Do 171 wzrosła liczba zabitych w nagłej powodzi na Kubaniu - poinformowały w niedzielę rosyjskie władze. Prezydent Władimir Putin nakazał śledztwo, mające wyjaśnić, dlaczego liczba ofiar była tak wysoka. Pomoc oferują sąsiedzi Rosji, w tym "wroga" Gruzja.

Bilans ofiar rośnie z godziny na godzinę. W Krymsku i jego okolicach trwają poszukiwania ludzi porwanych przez sięgającą nawet siedmiu metrów falę powodziową, powstałą w nocy z piątku na sobotę w efekcie obfitych ulew.

Woda topiła samochody i sięgała szczytów dachów domów jednorodzinnych.

"Według danych z godziny 20 czasu moskiewskiego (18 w Polsce - PAP) zginęło 171 osób, w tym 159 w rejonie krymskim, dwie w Noworosyjsku, a 10 w Gelendżyku" - brzmiał najnowszy komunikat sztabu kryzysowego przekazany w niedzielę dziennikarzom.

Już w sobotę wieczorem na tereny poszkodowane w powodzi udał się rosyjski prezydent. "To jak tsunami" - powiedział Władimir Putin oglądając zniszczoną, pokrytą błotem okolicę z pokładu śmigłowca. Później udał się do rejonu krymskiego, najbardziej zdewastowanego przez wezbrane wody.

"Żądam, aby szef komisji śledczej tu przyjechał, sprawdził działania wszystkich osób odpowiedzialnych: jak przebiegał alarm, kiedy go ogłoszono, kiedy można go ogłosić, kiedy należało go ogłosić i jak każdy się zachowywał" - mówił Putin.

Rosyjski przywódca w niedzielę nakazał wszczęcie śledztwa, mającego wyjaśnić, dlaczego liczba ofiar powodzi była tak wysoka i czy można było uczynić coś, co zapobiegłoby lub ostrzegło ludność przed tak tragicznymi skutkami żywiołu.

Agencja RIA-Nowosti podaje, że władze lokalne w Krymsku w sobotę o godzinie 4.30 nad ranem uruchomiły syrenę alarmową. Mieszkańcy twierdzą tymczasem, że jej nie słyszeli.

Lokalna administracja wyliczyła, że w sumie pod wodą znalazło się około 4 tysięcy gospodarstw, a poszkodowanych zostało blisko 12 tys. ludzi.

Rosyjscy śledczy zajmują się również kwestią zbiornika retencyjnego w pobliżu Krymska, zazwyczaj zaopatrującego region w wodę pitną, lecz w sytuacjach zagrożenia zdolnego powstrzymać falę powodziową. Według nich spuszczono z niego wodę, lecz to nie ona spowodowała powódź. Także tamtejsza zapora nie nosi żadnych śladów uszkodzeń.

Putin poszkodowanym obiecał wysokie odszkodowania. Rodziny ofiar mają otrzymać pomoc w wysokości 2 mln rubli (równowartość 210 tys. zł).

Oprócz władz wsparcie zaoferowały sąsiadujące z Federacją Rosyjską państwa Kaukazu. Oferty pomocy humanitarnej czy wysłania grup ratowników nadeszły z Armenii i Gruzji - państwa, które w 2008 roku wdało się w krótką wojnę z Rosją.

"Na polecenie Micheila Saakaszwilego gruzińscy ratownicy gotowi są udać się do Kraju Krasnodarskiego drogą powietrzną lub morską w celu wzięcia udziału w operacjach ratowniczych i walce z żywiołem" - poinformowała rzeczniczka prezydenta Gruzji.

Według wcześniejszego komunikatu służb prasowych Kremla prezydent Putin ogłosił poniedziałek, 9 lipca, dniem żałoby. W związku z tym w całym kraju oraz w rosyjskich placówkach dyplomatycznych za granicą flagi państwowe zostaną opuszczone do połowy masztu. Kancelaria prezydencka rekomenduje też państwowym kanałom telewizyjnym i instytucjom kulturalnym ograniczenie programów rozrywkowych.