Ojciec małego Szymona z Będzina zeznał w prokuraturze, że jego konkubina często biła syna, gdyż denerwowała się, że jest lekko opóźniony - dowiedziała się Gazeta.pl.

Beata Ch., matka Szymona, tuż po zatrzymaniu przez policję twierdziła, że chłopiec zginął przez przypadek podczas zabawy ze starszą siostra, która miała skoczyć mu na brzuch. Kobieta ze strachu - jak twierdziła - postanowiła ukryć ciało.

Z kolei Jarosław R., który przez kilka godzin woził w bagażniku ciało syna, miał zeznać śledczym, że Szymon wypadł matce podczas zabiegów pielęgnacyjnych i uderzył się w jakiś mebel.

Jednak jak ustaliła Gazeta.pl, podczas przesłuchania w prokuraturze ojciec Szymona zmienił swoje zeznania i opowiedział śledczym, iż Beata Ch. bardzo często biła Szymona po całym ciele. "Miała łatwo wpadać w złość, bo uważała, że chłopczyk jest opóźniony" - twierdzi informator Gazety.pl.

To właśnie na podstawie tych zeznań Jarosława R. prokuratorzy postawili matce dziecka zarzut zabójstwa.

Kto z rodziny wiedział o śmierci Szymona?

Teraz śledczy badają, czy o śmierci Szymona mogli wiedzieć inni członkowie rodziny. Prokuratorzy nie wierzą bowiem, że ani dziadkowie, ani dorosłe już dzieci z poprzedniego związku Beaty Ch. przez dwa lata nie zauważyli, że Szymona nie ma w domu.

Tym bardziej, że - jak zauważa Gazeta.pl - to prawdopodobnie dzięki pomocy najstarszej córki Beacie Ch. udawało się oszukiwać otoczenie. Kiedy po wyłowieniu ze stawu w pobliżu Cieszyna ciała chłopczyka policja sprawdzała domy wszystkich rodzin mających dzieci w takim wieku, matka Szymona przed wizytą dzielnicowego "wypożyczyła" od córki swojego wnuka i wmówiła funkcjonariuszowi, iż to jej syn. Podobnie, kiedy dostała wezwanie z przychodni na szczepienie, Beata Ch. poszła tam z wnukiem.

Córka twierdzi, że nie znała intencji matki. Myślała, że babcia chce opiekować się wnukiem.

Dwa lata kłamstw

Parę z Będzina - kobietę i jej konkubenta - zatrzymano w sobotę. Po zatrzymaniu potwierdzili, że chłopiec znaleziony w Cieszynie to ich syn Szymon.

Prokuratura zarzuca 40-letniej Beacie Ch. zabójstwo; kobieta nie przyznała się do winy. Jej 41-letni konkubent Jarosław R. usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy dziecku, które znajdowało się w położeniu zagrażającym życiu, w połączeniu z nieumyślnym doprowadzeniem do śmierci; przyznał się do winy. Matce grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie, ojcu - do 5 lat więzienia. Oboje zostali aresztowani na 3 miesiące.

Zwłoki dziecka znaleziono w marcu 2010 r. w stawie na obrzeżach Cieszyna. Śledczy przez ponad dwa lata bezskutecznie starali się ustalić tożsamość dziecka i sprawców jego śmierci. W kwietniu śledztwo zostało umorzone. Przełomem w sprawie okazał się anonimowy telefon do MOPS w Będzinie. Dwa tygodnie temu osoba przedstawiająca się jako sąsiadka poinformowała, że od dawna nie widziała jednego z dzieci sąsiadów - Szymona.