Setki Białorusinów zaczęły pielgrzymować do drzewa w strefie czarnobylskiej, na którym mieszkańcy dostrzegają wizerunek Matki Boskiej z dzieciątkiem. Cerkiew uważa, że dopuszczają się świętokradztwa - pisze dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii".

Kilka dni temu mieszkańcy niemal opustoszałej po katastrofie w Czarnobylu wsi Hubarewiczy w obwodzie homelskim (południowy wschód Białorusi) zauważyli w miejscu po ściętym konarze drzewa kształt przypominający Matkę Boską tulącą Jezusa.

Wieść szybko rozniosła się po okolicy. "Przyjeżdżają już setki pielgrzymów nie tylko z naszego rejonu, ale też z sąsiednich, a nawet z Ukrainy. Teraz to miejsce nigdy nie pustoszeje. Nawet nocą są tu ludzie" - cytuje dziennik pracownika miejscowej rady wiejskiej.

Zdarzają się przypadki, że rodzice przywożą pod drzewo niepełnosprawne dzieci w nadziei na ich uleczenie. U jego stóp składane są cukierki, owoce, a nawet pieniądze. Mieszkańcy powiesili na pniu szarfy, tak jak tradycyjnie się robi z cudotwórczymi ikonami.

"Cudownych uzdrowień na razie nie było" - mówi jednak pracownik miejscowych władz.

Na wieść o cudzie pod drzewo przyjechał prawosławny biskup turowski i mozyrski Stefan, który oświadczył, że nie zauważył żadnego wizerunku Matki Boskiej. "Powiedział ludziom, że składanie pod drzewem pieniędzy i cukierków to pogaństwo i świętokradztwo" - cytuje dziennik pracownika miejscowego wydziału ideologicznego.

Przedstawiciel eparchii tłumaczy: "Ślad po gałęzi nie jest świeży. Ścięto ją jeszcze w 2010 r., o czym świadczą zaokrąglenia w młodej korze. Można w tym miejscu zobaczyć zarys prawego ramienia i głowy, jeśli wyobrazić sobie taki obraz. Ale komentarze tutejszych mieszkańców o cudownym wizerunku Matki Boskiej nie mają podstawy".

Dodał jednak: "Władyka powiedział, że będzie się modlić, by Pan dał o sobie znać".