Od listopada obowiązują nowe przepisy IAAF. Jeden z nich mówi, że nie będą uznawane rekordy świata kobiet w biegach ulicznych, jeśli zawodniczki wystartują razem z mężczyznami. Dla takich zawodów będzie prowadzony oddzielny wykaz najlepszych wyników.

Zdecydowana większość imprez ulicznych na różnych dystansach jest mieszana. Na starcie stają zarówno zawodniczki, jak i zawodnicy. Wszyscy biegną razem, a po pokonaniu trasy, oprócz klasyfikacji generalnej (open), prowadzona jest oddzielna dla kobiet i mężczyzn.

"I tak może zostać, jednak gdyby któraś z zawodniczek uzyskała rezultat lepszy od rekordu świata, to nie będzie on oficjalnie uznany. Chodzi o to, aby rywalizacja była bardziej zdrowa. Zdarza się, przeważnie w maratonach, że kandydatka na rekordzistkę jest +ciągnięta+ przez paru zawodników, co może sprzyjać uzyskaniu lepszego czasu" - powiedział PAP sędzia IAAF, wiceprezes PZLA Janusz Rozum.

Niedoskonałość tego przepisu ciągnie się od siedmiu lat

Jego zdaniem niedoskonałość tego przepisu, który wzbudzał wiele kontrowersji, ciągnie się od siedmiu lat, kiedy to Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) zdecydowało się uznawać rekordy świata poza stadionem, zarówno w biegach, jak i chodzie sportowym.

"Wtedy należało uściślić zapis o warunki bicia rekordu świata przez kobiety. A teraz statystyków czeka weryfikacja wyników w biegach ulicznych. Anulowane zostaną te, gdzie zawodniczki startowały razem z zawodnikami" - zaznaczył Rozum.

I tak na przykład w maratonie Paula Radcliffe pozostanie rekordzistką świata, ale z gorszym czasem 2:17.42 uzyskanym w Londynie 17 kwietnia 2005 roku, kiedy to kobiety wyruszyły na trasę przed mężczyznami. Natomiast rezultat 2:15.25 z 13 kwietnia 2003 roku brytyjska lekkoatletka osiągnęła, także nad Tamizą, podczas biegu razem z zawodnikami.