Ukraińskie przygotowania do Euro dały zarobić przede wszystkim powiązanym z władzą magnatom finansowym
Wygrali oni bowiem najbardziej atrakcyjne przetargi. Ogólny obraz przygotowań jest niejednoznaczny. Kibiców przywitają supernowoczesne stadiony, przyzwoite lotniska i dworce. Ale reszta infrastruktury pozostawia wiele do życzenia. Do tego dochodzi masa skandali korupcyjnych, które towarzyszą przetargom. W Charkowie np. metro wyposażono w nowe ławki. Jak obliczono, koszt jednej z nich jest porównywalny z ceną samochodu klasy B.
Początkowo ukraińscy eksperci sugerowali, że ciężar przygotowań do imprezy wezmą na siebie miejscowi oligarchowie. Okazało się jednak, że 80 proc. wydatków musiał ponieść budżet państwa. W sumie Ukraina wydała 65,3 mld hrywien (25,3 mld zł). Jedynie w Charkowie miejscowy magnat Ołeksandr Jarosławski pokrył większą część wydatków. Opłacił 50 proc. kosztów gruntownej przebudowy lotniska. W całości z jego kieszeni sfinansowano rekonstrukcję stadionu charkowskiego Metalista, budowę bazy treningowej, akademii dla młodych piłkarzy, a nawet pierwszego w Charkowie pięciogwiazdkowego hotelu.
W Doniecku Rinat Achmetow, sponsor rządzącej Partii Regionów i najbogatszy człowiek przestrzeni postsowieckiej, zadowolił się jedynie rekonstrukcją stadionu Szachtara, którego jest właścicielem. Resztę kosztów poniósł budżet. Mimo to – obok telewizji państwowej – to właśnie jego kanały Ukrajina i Futboł otrzymały prawo transmisji spotkań podczas mistrzostw Europy. Nie bez problemów zdołano przebudować stadion olimpijski w Kijowie, a także postawić od zera obiekt we Lwowie. Arena Lwiw została otwarta w listopadzie 2011 r.
Kto zarobił na przygotowaniach? Wystarczy spojrzeć na zwycięzców przetargów. Doniecki Altkom tylko w minionym roku otrzymał zamówienia warte w sumie 7 mld hrywien (2,7 mld zł). Koncern jest powszechnie wiązany z wicepremierem odpowiadającym za przygotowania do mistrzostw, multimilionerem Borysem Kołesnikowem. Altkom zajmował się m.in. przebudową lotnisk we Lwowie i w Doniecku oraz remontami dróg łączących miasta organizatorów mistrzostw. 2 mld hrywien (770 mln zł) pozyskał AK Inżynirinh, także związany z donieckimi elitami władzy. Spółka zajmowała się m.in. rekonstrukcją stadionu w Kijowie.
Ukraińcy zmodernizowali też połączenia drogowe. Długie odcinki dróg łączących stolicę ze Lwowem, z Charkowem i Donieckiem zostały gruntownie przebudowane, choć na niektórych trasach roboty wciąż trwają. Kijów nadal czeka na 10 nowoczesnych pociągów, które na kredyt od koreańskiego banku zgodził się dostarczyć Hyundai. Dzięki nim czas podróży z Kijowa do Doniecka – jak obiecuje Kołesnikow – ma się skrócić z 11 godz. do 5,5 godz., a z Kijowa do Lwowa – z 8 godz. do 4,5 godz. Pociągi mają jeździć od 15 maja, jednak wystarczą problemy przy odbiorach technicznych, by na inaugurację mistrzostw nie zdążono.
Kibice na Ukrainie muszą się też liczyć z barierą językową. Milicjanci przeszli co prawda kursy angielskiego, a dworcowe kasjerki otrzymały pięciojęzyczne rozmówki, ale porozumienie się z nimi w jakimkolwiek języku poza ukraińskim bądź rosyjskim (we Lwowie można próbować po polsku) wciąż graniczy z cudem.