Dzisiaj poznamy nowe ministerialne rozdanie. Donald Tusk nie chce bardzo mocnych postaci, które mogłyby mu zagrozić. Premier stawia na ludzi, których bez większego żalu będzie mógł wymienić w trakcie kadencji.
Premier Donald Tusk nie zamierza dzielić się władzą w swoim nowym rządzie. Poza nim samym coś do powiedzenia będą mieli jeszcze Jacek Rostowski, minister finansów, który musi przeprowadzić rząd przez kryzys, i Jan Krzysztof Bielecki, najbardziej zaufany doradca premiera. Rostowski może otrzymać nawet tekę wicepremiera. Bielecki ma z kolei pozostać w cieniu, na czele centrum strategicznego. Ta trójka będzie rozdawać karty.
Michał Boni, który dotychczas był jednym z głównych rządowych strategów, ma się zająć cyfryzacją. To oznacza jednocześnie, że zmaleje jego przełożenie na długofalową politykę rządu.
Pozostałych ministrów można podzielić na dwie grupy. Większość resortów gospodarczych ma trafić w ręce bardziej ekspertów niż polityków. Na czele Ministerstwa Środowiska ma stanąć Marcin Korolec, obecny wiceminister gospodarki. Zna się na kwestiach klimatycznych, a to będzie jedno z głównych wyzwań nowego ministra. Choć mniej życzliwi wytykają mu, że to on brał udział w negocjacjach niekorzystnego dla Polski pakietu klimatycznego.
Resort skarbu może przypaść wiceministrowi Mikołajowi Budzanowskiemu, który do tej pory zajmował się przede wszystkim energetyką. Minister rozwoju regionalnego ma pozostać Elżbieta Bieńkowska. Najpoważniejszą kandydaturą na nowego szefa MSWiA jest z kolei Jacek Cichocki, który obecnie nadzoruje prace służb specjalnych w kancelarii premiera. Uchodzi za fachowca, a Tusk mu ufa.
Druga grupa w rządzie to popularne, ale niegroźne z punktu widzenia pozycji Tuska twarze. Do niej zaliczają się Radosław Sikorski, szef MSZ, czy Jarosław Gowin, który ma zostać ministrem sprawiedliwości. Podobnie Joanna Mucha jako nowa minister sportu, Sławomir Nowak jako minister infrastruktury czy Bartosz Arłukowicz jako minister zdrowia – politycy znani, ale bez własnego zaplecza. Co więcej, nasze źródła w PO twierdzą, że Tusk buduje rząd zderzaków, w którym może dokonywać stosunkowo częstych rotacji. – Wygląda na to, że Tusk twórczo rozwija strategię Lecha Wałęsy – mówi jeden z polityków PO. Źródła rządowe zastrzegają jednak, że szef rządu może jeszcze zmienić zdanie dosłownie w ostatniej chwili. – Ostateczny skład gabinetu będzie znany dopiero wtedy, gdy ogłosi go sam Tusk – mówi „DGP” jeden z informatorów.
Ale wszyscy podkreślają, że Tusk dobiera sobie ekipę na trudne czasy, która nie będzie uprawiać własnej polityki. Tym bardziej że w rządzie będzie musiał się jeszcze liczyć ze zdaniem wicepremiera Waldemara Pawlaka, szefa ludowców.
Na dodatek rośnie mu coraz bardziej niezależny ośrodek władzy. Prezydent ponownie pokazał wczoraj po orędziu w Sejmie, w którym wezwał do reform, że ma własne zdanie na temat tego, co powinien robić rząd. Bronisław Komorowski zdecydowanie zdystansował się od pomysłów likwidacji ulg prorodzinnych. Z naszych informacji wynika jednak, że w expose ma być mowa raczej o wprowadzeniu w nich progresji. Poza tym szef rządu może zapowiedzieć ograniczenie przywilejów emerytalnych i wydłużenie wieku.
PRAWO
Kiedy nowy rząd będzie gotowy do działania
Nowy rząd premiera Donalda Tuska ma zostać zaprzysiężony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego w piątek rano. W południe premier wygłosi w Sejmie expose. Po kilkugodzinnej debacie posłowie będą głosować nad wotum zaufania dla nowego rządu. Gabinet musi uzyskać bezwzględną większość w Sejmie – oznacza to, że za rządem musi zagłosować większość posłów, a na sali sejmowej musi być ich co najmniej połowa. Ministrowie po uzyskaniu wotum przez rząd mogą od razu zabrać się do pracy. W praktyce jednak będą w ciągu kilku najbliższych dni dobierać sobie jeszcze współpracowników – głównie wiceministrów.
Mikołaj Budzanowski, minister skarbu MATERIAŁY PRASOWE / DGP
Joanna Mucha, minister sportu WOJCIECH GÓRSKI / DGP