Polska prezydencja nie pozwoliła na przecięcie "europejskiego statku na pół" - mówił w środę w Parlamencie Europejskim Jacek Saryusz-Wolski (PO). Z kolei w ocenie Tomasza Poręby (PiS) polska prezydencja była słaba, wycofana i mało ambitna.

Podczas debaty nad wystąpieniem premiera Donalda Tuska, który podsumował polskie przewodnictwo w Radzie UE, Saryusz-Wolski podkreślił, że polska prezydencja miała ambitne priorytety.

"Dynamiczna gospodarka, otwarta Unia na sąsiadów i nowych członków, bezpieczna w wymiarze militarnym i energetycznym. Sądzę, że życie potwierdziło celny wybór tych priorytetów, ale jednocześnie życie stworzyło bardzo trudne warunki do ich realizacji" - powiedział europoseł PO, wskazując m.in. na kryzys finansowy.

"Polska prezydencja dzierżyła ster statku europejskiego pewną ręką i pan, panie premierze osobiście, i nie pozwoliła przeciąć tego europejskiego statku na pół" - oświadczył.

Jednak - jak mówił - powstały nowe dylematy. Pierwszy to ustrój UE, wyłaniający się z kryzysu, "czy więcej Europy wspólnotowej, czy więcej międzyrządowych egoizmów". "Polska prezydencja dała celne wskazania, diagnozę, więcej wspólnoty" - uznał.

Drugim dylematem - jak mówił - było to, jak uniknąć podziału Europy na tzw. dwie prędkości. Saryusz-Wolski zaznaczył, że Polska rozpoczynała swoją prezydencję "w Unii 17+10", a kończymy ją w "Unii 27-1". "Sądzę, że to jest najcenniejszy rezultat na końcu naszej prezydencji" - ocenił.

Wcześniej w debacie polską prezydencję chwalili liderzy frakcji EPL - Joseph Daul oraz socjaldemokratów - Martin Schulz. Daul zgodził się z oceną sytuacji i celów UE, przedstawionych przez Tuska. "To jest nasza Europa, to są nasze cele" - mówił. "Przekazał pan wizję Europy dumnej ze swoich wartości, ze swojego sukcesu, Europy mającej zaufanie do zdolności wpływu na cały świat. Podzielamy tę wizję. Paradoksalnie kryzys, przez który przechodzimy, może być wspaniałą szansą, żeby Europejczycy snów stali się entuzjastyczni" - dodał.

Schulz ocenił z kolei, że polska prezydencja "bez żadnych wątpliwości" była najlepszą w ciągu ostatnich lat. Jak dodał, rząd i polscy urzędnicy wykazali się ogromnym profesjonalizmem.

Olle Schmidt z frakcji liberałów i demokratów uznał, że Tusk - w trakcie prezydencji - prowadził politykę prawdziwie europejską. "Sprostaliście wielkim wyzwaniom" - podkreślił. Bas Eickhout z frakcji zielonych podziękował Tuskowi za wysiłki podjęte w walce z kryzysem finansowym. Jak ocenił, polska prezydencja nie spisała się natomiast jeśli chodzi o kryzys klimatyczny.

Krytycznie do osiągnięć prezydencji odnieśli się polscy europosłowie opozycji.

"Chciałbym zawsze w tej izbie móc dobrze mówić o poczynaniach polskiego rządu, o prowadzonej przez niego polityce zagranicznej, ale niestety te sześć miesięcy polskiej prezydencji nie dają i zwyczajnie takiej możliwości. W moim odczuciu to prezydencja słaba, wycofana, mało ambitna" - oświadczył Poręba.

W jego opinii, polska prezydencja "od początku przyjęła bardzo złe założenie, że będziemy w UE jako Polska tylko i wyłącznie administrować". "Nie będziemy proponować żadnych ważnych, ambitnych celów zarówno sobie, jak i UE, chociażby tych z wyrównaniem dopłat rolniczych w UE. Wiadomo - dysproporcje są bardzo duże i Polska jako kraj rolniczy powinna się w sposób szczególny tę sprawą zająć. Żałuję, że tak się nie stało" - powiedział.

Jego zdaniem, Polska była również bierna jako prezydencja "w kontekście kryzysów, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach". "Arabska wiosna ludów, wojna w Libii, przypomnę, to nie Polska, ale to Francja organizowała szczyt europejski w tej sprawie. Kryzys finansowy - to nie Polska, ale to Niemcy organizowały szczyt europejski w tej sprawie. Partnerstwo Wschodnie, którego (...) szczyt miał miejsce w Polsce - kompletna klapa, nie było żadnej konkluzji" - powiedział. Według Poręby, polska dyplomacji zamiast doprowadzić do konkluzji szczytu, zajmowała się kampanią wyborczą.

"Ale jest coś, co przelało czarę goryczy. To jest ubiegłotygodniowy szczyt UE w Brukseli, milcząca zgoda Polski za tamtymi propozycjami sprzecznymi ze zdrowym rozsądkiem i logiką, polegającymi na tym, że (...) biedne kraje członkowskie będą płacić za ratowanie strefy euro" - oświadczył europoseł PiS.

Słów krytyki nie szczędził także Jacek Kurski z Solidarnej Polski. "Jestem dzisiaj rozdarty pomiędzy dumą i rozczarowaniem. Dumą z faktu, że Polska i Polacy sprawowali prezydencję. Rozczarowaniem z wyników tej prezydencji" - mówił.

Zwracając się do Tuska dodał, że premier mógł zainicjować dyskusję na temat ujednolicenia dopłat bezpośrednich dla rolnictwa. Jego zdaniem, nie ma żadnego powodu dla którego polski rolnik przez kolejne lata ma mieć o 150 euro do hektara mniej niż rolnik niemiecki. W jego ocenie, polska wieś przez to straci miliardy euro w ciągu kolejnych lat.

Zdaniem Kurskiego, premier mógł zaproponować także zawieszenie lub uchylenie pakietu klimatycznego ze względu na kryzys w Europie. Jak mówił, pakiet ten sprawi, że ceny prądu w Polsce wzrosną o 100 proc. w przeciągu 8-10 lat.

Jak dodał premier mógł zainicjować również dyskusję i "wpisać gaz łupkowy jako koło zamachowe europejskiej solidarności eneregetycznej, gwarantującej rozwój naszego kraju, bezpieczeństwo energetyczne Europy".

"Nie zrobił pan żadnych z tych rzeczy. To będzie skutkowało miliardami euro straty dla naszego kraju i historyczna odpowiedzialność za to spadnie na pana. W zamian zaproponował pan zmianę architektury europejskiej i zmianę reguł, odejście od wspólnoty równych narodów na rzecz dyktatu wielkich mocarstw, z których pański minister w specyficznym hołdzie w Berlinie prosił o przywództwo w Europie" - powiedział Kurski.

Na słowa Kurskiego i Poręby zareagowała europosłanka Lena Kolarska-Bobińska, która stwierdziła, że chyba nie rozumieją na czym polega istota prezydencji. "Prezydencja to nie jest miejsce, gdzie się załatwia narodowe sprawy i interesy. Prezydencja to jest miejsce, gdzie się załatwia sprawy europejskie, gdzie się doprowadza do pewnych rozwiązań, koncyliacji" - zaznaczyła.

Pozytywnie do osiągnięć polskiego rządu odniósł się europoseł SLD Bogusław Liberadzki. Ocenił, że po prezydencji węgierskiej i premierze Viktorze Orbanie, Tusk "wniósł świeżą atmosferę wiary w projekt europejski, nawet europejski entuzjazm". "Prezydencja polska była prezydencją aktywną, odgrywała rolę prezydencji europejskiej" - uważa. Jak podkreślił, w sprawach europejskich Tusk miał wsparcie lewicy w Polsce i lewicy europejskiej.

W jego ocenie, "zabrakło podjęcia nowych inicjatyw w kreowaniu nowych miejsc pracy, polityki społecznej w skali europejskiej, zwiększającej bezpieczeństwo ekonomiczne rodzin, a także postępu w sprawach podatku od transakcji finansowych czy eurobligacji". "Była dobra wola, duży wysiłek, w rezultacie jest dużo do zrobienia. Czy dało się zrobić więcej w ciągu 6 miesięcy, nie sądzę" - podsumował europoseł Sojuszu.



Marek Migalski z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ocenił, że Tusk zasłużył sobie na krytykę. Podkreślił, że polska prezydencja była krytykowana przez Amnesty International za brak skutecznej polityki na Białorusi. Efekty szczytu Partnerstwa Wschodniego nazwał niesatysfakcjonującymi.

Krzysztof Lisek (PO) kontrował, że wszyscy przywódcy Partnerstwa Wschodniego chwalą Polskę za aktywność. Ocenił też, że przywódcy opozycji na Białorusi uważają Polskę za lidera wsparcia w Europie.

Austriacki europoseł Andreas Moelzer (niezrzeszony) ocenił, że w nacechowanym kryzysem półroczu Polska, nie będąc członkiem strefy euro, odgrywała rolę drugorzędną. "To Niemcy i Francja nadawały ton" - zaznaczył.

Przewodniczący KE Jose Barroso chwalił polski wkład w tworzenie nowej perspektywy finansowej, a także zaangażowanie na rzecz kompromisu wokół programu pomocy dla najuboższych. Barroso mówił też o polskim zaangażowaniu na rzecz instytucji unijnych. "Życzyłbym sobie, aby wszyscy szefowie rządów uznali wagę Parlamentu Europejskiego w równym stopniu co pan" - zwrócił się do Tuska.

"Nie może być tak, że Parlament Europejski jest rozgrywany przeciwko parlamentom krajowym" - zaznaczył Barroso.

"Polska prezydencja zjednała sobie Parlament Europejski za postawę godną i sprzyjającą dalszemu rozwojowi UE" - powiedział przewodniczący PE Jerzy Buzek na zakończenie debaty podsumowującej polską prezydencję w Strasburgu.

Tusk podziękował za współpracę Jerzemu Buzkowi

Sam Donald Tusk wyraził satysfakcję, że krytyczne głosy w PE w debacie podsumowującej polską prezydencję były w wyraźnej mniejszości. "Polska prezydencja wykonała zadania, co do których się zobowiązaliśmy, naprawdę skutecznie i dobrze" - przekonywał.

Premier odniósł się do krytycznego stanowiska frakcji zielonych ws. polskiego zaangażowania w walkę z kryzysem klimatycznym. Przyznał, że Polska nie jest awangardą ruchu na rzecz ochrony klimatu.

"Polskiej prezydencji w Durbanie (na konferencji nt. zmian klimatu) zależało przede wszystkim na tym, żeby Europa nie była osamotniona w wysiłkach proklimatycznych. Działania na rzecz ochrony klimatu są absolutnie priorytetowymi w UE, ale nie powinny być działaniami naiwnymi, a takie byłyby, gdyśmy podejmowali wyzwania, które nie są wyzwaniami globalnymi, to znaczy nie są podejmowane przez naszych partnerów spoza UE" - mówił szef polskiego rządu.

Tusk podziękował za współpracę Jerzemu Buzkowi. "Te sześć miesięcy, to było w jakimś sensie polskie sześć miesięcy w UE" - zauważył. Podziękował też za pomoc Jose Manuelowi Barroso. "Byłeś wielkim przyjacielem tej prezydencji i naprawdę bez ciebie ta prezydencja nie zakończyłaby się takimi efektami. Serdecznie dzięki" - zwrócił się premier do Barroso.

Tusk życzył również Danii - która po Polsce przejmuje prezydencję w Radzie UE - powodzenia i sukcesów. "Będziemy do waszej dyspozycji i wszystkich, którzy chcą wzmacniać Europę. W tej pracy możecie zawsze liczyć na Polaków" - zadeklarował.