z tzw. ustawy kominowej) nazwał "nieprzyzwoitymi".