W wyemitowanym w środę wywiadzie telewizyjnym prezydent Niemiec Christian Wulff oświadczył, że nie zamierza zrezygnować z urzędu mimo utrzymujących się nacisków wobec niego w związku z zatajeniem prywatnego kredytu i wywieraniem nacisku na prasę.

W wywiadzie dla obu ogólnoniemieckich telewizji publicznych ARD i ZDF Wulff zaznaczył, że sprawuje swą funkcję z radością i że nie dopuścił się żadnego nielegalnego postępowania.

W połowie grudnia dziennik "Bild" ujawnił fakt zatajenia przez Wulffa pożyczki w kwocie ponad 500 tys. euro na zakup domu, którą w roku 2008 jeszcze jako premier krajowy Dolnej Saksonii otrzymał od żony biznesmena Egona Geerkensa.

W poniedziałek "Bild" poinformował, że Wulff próbował zapobiec opublikowaniu artykułu na temat pożyczki, telefonując w tym celu do redaktora naczelnego gazety i grożąc sankcjami prawno-karnymi.

W środowym wywiadzie prezydent przyznał, że telefon ten był "ciężkim błędem". Uznał jednocześnie za bezpodstawny stawiany mu zarzut zbyt powolnego informowania opinii publicznej, skoro jego adwokaci obszernie odpowiedzieli na około 400 zapytań ze strony dziennikarzy. W czwartek wszystkie szczegóły na ten temat zostaną opublikowane w internecie.

Wulff zaprzeczył, by jego telefon był przejawem chęci tłumienia wolności prasy. Jak zaznaczył, chodziło mu o to, by przesunąć termin publikacji o jeden dzień, do czasu jego powrotu z podróży zagranicznej. Dodał, iż przeprosił "Bilda", a przeprosiny te zostały przyjęte.

Niemiecka opinia publiczna jest w sprawie Wulffa podzielona. 46 proc. obywateli uważa, że powinien podać się do dymisji; taki sam odsetek opowiada się za jego pozostaniem na urzędzie. Wynik taki dał sondaż instytutu badań opinii publicznej Forsa, przeprowadzony 3 stycznia wśród 1005 respondentów.