Wyniki szczytu Partnerstwa Wschodniego w Warszawie świadczą o tym, że ten program unijnego sąsiedztwa przeżywa zastój, głównie z powodu problemów wewnętrznych w państwach PW - uważa francuski politolog Christian Lequesne.

Zdaniem Lequesne'a, francuskiego specjalisty od problemów rozszerzenia UE z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych (Sciences-Po), ostatni szczyt PW pokazał, że "zbliżenie Unii z krajami Partnerstwa wydaje się dziś mniej oczywiste niż dwa-trzy lata temu".

Entuzjazm po "kolorowych" rewolucjach opadł

"Szczyt wskazał na pewną stagnację, status quo Partnerstwa. Okazało się, że wielki entuzjazm, jaki panował w UE po "kolorowych" rewolucjach opadł z uwagi na wewnętrzną sytuację polityczną w tych krajach, zwłaszcza na Ukrainie" - podkreślił politolog w poniedziałek PAP.

W opinii eksperta, "nikt nie może zaprzeczyć, że np. Ukraina i Mołdawia są krajami europejskimi", ale obecna sytuacja polityczna w tych krajach, jak i warunki geopolityczne utrudniają dziś myślenie o ich przyszłym członkostwie w UE.

Specjalista widzi przyczyny tego stanu rzeczy przede wszystkim po stronie samych państw PW, ale także w krajach UE i Rosji.

Lequesne zauważył, że Rosja patrzy na rozwój PW niechętnie, gdyż postrzega je jako zagrożenie dla "swojej strefy interesów". Dodał, że ta tendencja może się wzmocnić, jeśli - jak się oczekuje - premier Władimir Putin powróci w przyszłym roku na Kreml.

Jednak w opinii politologa główną przeszkodą w rozwoju PW jest nie Moskwa, ale "utrata dynamiki zmian" w państwach należących do Partnerstwa, jak w Gruzji czy na Ukrainie.

"Jest normalne, że to co się stało z (byłą premier) Julią Tymoszenko (dla której ukraińska prokuratura żąda 7 lat więzienia) hamuje nieco Europejczyków" - ocenił Lequesne.

"Jednocześnie nie jest prawdą, że z obecnym prezydentem Wiktorem Janukowyczem Ukraina zdecydowała się postawić wszystko na rosyjską kartę. Janukowycz nie jest przeciw UE, ale jest możliwe, że nie będzie się mocno opierał presji rosyjskiej" - uważa francuski politolog.

Lequesne podkreślił, że "nie powinno się porzucać Ukrainy i zostawiać ją premierowi Władimirowi Putinowi". Dodał, że także dlatego bardzo ważne jest zaplanowane przez UE podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.

"Należy kontynuować (zbliżenie z Ukrainą), nawet jeśli rząd nie jest demokratyczny" - zaznaczył Lequesne.

Według niego, inną przeszkodą w rozwoju PW jest nikłe zainteresowanie sąsiedztwem ze Wschodem ze strony zachodnich państw UE. Oprócz skupienia się Zachodu na skutkach "arabskiej wiosny" wynika to również, zdaniem eksperta, z interesów łączących Niemcy czy Francję z Rosją.

"Sądzę, że kanclerz Angela Merkel - ze względu na interesy ekonomiczne swojego kraju - nie zrobi nic, żeby zaszkodzić Rosji. Niemcy nie wybiorą nigdy Ukrainy, jeśli to narazi ich interesy z Moskwą" - ocenił politolog.

Nieobecność Sarkozy'ego może być odebrana jako znak

Zauważył też, że nieobecność prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego w Warszawie może być odebrana jako znak, że władze w Paryżu nie są zaangażowane w PW.

Lesquesne ocenił przy tym jako "niezwykle nowatorską" obecną dyplomację polską, gdyż "jest ona bliska ruchom demokratyzacyjnym w tych państwach, a jednocześnie umiała nawiązać dialog z Rosją". Aby rozwinąć Partnerstwo Wschodnie, "Warszawa powinna mieć mocnych sojuszników - Berlin i Paryż, ale to teraz nie jest faktem" - zauważył.

W opinii francuskiego eksperta, cała UE ma racjonalne powody, by interesować się rozwojem PW z uwagi na potencjalne inwestycje gospodarcze w regionie lub konieczność zahamowania fali migracji ze Wschodu na Zachód.