Ruch Palikota sprzeciwia się podpisywaniu porozumienia ACTA - poinformował w poniedziałek lider partii Janusz Palikot. Jego zdaniem porozumienie to ogranicza wolność internetu i zawiera anachroniczne rozwiązania.

"Ryzyko utraty niezależności przez internet i fatalna, anachroniczna polityka społeczna, które się kryje za tym porozumieniem międzynarodowym, to są główne powody, dla których chcemy to odrzucić i chcemy zaapelować do prezesa Rady Ministrów o niepodpisywanie tego porozumienia" - powiedział Palikot na konferencji prasowej w Lublinie.

Zapowiedział, że list Ruchu Palikota do szefa rządu Donalda Tuska będzie opublikowany na stronie internetowej partii.

Według Palikota ACTA jest "pewnego rodzaju rewolucją" dlatego, że próbuje egzekwować ochronę własności intelektualnej, ale przy tej tej okazji ma miejsce próba wpisania "czegoś w rodzaju cenzury czy też kontroli politycznej nad internetem w skali świata".

Palikot uważa, że ACTA znacznie ograniczy wolność wymiany myśli w internecie, który jego zdaniem jest "współczesną ateńską agorą", czyli miejscem gdzie spotykają się ludzie i dyskutują, o czym chcą i kiedy chcą.

Internet to siła

Palikot podkreślił, że internet może mieć ogromną siłę, co szczególnie widać w systemach totalitarnych; podał tu przykłady walki o wolność internetu w Chinach czy rolę internetu w rewolucji w krajach arabskich. "Dzisiaj internet jest jedynym masowym miejscem na świecie niekontrolowanym przez świat polityczny" - ocenił.

Według posła problem ACTA staje się szczególnie ważny w przededniu rewolucyjnych zmian w kształcie i funkcjonowaniu mediów. Przywołał w tym kontekście prognozy mówiące o zanikaniu gazet w papierowych wydaniach, zacieraniu różnic między prasą, radiem, telewizją i rosnącej w tym procesie roli internetu. Palikot uważa, że wprowadzenie mocniejszych narzędzi kontroli w tej dziedzinie może być próbą zablokowania tej "niezależnej rzeczywistości medialnej".

Respektowanie restrykcyjnych przepisów dotyczących praw własności intelektualnej - w ocenie Palikota - jest dobre dla wąskiej grupy ludzi, która czerpie z tego zyski, ale nie służy rozwojowi całego świata. Jego zdaniem anachroniczne jest myślenie, że sposobem na rozwiązywanie problemów jest stosowanie opartych o karanie mechanizmów nadzoru.

Uderzyć w prywatne konta, a nie instytucji

Proszony o ocenę sposobu protestu przeciwników ACTA poprzez blokowanie stron rządowych, Palikot powiedział, że to błąd, bo politycy mogą to wykorzystać skutecznie na swoją korzyść. "Ja bym zachęcał tych animatorów i raczej dokuczał prywatnie. Tusk ma swego facebooka, Platforma ma swoją stronę internetową. Dokuczać nie państwu, dając argument w sprawie bezpieczeństwa czy niebezpieczeństwa, a dokuczać tym ludziom, żeby odczuwali presję z tym związaną" - powiedział.

Według Palikota "taki rodzaj ściemy, jaką Graś zaserwował, że rząd jest tak popularny, że zawiesiły się strony" było kompromitacją dla rządu. "Jak się przesadza z kłamstwem i propagandą, to się staje to śmieszne. Rząd Platformy stał się śmieszny" - mówił Palikot.

ACTA czyli porozumienie przeciw obrotowi podróbkami

ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności intelektualnej w ogóle, również w internecie. Zdaniem obrońców swobód w internecie może prowadzić to do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem.

W związku z tym porozumieniem w weekend internauci zablokowali w Polsce kilka stron internetowych administracji państwowej. Nie można było wejść m.in. na strony Sejmu, premiera, kancelarii premiera, MON i resortu kultury.

Rada UE decyzję o podpisaniu ACTA podjęła podczas polskiej prezydencji na posiedzeniu 15-16 grudnia 2011 z udziałem ministrów rolnictwa i rybołówstwa, pod przewodnictwem Marka Sawickiego. Podpisanie miało nastąpić 26 stycznia w Tokio, ale w poniedziałek minister administracji i cyfryzacji Michał Boni powiedział, że w tym terminie może do tego nie dojść.