Premier Donald Tusk kontynuuje podróż "Tuskobusem"; w środę rano wyruszył do Wielkopolski, gdzie zamierza rozmawiać głównie o przedsiębiorczości. Premierowi towarzyszy minister finansów Jacek Rostowski, z którym ma przedyskutować ostatnie szczegóły dot. projektu budżetu na 2012 r.

Tusk powiedział w środę na briefingu poprzedzającym wyjazd z Warszawy, że czeka go "prawdziwy maraton" spotkań.

"Jedziemy do Wielkopolski. Dzisiaj będzie Września, Poznań i chyba Konin. Wielkopolska zawsze kojarzyła mi się z przedsiębiorczością, więc dzisiaj takim tematem przewodnim będzie to, co udało się zrobić szczególnie, jeśli chodzi o znoszenie barier dla przedsiębiorczości" - powiedział Tusk.

Zaznaczył, że będzie chciał wysłuchać, jak ludzie oceniają wprowadzone przez rząd PO-PSL ułatwienia dla przedsiębiorców. "Wiem dobrze też, że wielu przedsiębiorców uważa, że to było o wiele za mało, aby uczynić im satysfakcję. Będę o tym rozmawiał. Poznań i Wielkopolska to dobre miejsce, żeby o polskiej przedsiębiorczości serio porozmawiać" - powiedział szef rządu.

Podkreślił, że specjalnym gościem "Tuskobusa" jest minister finansów. "Dzisiaj mamy na pokładzie ministra finansów, ale tylko na część tej dzisiejszej wyprawy. Będziemy musieli przedyskutować ostatnie szczegóły dotyczące projektu budżetu na 2012" - zaznaczył szef rządu.

Dodał, że w drodze będzie rozmawiał telefonicznie m.in. z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na temat szczytu Partnerstwa Wschodniego, który odbędzie się pod koniec września w Warszawie.

"Komfort dzwonienia z gabinetu, czy na świeżym powietrzu jest zbliżony, a techniczne możliwości są dzisiaj nieograniczone"

"Chcę też konsultować ten poziom dyplomatycznych relacji z Białorusią w przeddzień szczytu Partnerstwa Wschodniego. Chcemy, żeby cała UE była solidarna i zgodna co do pewnej taktyki, jaką Polska wyznacza w relacjach z Białorusią w tych dniach i żeby było to także podporządkowane pewnym ustaleniom i rozmowom z białoruską opozycją" - poinformował Tusk.

Premier pytany przez dziennikarzy, czy na czas kampanii wyborczej przeniósł swój gabinet do autobusu powiedział, że wszystkie rozmowy, jak ta środowa z Merkel, będą prowadzone podczas postoju.

"Komfort dzwonienia z gabinetu, czy na świeżym powietrzu jest zbliżony, a techniczne możliwości są dzisiaj nieograniczone. Możemy korzystać z tłumaczy i z doradztwa online w czasie rozmowy. Tu nie ma żadnych kłopotów technicznych" - zaznaczył.

Premier zwrócił się także do dziennikarzy z prośbą, aby nie pytali każdego gościa "Tuskobusu", czy będzie ministrem w przyszłym rządzie. "Kochani nie peszcie moich gości dnia (...) Nie każdy, kto wsiada do tego autobusu, czego wy jesteście żywym dowodem, staje się od razu kandydatem na ministra" - powiedział.

Tusk pytany był także przez dziennikarzy o ujawnioną przez Wikileaks depeszę dot. rozmowy Jarosława Gowina z 2007 r. z ówczesnym ambasadorem USA Victorem Ashe. Podczas niej polityk PO powiedział, że Tusk będzie musiał zostać zastąpiony, jeśli PO przegra wybory. Z depeszy wynika, że w 2007 roku Gowin - "jedynka" na liście PO w Krakowie po rezygnacji Jana Rokity ze startu w wyborach, nie wierzył, że PO może wygrać. "To ostatnia kampania Tuska" - miał powiedzieć w rozmowie z Ashe.

"Każdy ma prawo błądzić i mylić się ze swoimi prognozami czy diagnozami"

"Każdy ma prawo błądzić i mylić się ze swoimi prognozami czy diagnozami. Chociaż muszę powiedzieć, że na krótko przed wyborami w 2007 r. większość ludzi w Platformie miało poczucie, że idzie po zwycięstwo. Więc rzeczywiście dość poważna pomyłka, jeśli chodzi o prognozę" - powiedział Tusk.

Dodał, że każdy w PO ma prawo do oceny krytycznej, choć - jak zaznaczył - dużo lepiej byłoby, gdyby taka krytyka formułowana była niekoniecznie w rozmowach z dyplomatami.

"Ja się tym niespecjalnie przejąłem. Mam osobistą satysfakcję, że po latach potwierdza się to, że bardzo wielu było sceptycznych, co do decyzji, jakie wówczas podejmowałem. Zresztą dość osamotniony byłem wtedy także w Platformie, jeśli chodzi o przyspieszone wybory i odmowę tworzenia rządu z Samoobroną, Ligą Polskich Rodzin etc. (...) Akurat wtedy miałem rację" - powiedział Tusk.

Premier pytany był także o dalsze plany rządu związane z prywatyzacją, jeśli PO wygra wybory. Tusk podkreślił, że prywatyzacja polskich przedsiębiorstw nie zależy od koniunktury politycznej, lecz związana jest wyłącznie z sytuacją gospodarczą i finansową.

"Jeśli wygramy wybory, to będziemy dalej robili to, co robiliśmy konsekwentnie (...) Biorąc pod uwagę fakt, że prywatyzacja przyniosła bardzo duże dochody skarbowi państwa, była bardzo poważnym wzmocnieniem, jeśli chodzi o możliwości płatnicze państwa wobec obywateli, mogę powiedzieć, że akurat w tej sprawie te 4 lata to jest chyba rzeczywiście bardzo poważny sukces, przy wszystkich wpadkach i błędach" - podkreślił Tusk.