Prezydent Barack Obama powinien zrezygnować z prób przeforsowania w ONZ rezolucji wzywającej do ustąpienia prezydenta Baszara el-Asada w Syrii i formować "koalicję państw ochotników", która usunęłaby reżim siłą - ocenia "Wall Street Journal".

W sobotę Rada Bezpieczeństwa ONZ głosowała nad projektem rezolucji potępiającej przemoc w Syrii i wzywającej do demokratycznych zmian. Rosja i Chiny zablokowały przyjęcie dokumentu, korzystając z prawa weta.

Zdaniem konserwatywnego dziennika po wecie Rosji i Chin nie należy oglądać się na ONZ, lecz doprowadzić do usankcjonowanej przez NATO akcji zbrojnej w Syrii. W taki właśnie sposób doszło do interwencji Sojuszu przeciw Serbii w 1999 roku w obronie kosowskich Albańczyków - przypomina "WSJ" w komentarzu redakcyjnym.

"Także wtedy Rosja starała się powstrzymać świat przed działaniem. Jednak prezydent Bill Clinton zignorował wtedy Radę Bezpieczeństwa i stanął na czele koalicji, aby powstrzymać Slobodana Miloszevicia przed ludobójstwem dokonywanym na Albańczykach w Kosowie" - pisze dziennik.

Barack Obama powiedział jednak, że konflikt w Syrii powinien zostać rozwiązany bez interwencji militarnej. "Nie każda sytuacja pozwala na wojskowe rozwiązanie, jakie widzieliśmy w Libii. Myślę, że możliwe jest rozwiązanie (konfliktu w Syrii) bez uciekania się do zewnętrznej akcji zbrojnej" - powiedział prezydent w poniedziałkowym wywiadzie dla telewizji NBC.

W poniedziałek Waszyngton zamknął ambasadę USA w Damaszku. Jej działalność została zawieszona, a jej personel opuścił kraj - ogłosił Departament Stanu. Zadanie reprezentowania amerykańskich interesów w Syrii przejęła Polska.

Wśród ekspertów w USA przeważa przekonanie, że upadek syryjskiego reżimu jest kwestią czasu. Sugerują oni, że będzie to wspólnym efektem powstania i sankcji.