Ministerstwo Sportu i Turystyki analizuje, czy zawiadomić prokuraturę w sprawie sprzedaży biletów z puli rządowej na portalu aukcyjnym. Chodzi o bilety na półfinał, ćwierćfinał i jedno ze spotkań grupowych Euro 2012. Resort powiadomił już UEFA.

Jak wyjaśniła PAP rzeczniczka ministerstwa Katarzyna Kochaniak, decyzja o tym czy zostanie powiadomiona prokuratura powinna zapaść w czwartek.

Bilety pochodziły ze specjalnej puli "Government of Poland", dzielonej m.in. pomiędzy resorty zaangażowane w przygotowania i zabezpieczenie Euro.

"Pula liczyła 2 tys. biletów i została podzielona pomiędzy różne instytucje, resorty. Przykładowo resort zdrowia dostał 52 bilety, które mogli zakupić pracujący w nim urzędnicy" - powiedziała Kochaniak. Zaznaczyła, że to w jaki sposób dzielone były bilety w konkretnym resorcie i kto miał możliwość ich kupienia zależało od instytucji. "Urzędnik nie mógł jednak zgodnie z regulaminem kupić więcej niż dwa bilety na mecz i nie mógł ich odsprzedawać innym osobom" - podkreśliła.

Tymczasem ministerstwo sportu odkryło, że na jednym z popularnych portali aukcyjnych ktoś próbuje sprzedać bilety z adnotacją "Government of Poland" na czwartkowy półfinał Niemcy-Włochy. Okazało się również, że ta sama osoba oferowała bilety na ćwierćfinał i jedno ze spotkań fazy grupowej - w sumie pięć.

"Szybko ustaliliśmy o jaki resort i jakiego urzędnika chodzi" - zaznaczyła Kochaniak. Bilety wystawiała na aukcję inna osoba, której urzędnik przekazał je lub odsprzedał. "Próbowała to zrobić z dużym zyskiem. Przykładowo bilety na półfinał kosztowały po 1080 zł każdy. Próbowano je sprzedać za 1200 dolarów za dwa" - zaznaczyła.

Ustalenie urzędnika było możliwe m.in. dlatego, że ministerstwo sportu dostawało informacje o tym kto kupił bilety i komu ewentualnie je przekazał.

Według RMF FM chodzi o wysokiego rangą urzędnika, jednego z byłych wiceministrów zdrowia.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz pytany o sprawę powiedział, że bilety były rozprowadzane zgodnie "z bardzo precyzyjnie opisaną procedurą". "Każdy, kto te bilety nabywał, podpisywał regulamin, który zobowiązywał go do takich a nie innych zasad postępowania z tymi biletami" - dodał.

Zaznaczył, że resort nie ma kompetencji do śledzenia losów biletów, które ktoś kupił, a "pełna odpowiedzialność spoczywa w rękach tego, kto podpisywał regulamin zakupu biletów na turniej Euro".