System sterowania ruchem na posterunku w Starzynach, w pobliżu którego doszło w sobotę do katastrofy kolejowej, to urządzenia przekaźnikowe, nie komputerowe, ale sprawne i dobrze utrzymane - powiedział PAP dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach Adam Młodawski.

Dyrektor zakładu, pod który podlega teren, gdzie doszło do zderzenia pociągów, określił wyposażenie nastawni w Starzynach i w Sprowie (także w pobliżu miejsca wypadku) jako urządzenia "o różnym stopniu integracji".

"Posterunek w Starzynach jest wyposażony w urządzenia sterowania ruchem na wzór rozwiązań szwedzkich z połowy XX w. To stary system - w sensie wytworzenia - ale zainstalowane tu urządzenia pochodzą z przełomu lat 70. i 80. System działa pewnie, jest sprawny, poddajemy go systematycznym przeglądom" - mówił Młodawski.

W Sprowie funkcjonuje urządzanie cyfrowe najnowszej generacji. "To system polskiej produkcji - pewny, działający i sprawdzony także na innych obiektach" - powiedział szef kieleckiego ZLK.

Młodawski podkreślił, że urządzenia sterowania ruchem kolejowym mają spełniać dwie podstawowe funkcje - zapewnić bezpieczeństwo ruchu pociągów i podnosić jakość ruchu. "Urządzenia w Starzynach na pewno gwarantują bezpieczeństwo. Co do podnoszenia jakości ruchu nie jest to szczyt możliwości, bo sterowanie jest tu bardziej prymitywne pod względem technologicznym w porównaniu z urządzeniami z drugiego posterunku" - dodał.

W 2011 r. w Starzynach wymieniono napędy zwrotnicowe. Na szlaku kolejowym pomiędzy Starzynami a Sprową zainstalowano tzw. blokadę liniową półsamoczynną dla obu torów. Blokada służy do regulowania wjazdów pociągów na szlak - system ma nie dopuścić do wyprawienia pociągu na tor, jeżeli jest on zajęty przez inny tabor.

"Wygląda to tak, że jeżeli posterunek Sprowa ma wolny tor, to może wyprawić pociąg na szlak w kierunku Starzyn. W czasie, gdy tor jest zajęty, nie można na niego wpuścić innego pociągu z żadnej ze stron. Dopiero gdy skład dojedzie do Starzyn i przejdzie tzw. miejsce sygnałowe, to wówczas dyżurny ruchu, obsługując tę blokadę, potwierdza dyżurnemu w Sprowie, że pociąg dojechał. Wówczas można wyprawić na ten szlak kolejny pociąg" - tłumaczył Młodawski.

Torem pierwszym zwykle dysponuje Sprowa, drugim - Starzyny. "W razie potrzeby można to odwrócić i jeździć torem nr 1 i 2 w obu kierunkach, ale tylko z jednej strony. Gdy przywilej wyprawienia pociągu dla danego toru ma jeden posterunek, to nie ma go drugi" - podkreślił rozmówca PAP.

Jak mówił Młodawski, o tym, że przed katastrofą jeden z pociągów pojechał pod prąd, zdecydowała źle ustawiona zwrotnica w Starzynach. Dodał, że dzięki urządzeniom zainstalowanym na posterunku dyżurni mogą zaobserwować poprawność nastawienia zwrotnicy.

"To, że droga jest wolna od taboru - na zwrotnicach i torze prostym - nie jest kontrolowane tylko i wyłącznie okiem dyżurnego ruchu, tylko przez tzw. system kontroli niezajętości torów i rozjazdów. Może być on zbudowany na różnych elementach technicznych. Posterunki w Sprowie i Starzynach są w takie systemy wyposażone" - powiedział Młodawski.

Jak tłumaczył dyrektor, zanim semafor przy torze wyświetli sygnał zezwalający na jazdę pociągu, musi mieć przygotowaną tzw. drogę przebiegu. "Czyli zwrotnice, po których pociąg będzie się przemieszczał, muszą być ułożone na odpowiedni, wolny tor i cała ta droga musi być wolna od taboru" - mówił.

Jeżeli taki semafor się wyświetli, to wówczas wszystkie zwrotnice w drodze przebiegu są umownie zamykane. "Nie da się ich się już przełożyć żadnym przyciskiem, elementem na pulpicie nastawczym. Zwyczajowo ustawienie tych zwrotnic przygotowuje się, używając przycisku do przestawienia zwrotnic" - powiedział dyrektor.

Przestawienie zwrotnic jest rejestrowane w systemie odpowiednim położeniem urządzeń, np. przekaźników, jest to także sygnalizowane na pulpicie i monitorze, co widzi dyżurny ruchu.

Jak mówił Młodawski, gdy pociągi znajdą się na tym samym torze, to można je zatrzymać w trybie alarmowym za pomocą przycisku radiostop - umieszczonego zarówno w lokomotywie, jak i na posterunku.

"Naciśnięcie przycisku powoduje automatyczne hamowanie wszystkich pojazdów trakcyjnych. Ale maszyniści bądź dyżurni ruchu muszą najpierw zorientować się, że pociągi jadą tym samym torem i tworzą zagrożenie. Dyżurny ruchu mógłby to zaobserwować na posterunku dzięki wskaźnikom albo musiałby sobie przypomnieć, że zrobił wcześniej błąd" - ocenił dyrektor.

W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin pod Zawierciem zderzyły się czołowo pociągi z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych. Dyżurnemu ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach prokuratura zamierza postawić zarzut nieumyślne spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym.