Sól techniczna badana w laboratoriach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego i Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu nie jest groźna dla zdrowia - poinformował we wtorek wielkopolski inspektor sanitarny Andrzej Trybusz.

Jak powiedział Trybusz, w laboratoriach przebadano pięć próbek soli jadalnej i peklosoli pobranych w obracającej tym produktem firmie ZPS Łojewski z Książa Wielkopolskiego i w jednej z hurtowni. Badaniem objęto 13 parametrów, m.in. zawartość azotynów, metali, azotanów i siarczanów.

We wtorek zostały opublikowane wstępne opinie dotyczące soli, sporządzone przez: Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny w Warszawie, Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach, Konsultanta Krajowego w dziedzinie Toksykologii Klinicznej.

Opinie zostały sporządzone na podstawie składu tzw. soli wypadowej, określonego w normie zakładowej producenta - zakładów Anwil S.A. we Włocławku. Norma ta została określona na podstawie badań składu soli wypadowej przez laboratorium zakładowe. Według niej chlorek sodu - potocznie zwany solą kuchenną - stanowi co najmniej 96 proc. masy takiej soli, ma ona zawierać również nie więcej niż 4 proc. wagowo 10-krotnie uwodnionego siarczanu (VI) sodu oraz nie więcej niż 30 mg na 1 kg żelazocyjanku potasu. Z kolei pH (wskaźnik kwasowości) roztworu takiej soli ma się zawierać w przedziale 5-9 (pH neutralne to 7 - PAP).

Siarczan (VI) sodu, zwyczajowo zwany solą glauberską, jest stosowany jako środek przeczyszczający w dawkach 10-20 g dla dorosłego i 5-10 g dla dziecka. W opinii przyjmuje się, że spożywając dziennie 200 g mięsa i jego produktów, spożywa się 4-6 g zawartej w nich soli. Przyjmując maksymalną zawartość siarczanu sodu (4 proc.) to dzienne spożycie ok. 0,25 g siarczanu sodu, podczas gdy Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności uznaje, że bezpieczna dzienna dawka jonów siarczanowych to ponad 400 mg. Tymczasem 0,25 g 10-krotnie uwodnionego siarczanu sodu zawiera 76 mg tych jonów - prawie 9 razy mniej.

Z opinii wynika też, że w zbadanych w 2011 r. partiach soli z Anwilu siarczanu sodu było poniżej 2 proc. wagowo - dawka ta jest jeszcze mniejsza.

Zgodnie z regulacjami PE dopuszczona zawartość żelazocyjanku potasu (używanego jako substancja przeciwzbrylająca) to 20 mg na kilogram, a sam związek jest klasyfikowany jako substancja bezpieczna. Z przedstawionych przez Anwil badań wynika, że w 2011 r. w partiach soli wypadowej stwierdzano od 11 do 27 mg/kg żelazocyjanku potasu, podczas gdy norma zakładowa to 30 mg/kg. Oznacza to, że razem z solą wypadową można spożyć kilka mg tego związku.

Opinie przypominają, że dawki śmiertelne żelazocyjanku w przypadku podania doustnego szczurom są rzędu kilku gramów na kilogram masy ciała.

W przypadku metali: magnezu, wapnia, żelaza, manganu, niklu, kobaltu czy glinu, dawki możliwe do przyjęcia z solą określono jako "bardzo niskie, nieistotne dla zdrowia". Zawartość kadmu i rtęci oznaczono na poziomach porównywalnych do zawartości w soli spożywczej - mieszczących się w normach.

Jak poinformował na konferencji prasowej Trybusz, wyniki przeprowadzonych badań mieszczą się w określonych dla soli jadalnej normach, z wyjątkiem niewielkiego przekroczenia w jednej próbce zawartości siarczanów.

"Przedstawione wyniki nie wskazują na możliwość wystąpienia szkodliwych skutków zdrowotnych po spożyciu produktów, do wytworzenia których używana była badana sól" - zapewnił.

Choć badania wykazały, że poziom zanieczyszczeń w tej soli nie był tak wysoki, by miał wpływ na zdrowie konsumentów, nie znaczy to, że taki produkt powinien być używany przy produkcji żywności - dodał. "Sól tak produkowana, przechowywana, konfekcjonowana nie spełnia żadnych norm sanitarnych i nigdy nie powinna się znaleźć w obrocie spożywczym" - podkreślił.

"Na razie nie mamy żadnych dowodów na to, że ta sól działa szkodliwie na zdrowie. Mamy za to ewidentne dowody na to, że jest to sól zafałszowana. W związku z tym produkty z tą solą nie mogą być wprowadzane do dalszego obrotu. Jeśli żywność, w której produkcji wykorzystano taką zafałszowaną sól, jest już w obrocie, ona będzie dalej sprzedawana. Natomiast nowa żywność podejrzewana o to, że taką sól zawiera, już sprzedawana nie będzie" - dodał.

Wielkopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii Lesław Szabłoński poinformował w trakcie konferencji, że w laboratoriach Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynaryjnego przebadano trzy próbki soli zabezpieczonej przez CBŚ i wyniki były zbliżone do wyników badań WSSE.

Prowadzone badania są efektem ustaleń CBŚ i poznańskiej prokuratury. Wynika z nich, że trzy firmy - dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna z woj. wielkopolskiego - mogły sprzedawać miesięcznie tysiące ton niejadalnej soli (będącej odpadem przy produkcji chlorku wapnia i używanej do posypywania zimą dróg) jako sól spożywczą. Proceder ten mógł trwać kilka lat.

Firmy kupowały tzw. sól wypadową (odpad przy produkcji chlorku wapnia, używany m.in. do posypywania zimą dróg) i sprzedawały jako spożywczą. Sól trafiała głównie do odbiorców hurtowych, wytwórni wędlin, przetwórni ryb, mleczarni, piekarni, skąd w produktach mogła trafić do sklepów w całym kraju.

Z ustaleń CBŚ wynika, że każda z trzech firm miesięcznie sprzedawała mniej więcej tysiąc ton soli. Kupowały ją jako tzw. sól wypadową - po mniej więcej 130 zł za tonę - i sprzedawały jako spożywczą po mniej więcej 400 zł. Zarabiały na tym rocznie po kilka milionów złotych. W sprawie zatrzymano do tej pory pięć osób. Usłyszały zarzuty wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka (z przepisów ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia), za co może grozić do pięciu lat więzienia.

Policja i służby weterynaryjne prowadziły kontrole firm na terenie całego kraju. Podczas kontroli zabezpieczono do badań próbki z prawie tysiąca ton soli niejadalnej. W sprawie przesłuchano też kilkudziesięciu świadków, głównie odbiorców soli, którzy nie mieli świadomości, że dostarczana im sól nie jest spożywcza.

Prokurator Generalny Andrzej Seremet poprosił bydgoską prokuraturę o informacje dotyczącącą śledztwa, które umorzyła w 2006 r., a które dotyczyło właśnie oszustw z solą wypadową. Sprawę opisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza". Z jej informacji wynika, że Urząd Kontroli Skarbowej w Bydgoszczy wiedział o zanieczyszczonej soli już w 2002 r., a prokuraturę poinformował o tym w 2005 r. W aktach sprawy przewijało się m.in. nazwisko jednej z zatrzymanych obecnie osób.