W uzasadnieniu wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka rozstrzelanie polskich oficerów nie jest – jak chciałaby Rosja – „nadużyciem władzy” przez wojsko i NKWD, tylko zbrodnią.
Rosja unika jednoznacznego uznania swojej odpowiedzialności (jako prawnego następcy ZSRR) za zbrodnię katyńską na drodze sądowej. Jedną z głównych przyczyn jest obawa przed odszkodowaniami, o które mogliby się ubiegać nie tylko Polacy, lecz także np. Bałtowie czy przedstawiciele innych narodów oraz sami Rosjanie, na których dokonywano komunistycznych zbrodni.
Wczorajszy wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka uznał Rosję za winną poniżającego traktowania krewnych ofiar Katynia. Choćby przez prokuratora Igora Bliziajewa, który usprawiedliwiał zbrodnię, mówiąc, że część jej ofiar była „szpiegami, sabotażystami i terrorystami”. Sędziowie obarczyli też Moskwę winą za niewystarczającą współpracę z trybunałem. Rosyjska prokuratura utajniła większość materiałów śledztwa prowadzonego w latach 1990 – 2004, w tym uzasadnienie jego umorzenia. – Utajnienie materiałów nie ma precedensu w rosyjskiej praktyce. Zgodnie z naszym prawem klauzula tajności wygasa już po 30 latach – wskazuje w rozmowie z DGP Aleksandr Gurjanow, szef sekcji polskiej organizacji Memoriał.
ETPC uchylił się od oceny trzeciego zarzutu: nierzetelnego śledztwa. Głosami 4:3 uznano, że naruszałoby to zasadę, iż prawo nie działa wstecz, skoro śledztwo rozpoczęło się przed ratyfikacją przez Rosję konwencji o prawach człowieka. Z drugiej strony sędziowie postawili sprawę jasno: rozstrzelanie polskich jeńców było zbrodnią wojenną i jako takie nie ulega przedawnieniu. Tymczasem prokuratura wojskowa w 2004 r. uznała masakrę za nadużycie władzy przez wojsko oraz NKWD i umorzyła śledztwo. Z kolei rosyjski wiceminister sprawiedliwości Gieorgij Matiuszkin zeznał w Strasburgu, że nie ma dowodów, iż jeńcy zostali rozstrzelani, a zatem powinno się ich traktować jako zaginionych.
Rosjanie jednoznacznie uznają winę władz ZSRR za wymordowanie polskich jeńców tylko wówczas, gdy deklaracje nie są prawnie wiążące. Stąd uchwała Dumy z 2010 r., w której stwierdzono, że „zbrodnia katyńska została popełniona na bezpośredni rozkaz Stalina”. Co do tego podstawowego faktu nie mają wątpliwości rosyjscy historycy, w podobny sposób wypowiadał się zarówno prezydent Dmitrij Miedwiediew (w wywiadzie dla kanału Russia Today), jak i premier Władimir Putin (w rozmowie w cztery oczy z Donaldem Tuskiem).
Co innego bowiem wywiady, a co innego wyrok sądu, który mógłby otworzyć drogę do rehabilitacji ofiar. Prawo rosyjskie nie przewiduje odszkodowań dla krewnych osób zamordowanych w czasach stalinowskich. Zgodnie z ustawą z 1991 r. mogą na nie liczyć jedynie ci, którzy przeżyli pobyt w łagrze. Mimo wysokiej inflacji nigdy nie zrewaloryzowano jednak kwot. – Za każdy miesiąc łagru można dostać 75 rubli (8 zł), przy czym odszkodowanie nie może przekraczać 10 tys. rubli (1100 zł). Ustawa dotyczy też obcokrajowców, ale z racji mizernych sum mało kto z niej korzysta – mówi DGP Artiom Malgin z polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych.
Gdyby jednak trybunał uznał wczoraj, że Rosja nie miała prawa umorzyć śledztwa, mógłby przyznać rodzinom wyższe odszkodowania niż w sumie 6,4 tys. euro zwrotu kosztów sądowych. Precedens mógłby zaś doprowadzić do lawiny podobnych pozwów ze strony innych ofiar represji, nie tylko z Polski, lecz także z Ukrainy, państw bałtyckich czy samej Rosji. A ich liczba idzie w miliony, podobnie jak w przypadku ofiar niemieckich zbrodni. Samemu Izraelowi i jego obywatelom Berlin wypłacił w sumie 25 mld euro odszkodowań za Holokaust.
– Nieoficjalne straszenie odszkodowaniami jest też metodą rosyjskich władz na uzasadnienie zablokowania śledztwa katyńskiego. Rosjanie mają widzieć, że Kreml dba o ich pieniądze – mówi Aleksandr Gurjanow. – Naszym zdaniem uchwała Dumy zamyka sprawę. Powrót na drogę sądową groziłby otwarciem drogi do nowych konfliktów – dodaje w rozmowie z DGP były wieloletni deputowany Jednej Rosji Konstantin Zatulin.

Odszkodowanie należy się tylko żywym: 8 zł za miesiąc łagru