Prezydent USA Barack Obama zapowiedział dokładne zbadanie doniesień, iż wysłani dla jego ochrony do Kolumbii agenci Secret Service zostali tam przyłapani w towarzystwie prostytutek.

Obama, który spędził w Kolumbii trzy dni w związku ze szczytem przywódców państw obu Ameryk, zaznaczył, iż od towarzyszącego mu w podróżach zagranicznych personelu ochronnego i wojskowego oczekuje "najwyższej przyzwoitości i uczciwości".

"Najwyraźniej to, o czym doniesiono, nie odpowiada tym standardom. Jeśli okaże się, że niektóre z przedstawionych w prasie zarzutów zostaną potwierdzone, to wtedy oczywiście będę rozgniewany" - oświadczył Obama na konferencji prasowej w Cartagenie, gdzie odbywał się szczyt.

11 agentów Secret Service zostało urlopowanych, a pięciu wojskowych zawieszono w obowiązkach służbowych w następstwie incydentu, do jakiego doszło jeszcze przed przybyciem prezydenta do Kolumbii.

Według lokalnego źródła policyjnego, Amerykanie zabrali pewną liczbę prostytutek do swego nadmorskiego hotelu w pobliżu miejsca, gdzie kwaterować miał Obama. Co najmniej jeden z członków prezydenckiej ochrony okazał swą odznakę służbową personelowi hotelowemu, domagając się, by pozwolono mu pozostać z kobietą.

Obama powiedział, że z ostateczną oceną poczeka do zakończenia wewnętrznego śledztwa Secret Service. "Oczekuję, że śledztwo będzie dokładne i oczekuję, że będzie rzetelne" - dodał.