Jeszcze nigdy Wielka Brytania nie była tak pozbawiona przyjaciół w UE jak po ostatnim szczycie w Brukseli - uważa dyrektor think tanku Centre for European Reform, Charles Grant. Według niego, wpływ Londynu na kształtowanie zasad wspólnego rynku zmniejszy się.

"Kraje takie jak Dania, Holandia, Polska i Szwecja, po których W. Brytania mogłaby spodziewać się zrozumienia, straciły cierpliwość do rządu Davida Camerona" - ocenił ekspert w swoim komentarzu.

Według niego, "samowykluczenie się Londynu (na szczycie UE) jest dla tych państw rozczarowaniem", ponieważ "zawsze chciały one, aby W. Brytania w UE była wpływowa dla zrównoważenia siły Niemiec i Francji i wolałyby, aby wszystkich 27 członków trzymało się razem".

Charles Grant napisał, że "wynik szczytu jest katastrofą dla W. Brytanii i zagraża spójności wspólnego rynku". Zauważył też, że oznacza podważenie głównej zasady brytyjskiej polityki zagranicznej, wymagającej obecności wszędzie tam, gdzie w UE zapadają decyzje, by mieć na nie wpływ.

Pisząc o kulisach brytyjskiego weta, ekspert zwrócił uwagę, że premier Cameron słusznie dążył do ochrony interesów bardzo ważnego dla gospodarki sektora usług finansowych, ale skrytykował jego bezkompromisowe stanowisko. "Większość finansowych regulacji rozstrzyga się w drodze kwalifikowanej większości głosów i zachodzi ryzyko, że nowe zasady mogą zaszkodzić temu żywotnemu brytyjskiemu narodowemu interesowi, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by W. Brytania była przegłosowana w sprawie ważnej finansowej regulacji. Gdyby Cameron gotów był pójść na kompromis, to mógłby osiągnąć porozumienie" - ocenił Grant.

W jego opinii, brytyjskie żądania "specjalnego traktowania" zirytowały prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, który nie miał zamiaru okazywać londyńskiemu City specjalnych względów. Także szefowie innych rządów uznali żądania Londynu za nieuzasadnione, a sposób ich przedstawienia za nietaktowny.

Brytyjskie ministerstwo finansów opracowało protokół domagający się zmiany procedury głosowania z większościowej na jednomyślną w kilku kwestiach istotnych dla City m.in. rozszerzenia uprawnień unijnych instytucji regulacyjnych, a także uniemożliwienia narodowym rządom wprowadzania ściślejszych wymogów odnoszących się do rezerw kapitałowych banków.

Protokół ten został przedstawiony działowi prawnemu rady ministrów w Brukseli zaledwie na jeden dzień przed szczytem. Rząd brytyjski nie zadbał o to, by zapewnić sobie poparcie dla swoich żądań przed ich przedstawieniem.

"Wygląda na to, że tzw. brytyjskie weto, które niczemu nie zapobiegło, zaszkodziło brytyjskim interesom" - ocenił Grant. - Pierwszy wniosek, który się nasuwa to taki, że rząd nie zapewnił City żadnej ochrony (...). Państwa, które przyjmą na siebie nowe ustalenia fiskalne będą się regularnie spotykać dla omówienia polityki gospodarczej. Kwestie wspólnego rynku takie, jak finansowe regulacje, z pewnością będą dyskutowane".

Ekspert dodał następnie, że "teoretycznie sprawy wspólnego rynku będą decydowane na szczeblu 27 członków UE. W praktyce zaś państwa nowego klubu (euro +) będą zbierać się w ścisłym gronie i przesądzać o wyniku głosowania o regułach wspólnego rynku, w tym takich, które dotyczą wspólnego rynku".

"Możliwe, że inny brytyjski rząd zdecyduje się odwrócić ten katastrofalny opt-out. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że W. Brytania będzie zmierzać w stronę izolacji, a niewykluczone, że nawet wyjścia z UE" - podsumowuje Grant.