Policja działała skutecznie, szybko i bez zbędnej brutalności - ocenił premier Donald Tusk, komentując zajścia na warszawskich ulicach przy okazji meczu Polska-Rosja. Premier nie wykluczył, że może jeszcze dojść do zatrzymań w związku z tymi zdarzeniami.

Po zajściach, do których doszło we wtorek w Warszawie, gdzie odbył się mecz Polska-Rosja, policja zatrzymała ok. 180 pseudokibiców, w większości polskich i rosyjskich.

"Od wielu miesięcy było wiadomo, że mecz Polska-Rosja będzie meczem podwyższonego ryzyka i będzie prawdziwym testem dla organizatorów, policji i kibiców obu drużyn" - mówił Tusk dziennikarzom w Sejmie. Jak zauważył, temu meczowi towarzyszyły również "inne konteksty, napięcia i emocje". Dodał, że były przewidywania, iż może dojść do prób konfrontacji między najbardziej agresywnymi grupami kibiców. "Swoje dołożyły informacje o wrocławskich wydarzeniach i film w internecie, pokazujący atak grupy rosyjskich kiboli na stewardów, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę" - powiedział premier.

W ocenie Tuska, "biorąc pod uwagę emocje i niepokój, towarzyszący przygotowaniom do tego meczu, ilość kibiców, znaczenie sportowe (...) zajścia były bardzo ograniczone w swojej skali". Jednak - według szefa rządu - "nic nie tłumaczy tych, którzy atakują gości". "Z uznaniem przyjąłem słowa ubolewania i przeprosin ze strony wielu osób publicznych, w tym prezydent Warszawy, bo jako gospodarze powinniśmy przede wszystkim czuć się odpowiedzialni za bezpieczeństwo wszystkich gości, niezależnie z jakiego kraju przyjeżdżają" - zaznaczył premier.

Jak powiedział, we wtorek głównym zadaniem policji było niedoprowadzenie do większej skali zajść, "do sytuacji, w której w burdach mogłyby uczestniczyć nie pojedyncze osoby, ale setki, tysiące ludzi".

Według premiera, policja była skuteczna godząc dwie potrzeby: nieeskalowanie napięcia i niebrutalizowanie swoich działań, a jednocześnie była konsekwentna wobec bezpośrednich sprawców zadym. "W dalszym ciągu analizujemy udział innych osób w tych zamieszkach i mam nadzieję, że w ciągu kilkunastu godzin zatrzymania będą trwały i będziemy eliminowali na czas mistrzostw kolejnych chuliganów, którzy zaangażowali się w burdy" - powiedział Tusk.

Jak dodał, do późnych godzin nocnych wraz szefem MSW Jackiem Cichockim otrzymywali komunikaty i monitorowali sytuację w Warszawie. "Największe obawy towarzyszyły temu, co może się stać bezpośrednio po meczu. Mieliśmy sygnały, że istniało poważne ryzyko wbiegnięcia po meczu na murawę kibiców drużyny gości. Stąd obecność policji na stadionie (...), dzięki czemu nie doszło tam do żadnego zajścia" - podkreślił.

Zdaniem szefa rządu, działania policji, ale i działania mediów przyczyniły się do tego, że "emocje opadły" po meczu Polska-Rosja i "nie mieliśmy do czynienia z dramatycznymi zdarzeniami".

"Policja działała skutecznie, reagowała szybko i bez zbędnej brutalności. To, że nie nad wszystkim udało się zapanować - nie ma cudów" - mówił Tusk.

Pytany o ewentualne zaostrzenie prawa o zgromadzeniach, Tusk powiedział, że nie należy mieszać kwestii zgromadzeń, protestów społecznych, manifestacji politycznych z "bandyterką na ulicach". "Dzisiaj problemem jest dokończenie wojny z kibolstwem, chuligaństwem i bandytyzmem, którego drobnym przejawem były wtorkowe zdarzenia" - podkreślił.

Premier pytany był również, czy Polska powinna przepraszać kogokolwiek za wtorkowe wydarzenia na ulicach Warszawy. "To nie Polska i nie Rosja starły się na ulicach Warszawy. Naszym zadaniem jest wyłapać wszystkich chuliganów i przykładnie ich ukarać" - odparł Tusk. "Tam nie doszło do jakiejś historycznej bitwy polsko-rosyjskiej, tylko kilkuset durniów z jednej i drugiej strony, jak to bywa w każdym kraju w Europie, usiłowało udowodnić, że są ważniejsi od zwykłych ludzi, od Mistrzostw Europy i tym damy nauczkę - czy to byli Polacy czy Rosjanie, czy ktokolwiek inny" - dodał.

Dopytywany o echa warszawskich wydarzeń w zagranicznej prasie, Tusk powiedział, iż nie zauważył "najmniejszej różnicy w relacjonowaniu meczu i zdarzeń w Warszawie, od innych takich sytuacji, gdziekolwiek takie zdarzenia mają miejsce".

"Pamiętam starcia kibiców holenderskich i angielskich na Mistrzostwach Europy w Belgii i Holandii i dla mediów to jest czołówka, to są efektowne zdjęcia i to zdarzenia (...) Nie mam najmniejszego wrażenia, by światowa czy europejska opinia publiczna była szczególnie przygnębiona tym, co zdarzyło się w Warszawie. Wczorajsze zdarzenia w Warszawie swoją skalą nie zbliżyły się do podobnych zdarzeń na wszystkich tego typu imprezach, które miały miejsce w Europie, we wszystkich bez wyjątku państwach" - ocenił Tusk. Według niego, Warszawa, mimo, że mieliśmy do czynienia z meczem wyjątkowego ryzyka, okazała się bezpieczniejszym miastem niż wiele innych miast, które organizowały w przeszłości tego typu imprezy.