Premier Donald Tusk zapowiedział po poniedziałkowym spotkaniu ze stowarzyszeniami i grupami kibicowskimi, że nie będzie żadnej tolerancji dla przestępczości na stadionach. "To był sparing zakończony wysokobramkowym remisem" - mówili z kolei kibice.

W trwającym około dwóch godzin spotkaniu w warszawskim Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców uczestniczyli także komendant główny policji Andrzej Matejuk oraz odpowiadający za policję wiceszef MSWiA Adam Rapacki.

Przedstawiciele kibiców domagali się rezygnacji ze sprzedaży piwa na stadionach i nieużywania wobec kibiców nadmiernych środków bezpieczeństwa - chodzi m.in. o kilkutysięczne grzywny i zakazy stadionowe za obraźliwe okrzyki i przekleństwa.

Po spotkaniu premier nie wykluczył, że w ciągu kilku miesięcy dojdzie do próby zbudowania "praktyk dopuszczalnych zachowań na stadionach". "Nie zależy nam na tym, aby zbiorowo kogoś karać, ale bezwzględnie będziemy egzekwować prawo wobec każdego, kto łamie to prawo" - oświadczył Tusk.

Tusk przyznał, że usłyszał na spotkaniu kilka uwag co do zapisów prawa i praktyki działania niektórych instytucji. "Zapamiętam i być może wyciągniemy z tego sensowne wnioski" - podkreślił. "Jedno ustalenie ma charakter pozytywny na przyszłość. W ciągu najbliższych kilku miesięcy może dojdzie do próby zbudowania takiego (zbioru-PAP) praktyk dopuszczalnych na stadionach" - poinformował.

Premier zwrócił się do kibiców z - jak powiedział - jednoznacznym przesłaniem: "Kibicowanie tak, trudne charaktery tak, wiem, stadion to nie teatr, ale dla chuligaństwa i bandyterki nie będzie tolerancji ze strony władzy".

"Wiem, za co biorę pieniądze, za co odpowiadam. Z mojej strony egzekucja prawa i pilnowanie porządku i bezpieczeństwa jest przykazaniem numer jeden" - zapewnił.

Ocenił, że przedstawiciele stowarzyszeń kibicowskich podczas spotkania sprawiali wrażenie osób zainteresowanych, żeby był ład i porządek na stadionach. "Zobaczymy, jak to będzie w praktyce wyglądało" - zastrzegł jednak Tusk. "Przestrzegałbym wszystkich, którzy ubiegają się o władzę, żeby nie zawiązywali jawnych czy tajnych sojuszy z ludźmi, dla których przemoc jest filozofią życia" - dodał.

"Zrobiliśmy pierwszy duży krok, poznaliśmy się, myślę, że troszkę więcej nabraliśmy do siebie zaufania"

Przedstawiciel kibiców ze stowarzyszenia "Wiara Lecha" Jarosław Pucek ocenił po spotkaniu z premierem, że był to "sparing zakończony wysokobramkowym remisem". Kibice - jak relacjonował - mówili Tuskowi o niezbędnych zmianach w przepisach.

Pucek podkreślił, że premier nie wykluczył dalszych rozmów z kibicami. "To było niezwykle szczere spotkanie, padło wiele mocnych słów, premier jasno postawił swoje stanowisko. Ostatecznie ustaliliśmy, że po wyborach - by nie łączyć dzisiejszego spotkania z kampanią wyborczą - będziemy dalej rozmawiać na temat możliwych zmian, które najbardziej bolą kibiców, a gdzie dostrzegamy największe pole do nadużyć i manipulacji, wyrwania serca życiu kibicowskiemu" - powiedział.

Jak dodał, ma wrażenie, że premier rozumie przekaz kibiców, że część przepisów jest niekonstytucyjna. "Obiecaliśmy sobie, że będziemy współpracować, jeśli oczywiście premier pozostanie premierem" - powiedział Pucek. Jak dodał, padło zaproszenie mówiące, że "nawet jeśli premier nie będzie premierem, a jego następca będzie z PO, to ta praca będzie kontynuowana".

"Zrobiliśmy pierwszy duży krok, poznaliśmy się, myślę, że troszkę więcej nabraliśmy do siebie zaufania" - powiedział przedstawiciel kibiców. Zastrzegł jednak, że gdyby ktoś nie chciał dotrzymać słowa, to "kibice dysponują dość sporą rzeszą, środkami i okazjami do tego, by powiedzieć, że ktoś słowa nie dotrzymał".

W ocenie Pucka poniedziałkowe spotkanie "to był sparing zakończony wysokobramkowym remisem". Ale - jak dodał - "kibice dzisiaj grali na wyjeździe, więc bramka na wyjeździe liczy się podwójnie, dogrywka będzie po wyborach, chodzi o to, by móc sobie przybić piątkę po meczu i odebrać puchar z rąk prezydenta (...)".

Krzysztof Wąsowski, adwokat i członek sekcji sympatyków Legii Warszawa, poinformował, że premierowi został przedstawiony projekt zmiany ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, który zawierał m.in. takie kwestie jak: "zniesienie zakazu klubowego, czyli pozbawienia kibiców prawa uczestnictwa w meczu sportowym nie przez sąd, a przez organizatora spotkania oraz kwestia opraw i pirotechniki".

W przekazanym wieczorem PAP oświadczeniu Zarząd Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców, którego przedstawiciele też uczestniczyli w spotkaniu z premierem, poinformował, że w projekcie noweli ustawy przedstawionym Tuskowi znalazły się zapisy zakładające wprowadzenie obowiązku posiadania karty kibica jako dokumentu uprawniającego do udziału w imprezie masowej oraz wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży napojów alkoholowych na terenie obiektu, na którym odbywa się impreza masowa.

OZSK podkreślił też, że premierowi przedstawiono również listę bezprawnych działań organów administracji wobec kibiców.

"Jesteśmy przekonani, że jest szereg zdroworozsądkowych rozwiązań problemów związanych z bezpieczeństwem imprez piłkarskich, do których należy wrócić po wyborach. Protest trwa, zgodnie z deklaracją z maja (2011 r.) do momentu ustania represji" - napisano w oświadczeniu.

Ostatnio sporo zastrzeżeń kibice mieli do noweli ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych

Konflikt kibiców z rządem rozpoczął się po finale Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań (3 maja), kiedy to pseudokibice zdemolowali stadion bydgoskiego Zawiszy. Zapewnienie bezpieczeństwa przez policję kosztowało 932 tys. zł. Kolejne 82 tys. zł pochłonęły prace remontowe na stadionie. 92 osobom postawiono zarzuty.

W efekcie rozrób w Bydgoszczy zdecydowano się na zamknięcie stadionów Legii i Lecha. Decyzje takie wydali odpowiednio wojewoda mazowiecki i wielkopolski. Wywołało to fale protestów nie tylko fanów obydwu zespołów. W godzinach meczów Legii i Lecha kibice protestowali pod obiektami w Warszawie i Poznaniu. Nie byli w tym osamotnieni, bo na innych stadionach podczas meczów 25. kolejki fani piłkarscy wyrażali swoje niezadowolenie ze sposobu walki z pseudokibicami. Wywieszali transparenty, skandowali obraźliwe dla premiera hasła i na kilka minut opuszczali trybuny.

Kilka dni później wojewoda dolnośląski zdecydował o zamknięciu stadionów Śląska Wrocław i KGHM Zagłębia Lubin, wojewoda łódzki o zamknięciu obiektu Widzewa, a wojewoda podlaski groził zamknięciem stadionu Jagiellonii Białystok (w efekcie niedostępna była część trybun zajmowana przez "szalikowców").

Z kolei zarząd PZPN podjął decyzję, że do końca sezonu wszystkie mecze ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi rozegrane będą bez udziału zorganizowanych grup kibiców drużyn przyjezdnych. Natomiast Wydział Dyscypliny PZPN postanowił, że w obecnym sezonie Legia i Lech będą rozgrywały wyjazdowe spotkania w Pucharze Polski bez swoich fanów. W efekcie do końca poprzedniego sezonu były protesty przeciwko polityce rządu w stosunku do kibiców.

Ostatnio sporo zastrzeżeń kibice mieli do noweli ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, która m.in. zaostrza kary za wykroczenia oraz pozwala na sprzedaż i spożywanie piwa na stadionach.