Większość brukselskich komentarzy po polskiej prezydencji w Radzie UE jest pozytywnych lub bardzo pozytywnych. Bardziej niż konkretne rezultaty półrocznej pracy, rozmówcy PAP chwalą polski entuzjazm, zaangażowanie młodych urzędników i zabiegi o jedność UE.

"To była widoczna prezydencja, choć trzeba pamiętać, ze po wejściu w życie Traktatu z Lizbony rola prezydencji rotacyjnych została ograniczona. Polsce udało się zademonstrować poczucie zaufania i pewności siebie, pokazać jako kraj, który chce odgrywać ważną rolę i wysuwać ważne postulaty" - powiedział PAP ekspert European Policy Centre Janis A. Emmanouilidis.

Tę pewność siebie oraz proeuropejski kierunek Polski, dodał ekspert, było słychać podczas wystąpień polskiego premiera, prezydenta oraz ministrów, a zwłaszcza przemówienia szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego w Berlinie. "Mimo, że Polska nie jest w euro, a kryzys euro zdominował ostatnie półrocze, to Polsce udało się wysłać w tych trudnych czasach ważny sygnał, że zabiega o stabilność wspólnej waluty - powiedział Emmanouilidis. - To było słychać w Brukseli, Strasburgu a nawet w Berlinie".

Na dobrą atmosferę, jaką udało się wytworzyć wokół Polski, wskazywał także niemiecki eurodeputowany CDU Elmar Brok, w PE od 1980 roku. "Myślę, że to była bardzo dobra prezydencja. Zarówno z praktycznego punktu widzenia, bo uzgodniono trudną nowelizację Paktu Stabilności i Wzrostu, budżet UE na 2012 rok oraz członkostwo Chorwacji w UE, ale ważne było też to, że największe z nowych państw członkowskich wniosło entuzjazm do UE. Zostaliśmy nieco wytrąceni z dotychczasowej rutyny" - powiedział Brok. On też podkreślił wagę wystąpienia szefa polskiej dyplomacji w Berlinie.

Niewielu komentatorów wskazuje na to, co się nie udało, usprawiedliwiając brak postępu czy decyzji w tej czy innej sprawie kryzysem euro albo zewnętrznymi, niezależnymi od Polski czynnikami. Jeśli się jednak przyjrzeć realizacji polskich priorytetów sprzed pół roku, to można wytknąć to i owo - mówią.

"Polska założyła rozwój przez wzrost gospodarczy, tymczasem wzrost jest niemal ujemny. Kolejny priorytet to Europa otwarta, a jest wręcz przeciwnie. Nie tylko nie rozszerzono Schengen o Rumunię i Bułgarię, ale wciąż samo Schengen jest kwestionowane np. we Francji. Polityka obronna? Też bez postępu, bo nikt w kryzysie nie ma pieniędzy na nowe operacje cywilne czy wojskowe" - podsumował unijny dyplomata.

Podobnie, zdaniem tego dyplomaty, "nie wyszło" z ambicjami co do wschodniej polityki UE, choć "oczywiście nie z polskiej winy". "Były oczekiwania, że Europa będzie kształtować nowy ład na Wschodzie, a jest rosnąca niestabilność i wielki znak zapytania, bo te kraje, nawet te, które mają demokratyczne rządy, raczej nie chcą powielać europejskiego modelu" - powiedział, wskazując m.in. na Ukrainę.

Jako konkretny sukces ocenia się natomiast realizację autorskiego projektu ministra Sikorskiego o małym ruchu granicznym UE z Kaliningradem. "To dla Rosja wskazówka, ze Polska ma wobec niej pozytywną agendę" - powiedział PAP unijny dyplomata.

Zdaniem byłej komisarz, eurodeputowanej PO Danuty Huebner, głównym wyzwaniem polskiej prezydencji było stworzenie przekonania, że Polska jest odpowiedzialnym członkiem UE, który zabiega o wspólny interes unijny i stabilność. "I to się zdecydowanie udało" - powiedziała Huebner. Jej zdaniem "nie ma dziś żadnych argumentów, że Polska coś sobie załatwiła tą prezydencją", natomiast jest dobrze przygotowany grunt pod start negocjacji ws. wieloletniego budżetu UE na lata 2014-20.

"Nawet w najbardziej intymnych rozmowach nie słyszałam ani jednego słowa krytyki polskiej prezydencji - zapewniła Huebner. - Polska pozostawia po sobie bardzo dobry wizerunek".

W Brukseli docenia się też dobrze przygotowaną, w większości młodą polską administrację. "Prezydencja została przeprowadzona poprawnie, z ludźmi o kompetencjach na wysokim poziomie. Prezydencja pokazała, że Polska ma sprawną administrację oraz to, co jest cechą polską: mobilizację absolutnie wszystkich. Zaangażowanie było widać także wśród młodych polskich urzędników pracujących w unijnych instytucjach" - powiedział jeden z polskich urzędników KE.

Dobre przygotowanie chwalił także szef komisji budżetowej w PE Alain Lamassoure, który razem z polską prezydencją wynegocjował budżet UE na rok 2012. "Udało się przyjąć porozumienie na czas, mimo trudności fiskalnych w całej Europie" - podkreślił. "To była pierwsza polska prezydencja, a taki debiut jest trudny dla każdego kraju. Ale odniosła duży sukces, bo była bardzo dobrze przygotowana, z bardzo kompetentnymi ludźmi zarówno na politycznym, jak i administracyjnym poziomie" - ocenił.

Rozmówcy PAP zgodnie wskazują, że kryzys wspólnej waluty absolutnie zdominował ostatnie miesiące w UE i tym samym ograniczył rolę Polski, nie będącej członkiem strefy euro. "Nawet w najczarniejszych snach nie przewidywaliśmy takiego rozwoju kryzysu, co było poza możliwością oddziaływania polskiej prezydencji" - powiedziała Huebner.

Niemniej Polsce udało się zakończyć negocjacje ws. tzw. sześciopaku, czyli pakietu legislacyjnego wzmacniającego dyscyplinę finansów publicznych, na razie głównego instrumentu, jakim dysponuje UE w walce z kryzysem. Eksperci podkreślają także duży postęp w negocjacjach wielu innych, rozmaitych regulacji finansowych. Polska odegrała też aktywną rolę w przygotowaniach ostatniego szczytu UE poświęconego zmianie traktatu UE (ws. dalszej integracji gospodarczej i zarządzania eurolandem). Zajęła stanowisko w imieniu większej grupy państw spoza euro, przeciwko pogłębianiu UE na Europę dwóch prędkości.

"Polska pracowała nad przekonaniem wielu innych państw niebędących członkami euro, by zobowiązały się do nieblokowania zmiany traktatu UE" - powiedział Emmanouilidis.

I choć ostatecznie okazało się, że zmiana traktatu UE jest niemożliwa z powodu weta Londynu, to wszystkie krajów spoza euro (poza Wielka Brytanią) zadeklarowały wstępną wolę przyłączenia się do traktatu międzyrządowego ws. dalszego wzmacniania dyscypliny finansów publicznych.

Hubner uważa za najważniejsze, by Polska po zakończeniu prezydencji nie zmniejszyła zaangażowania w integrację europejską. "Bardzo łatwo jest stracić dobrą reputację, natomiast trudno ją przywrócić" - ostrzegła.

"Miną dwa miesiące i nikt już nie będzie pamiętał o polskiej prezydencji, bo pamięta się tylko złe rzeczy i spektakularne potknięcia" - ironizował natomiast urzędnik KE.