Około 6 tys. mieszkańców regionu Emilia-Romania, na północy Włoch, zwróciło się po niedzielnym trzęsieniu ziemi z prośbą o zapewnienie miejsc w miasteczkach namiotowych i ośrodkach noclegowych - poinformowały w środę miejscowe władze.

W wyniku wstrząsu o sile 5,9 w skali Richtera zginęło siedem osób. Zanotowano również duże zniszczenia, zwłaszcza w rejonie Modeny i Ferrary. Runęło dużo zabytków architektury, liczących nawet setki lat.

Poinformowano, że strażacy skontrolowali dotychczas około 2200 budynków mieszkalnych w całym regionie, z których 98 procent uznano za nadające się do użytku. Do sprawdzenia pozostało im jeszcze kilka tysięcy gmachów, w których stwierdzono różnego rodzaju szkody.

Technicy odkrywają jednak cały czas kolejne budynki, którym grozi zawalenie. Jednym z nich jest siedziba magistratu w miasteczku Mirandola koło Modeny, do którego nie można nawet wejść.

Nie wszyscy ludzie jednak chcą powrócić do swych domów. Obawy budzą trwające wciąż wstrząsy wtórne. Od niedzieli do środowego poranka było ich 229. Niektórzy nadal spędzają noce w samochodach. "Wstrząsy wywołują niepokój. Za każdym razem, gdy ziemia znów się trzęsie, strach jest ogromny"- powiedziała przedstawicielka władz regionalnych Paola Gazzolo.

We wtorek rząd Mario Montiego ogłosił stan kryzysowy na terenach, dotkniętych trzęsieniem ziemi i wyasygnował na natychmiastową pomoc 50 milionów euro. Straty w rolnictwie i przemyśle szacuje się na 250 milionów euro.

Przebywający w Udine, na północy Włoch, duchowy przywódca Tybetańczyków dalajlama przeznaczył 50 tysięcy euro na pomoc dla ludzi, którzy ucierpieli w kataklizmie.