PO liczy się z tym, że nie wystarczy jej głosów, by rządzić tylko z PSL. Jako plan B zakłada "wyciąganie" pojedynczych posłów z innych klubów, przede wszystkim z SLD. Pod uwagę bierze też współpracę z Sojuszem, ale pod warunkiem, że dojdzie w nim do zmiany przywództwa.

Sondażowe wyniki wzmacniają pozycję Donalda Tuska. Według źródeł PAP zblizonych do kierownictwa PO, Tusk chciałby powrotu do rządu Grzegorza Schetyny jako wicepremiera i ministra transportu. Ten jednak woli zostać w Sejmie jako marszałek Izby.

Politycy Platformy zapewniają, że chcą kontynuować współpracę z PSL. W nieoficjalnych rozmowach przyznają jednak, że mandaty PO i PSL mogą im nie wystarczyć, by rządzić samodzielnie. Ze źródeł PAP wynika, że Platforma nie chce jednak szukać trzeciego koalicjanta. W razie potrzeby będzie natomiast próbować wyciągać pojedynczych posłów ze wszystkich klubów, a zwłaszcza z SLD. Ma jej to ułatwić słaby wynik odnotowany przez Sojusz i rozczarowanie, jakie już dzisiaj głośno wyrażają politycy tej partii.

"Będziemy się uważnie przyglądać, co stanie się w najbliższych dniach z Grzegorzem Napieralskim i jego ekipą, bo to może nam znacząco ułatwić sprawę" - powiedział PAP jeden z liderów PO.

Inny rozmówca PAP twierdzi, że SLD mogłoby być także w ostateczności partnerem koalicyjnym dla PO, ale pod warunkiem, że stery w partii przejąłby "tandem Ryszard Kalisz i Leszek Miller, sterowani z tylnego siedzenia przez Aleksandra Kwaśniewskiego". "Na razie jednak poczekamy, jak politycy SLD rzucą się do gardła Napieralskiemu i będziemy obserwować rozwój wydarzeń" - dodał.

Według informacji PAP, PO nie będzie na razie prowadzić żadnych rozmów z Januszem Palikotem i jego partią. "Zobaczymy, jakich ludzi wprowadzi do Sejmu Palikot i jeśli będzie tam ktoś rozsądny, to też spróbujemy takie osoby przechwycić" - mówił rozmówca PAP.

Politycy PO przyznają, że współpracy z Palikotem nie wyobraża sobie przede wszystkim Grzegorz Schetyna.

Jeśli chodzi o współpracę z PSL, to, według źródeł PAP, w przypadku gdy ostateczne wyniki wyborów potwierdzą te sondażowe, to ludowcy nie mają co liczyć na wzmocnienie swojej dotychczasowej pozycji w rządzie. "PSL musi mieć bowiem świadomość, że w związku ze słabym wynikiem SLD, Sojusz staje się dla nas alternatywą do współpracy" - mówi nieoficjalnie polityk PO.

Bardzo dobre, sondażowe, wyniki wyborów bardzo wzmacniają pozycję Tuska, który będzie miał teraz większą swobodę w doborze składu swojego gabinetu; w jego rządzie na pewno mają zostać: Jacek Rostowski, Radosław Sikorski i Elżbieta Bieńkowska. Jak podaje źródło z kierownictwa PO, Tusk dobrze ocenia też pracę nowego szefa MON Tomasza Siemoniaka. Wolną rękę w sprawie pozostania w rządzie ma mieć Ewa Kopacz. W wypowiedziach po ogłoszeniu sondaży Kopacz deklarowała wolę kontynuowania pracy na stanowisku ministra zdrowia.

W gabinecie Tuska nie będzie natomiast miejsca dla Cezarego Grabarczyka.

Według rozmówcy PAP, premier Tusk chce, aby do rządu powrócił Grzegorz Schetyna jako wicepremier. Chciałby mu powierzyć nowy resort transportu, który ma powstać w zastępstwie Ministerstwa Infrastruktury. Schetyna jednak, jak mówi nieoficjalnie jeden z polityków PO, "broni się rękami i nogami przed rządową posadą". "Schetyna woli zostać ponownie marszałkiem Sejmu, gdyż ta funkcja umacnia jego pozycję i daje mu większą swobodę" - powiedział rozmówca PAP.

W poniedziałek ma dojść do rozmów kierownictwa PO na temat powyborczych scenariuszy. Niewykluczone, że Donald Tusk i Grzegorz Schetyna spotkają się także z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Z kolei w połowie tygodnia ma się zebrać zarząd krajowy Platformy.