Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo w sprawie rozpowszechniania bez zezwolenia w mediach informacji z postępowania dotyczącego prok. Marka Pasionka - poinformowała PAP w poniedziałek rzeczniczka prasowa tej prokuratury Renata Mazur.

Postępowanie to - wszczęte na początku lipca - miało związek z opublikowanym w połowie czerwca w "Gazecie Wyborczej" artykułem pt. "Cafe pod agentem". Dziennik pisał m.in., że w czerwcu 2010 r. w warszawskiej kawiarni Pasionek spotkał się z pracownikami CIA i FBI, stałymi rezydentami w ambasadzie USA w Polsce. Wcześniej inna stołeczna prokuratura umorzyła wątek rozpowszechniania informacji ze śledztwa dotyczącego Pasionka przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej".

Prok. Mazur powiedziała PAP, że śledztwo umorzone zostało 27 grudnia 2011 r. "wobec niewykrycia sprawcy". "Prokurator podejmując decyzję oparł się na zgromadzonym materiale dowodowym, czyli przede wszystkim dokumentach i zeznaniach kilkunastu świadków, w tym autora artykułu i przedstawiciela prokuratury wojskowej" - zaznaczyła. Podkreśliła także, że w związku z tą sprawą prokuratura nie występowała o billingi dziennikarzy jak również żadnych innych osób.

Publikacje medialne dotyczyły postępowania w sprawie Pasionka i ujawnienia nieuprawnionym osobom, w tym dziennikarzom, informacji z badania przez prokuraturę katastrofy smoleńskiej. Sprawę dotyczącą Pasionka prowadziła początkowo Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. W czerwcu zeszłego roku śledztwo trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Prokuratura badała m.in. "ujawnienie osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową" oraz "rozpowszechnianie publiczne wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego". W sprawie badany był też wątek rozpowszechniania informacji ze śledztwa bez wymaganego zezwolenia przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej".

Ostatecznie Prokuratura Okręgowa w Warszawie w połowie grudnia umorzyła śledztwo w sprawie Pasionka. W wątku dotyczącym spotkania w czerwcu 2010 r. z przedstawicielami ambasady USA umorzenie uzasadniono "brakiem danych uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa". Z kolei w wątku rozpowszechniania informacji przez dziennikarzy sprawę umorzono z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu.

W końcu grudnia "Rzeczpospolita" napisała, że wojskowi prokuratorzy analizowali billingi i esemesy dziennikarzy śledczych Macieja Dudy z TVN24.pl i Cezarego Gmyza z "Rz". "Rz" podała, że prokurator wojskowy zażądał od operatorów telefonicznych wykazu wszystkich połączeń dziennikarzy z ponad połowy 2010 r., zwrócił się też o wykaz oraz treść otrzymanych i wysyłanych przez nich esemesów.

Płk Mikołaj Przybył z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zaznaczał, że informacje podane przez "Rz" na ten temat są nierzetelne, a w części nieprawdziwe. Jak dodawał, w toku śledztwa poddano analizie połączenia, jakie wykonywał z telefonu służbowego prokurator Pasionek, i inne połączenia telefoniczne wykonywane przez prokuratorów posiadających informacje stanowiące tajemnicę śledztwa.

"Prokuratura sprawdzała wyłącznie billingi prokuratorów i występowała o dane użytkowników lub właścicieli telefonów, z którymi ci prokuratorzy się kontaktowali. W momencie występowania do operatora o takie dane, prokurator prowadzący sprawę nie miał pojęcia, czy rozmówcą sprawdzanych osób byli dziennikarze. Chcę podkreślić, że sprawdzaliśmy billingi prokuratorów, a nie dziennikarzy" - podkreślał Przybył.

Dziennikarze zapowiedzieli zaś, że złożą w sprawie zażalenie do sądu oraz zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez wojskowych prokuratorów.