Większość klubów parlamentarnych zgadza się, że potrzebne są zmiany w przepisach dotyczących demonstracji. Do propozycji prezydenta posłowie dorzucają też swoje pomysły. Z kolei PiS uważa, że należy skupić się na egzekwowaniu istniejącego prawa.

Prezydent Bronisław Komorowski w piątek, po starciach podczas obchodów Święta Niepodległości w Warszawie, zlecił prawnikom znalezienie rozwiązań, które - bez zmiany konstytucji - zmieniałyby przepisy o zgromadzeniach. Według prezydenta organizatorzy manifestacji powinni w większym niż obecnie stopniu ponosić odpowiedzialność za szkody i zniszczenia. Z kolei policja ma uzyskać prawo łatwiejszej identyfikacji osób zakrywających twarze. Komorowski ocenił, że prawo dotyczące demonstracji jest dobre, ale trudne do egzekwowania.

Jeżeli do Sejmu trafi projekt nowelizacji ustawy Prawo o zgromadzeniach, to prawdopodobnie będzie nad nim pracować komisja administracji i spraw wewnętrznych. W sobotę PAP poprosiła o komentarz posłów, którzy zasiadali w tej komisji w ub. kadencji. W obecnej kadencji jeszcze nie wybrano posłów do komisji.

Z pomysłami prezydenta zgadza się były szef MSWiA, a w ub. kadencji przewodniczący komisji Marek Biernacki (PO). Zaproponował również wprowadzenie zakazu organizowania demonstracji, których trasy się przecinają. "Dla mnie to jest fatalne, jeżeli jest manifestacja i ktoś robi kontrmanifestację. (...) Po prostu jeśli ktoś pierwszy zabezpieczy pewną trasę, to nikt inny tej trasy nie powinien naruszać. To jest rozwiązanie pochodzące ze Skandynawii. Pracowaliśmy nad tym na komisji po zdarzeniach na manifestacjach (podczas Święta Niepodległości) rok temu" - powiedział PAP Biernacki.

Zakaz kilku demonstracji w jednym czasie w danym mieście

Jeszcze dalej idzie Mieczysław Łuczak z PSL, w ub. kadencji zastępca Biernackiego w komisji. "Powinien być zakaz kilku demonstracji w jednym czasie w danym mieście. Jeżeli jest demonstracja to tylko jedna" - uważa poseł ludowców. Jego zdaniem zmiany należy zacząć od zaostrzenia kar za naruszanie prawa podczas manifestacji. Łuczak chce, by można było zdelegalizować zgromadzenie, gdyby pojawiła się na nim choć jedna osoba z zakrytą twarzą. Natomiast organizatorzy zgromadzeń - według posła PSL - powinni pokrywać koszty policyjnej interwencji oraz wydatki NFZ, gdyby poszkodowani np. trafili do szpitala.

Pomysły prezydenta dot. odpowiedzialności organizatorów oraz zakrywania twarzy podczas demonstracji popiera rzecznik prasowy klubu Ruch Palikota Andrzej Rozenek, choć zastrzega, że trzeba poznać szczegółowe propozycje. "Kierunek, w którym prezydent chce zmieniać prawo, jest jak najbardziej słuszny" - powiedział PAP. "Dorzuciłbym do tego taką zmianę, żeby nie można było dwóch przeciwstawnych manifestacji organizować w jednym miejscu" - powiedział Rozenek. "Nie można wylać dziecka z kąpielą. Możliwość demonstrowania jest immanentną cechą każdej demokracji. Nie możemy z kolei za bardzo ograniczyć tych praw" - zastrzegł.

Kary finansowe powinny ponosić osoby łamiące prawo, a nie organizatorzy

"Wielokrotnie zmieniamy prawo, a gdyby zapytać Polaków, to wątpię, czy czują się bezpieczni. Tak naprawdę bardziej chodzi o egzekwowanie prawa" - ocenił z kolei Adam Rogacki z PiS. Jego zdaniem kary finansowe powinny ponosić osoby łamiące prawo, a nie organizatorzy. "Trudno za wszystko winić organizatora, bo w tłum może się wmieszać np. 10 osób o niespecjalnie dobrych zamiarach, a potem organizator nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa" - zauważył Rogacki. Dodał, że trudno byłoby interpretować przepisy dot. zakrywania twarzy. "W tym roku mieliśmy piękną słoneczną pogodę podczas Święta Niepodległości, ale może zdarzyć się, że będzie ujemna temperatura. Rodzi się pytanie, czy osoba, która ma wtedy zawiązany szalik, ma ponosić karę tylko dlatego, że zabezpiecza się przed zimnem" - powiedział poseł PiS.

Zdaniem Stanisławy Prządki (SLD), wiceprzewodniczącej komisji w poprzedniej kadencji, prawdopodobnie jest potrzeba przyjęcia takich przepisów, które będą w stanie zapobiegać wydarzeniom, które miały miejsce w piątek. "Te wczorajsze przykre wydarzenia być może pokazują potrzebę jakichś korekt. Dzisiaj jeszcze nie umiem się odnieść w szczegółach, bo nie ma jeszcze konkretnych propozycji" - powiedziała Prządka. "Z całą pewnością w demokracji musi być możliwość organizowania manifestacji, ale one muszą mieć charakter typowo pokojowy" - podkreśliła.

Za tym, by spokojnie zastanowić się, czy potrzebne są zmiany przepisów, jeśli chodzi o swobodę manifestacji i wyrażania poglądów, opowiedział się w sobotę premier Donald Tusk. Jego zdaniem należy się skoncentrować na tym, by bezwzględnie tępić przejawy bandytyzmu i chuligaństwa, a prawo do manifestacji "nie powinno być prawem przesadnie limitowanym". Dodał, że jest zdecydowanym zwolennikiem zakazu zasłaniania twarzy.

Po zamieszkach piątkowych w stolicy zatrzymano 210 osób, w tym 95 obcokrajowców, głównie z Niemiec. Do szpitali odwieziono 30 osób, w tym 12 policjantów. Ogółem obrażenia odniosło 40 policjantów. Straty oszacowano na 72 tys. zł.