Szpital Uniwersytecki w Krakowie musi zapłacić ponad 2,5 mln zł pacjentkom zakażonym w 2003 r. żółtaczką. Taki wyrok ogłosił w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Krakowie. Prawie połowa pacjentek zmarła i nie doczekała wyroku w tym procesie.

Sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, od którego odwołał się szpital i jedna z pacjentek. Na mocy tego wyroku szpital musi zapłacić 23 pacjentkom lub ich spadkobiercom blisko 1,3 mln złotych tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia i prawie drugie tyle tytułem odsetek liczonych od dnia wniesienia pozwu.

Szpital poniósł także koszty procesu w wysokości 200 tys. zł oraz apelacji (którą sąd uznał za niezasadną) w wysokości ok. 20 tys. zł.

Sprawa dotyczy pozwów 28 pacjentek Kliniki Ginekologii, Położnictwa i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, zakażonych w 2003 roku żółtaczką wszczepienną typu C.

Pierwsze pozwy od 23 pacjentek wpłynęły w2003 r.

Pierwsze pozwy przeciwko szpitalowi wpłynęły do sądu pod koniec 2003 roku. Złożyło je 19 pacjentek przebywających na oddziale ginekologii onkologicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Kolejne pozwy złożyły także inne zakażone pacjentki - sąd połączył je do wspólnego rozpoznawania.

Proces rozpoczął się w kwietniu 2005 roku. Do tego czasu zmarło 11 pacjentek; reprezentowali je spadkobiercy. W toku procesu sąd zasięgnął opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Stwierdzili oni, że szpital ponosi odpowiedzialność za spowodowanie zakażenia u większości pacjentek.

Sąd dysponował także wynikami kontroli Sanepidu, które mówiły o licznych nieprawidłowościach w szpitalu, m.in. popękanych fotelach zabiegowych i skorodowanych narzędziach chirurgicznych. Na podstawie zebranych dowodów w czerwcu ub.r. sąd okręgowy wydał wyrok uwzględniający roszczenia 23 pacjentek, dotyczące kwot od 40 do 100 tys. zł.

Sąd zasądził też byłym pacjentkom odsetki za okres, kiedy sprawa była rozpatrywana. W uzasadnieniu podkreślił, że wymiar wyrządzonej szkody został zwielokrotniony na skutek faktu, że zakażenie dotknęło prawie wyłącznie osoby chore na nowotwór bądź będące w ciąży.

W jednym przypadku - na podstawie opinii biegłych - sąd uznał, że związek przyczynowy między pobytem w szpitalu a zakażeniem nie jest wystarczająco uprawdopodobniony; jeden pozew wycofano, w sprawach trzech pacjentek postępowanie dowodowe jest kontynuowane.

Od tego wyroku odwołał się szpital oraz jedna z pacjentek. Sąd apelacyjny nie uwzględnił ich argumentów i wyrok utrzymał w mocy. Uznał, iż z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością pacjentki zostały zakażone w szpitalu, a przyznane im kwoty są odpowiednie.

"W pewnym sensie czuję satysfakcję, ale choroba cały czas jest w nas; czujemy strach, bo to jest taki cichy zabójca. Moja córeczka jest niepełnosprawna i to jest też prawdopodobna przyczyna jej stanu, bo diagnoza mówi, że jakiś wirus przeszkodził w momencie, kiedy słupek mózgowy się tworzył. Ze skutkami zakażenia będę więc borykać się całe życie, tyle tylko, że przez pewien czas finansowo będzie mi łatwiej" - powiedziała PAP po wyroku jedna z pacjentek.

Jak podkreśliła w rozmowie z PAP pełnomocniczka pacjentek Jolanta Budzowska, wybór, aby połączyć wszystkie pozwy do wspólnego rozpoznania, okazał się trafny. "Biegli i sąd mieli możliwość oceny skali problemu, a świadkowie zeznawali jednokrotnie. Gdyby rozdzielono te sprawy, szansa na wygraną byłaby mniejsza, a procesy trwałyby jeszcze dłużej. Wystarczy sobie wyobrazić, że większość świadków musiałby się stawić w sądzie blisko 30 razy" - powiedziała.

Podkreśliła także, że niemal połowa poszkodowanych kobiet nie dożyła wyroku i wyraziła ubolewanie, iż w sprawie nie doszło do zawarcia kilkakrotnie proponowanej ugody, która pozwoliłaby pacjentkom wcześniej otrzymać pieniądze, a szpitalowi uniknąć wysokich odsetek i kosztów procesu.

Na ogłoszeniu wyroku nie było przedstawiciela Szpitala Uniwersyteckiego. Jak poinformowała PAP rzeczniczka szpitala Anna Niedźwiedzka, szpital wstrzymuje się z komentowaniem wyroku do czasu zapoznania się z dokumentami sądowymi.

Wirusowe zapalenie wątroby typu C jest najpoważniejszą chorobą wątroby. Wirus ten często działa podstępnie i bezobjawowo; powodując chroniczną formę zapalenia wątroby, jest nierzadko przyczyną poważnych powikłań, takich jak marskość wątroby, rak wątroby lub choroby reumatyczne, encefalopatia i choroby skóry.