W Parlamencie Europejskim wzbierają emocje wokół wydobycia gazu z łupków w Polsce, zieloni aktywiści chcą wręcz zakazu wydobywania nowego rodzaju gazu w całej UE, ponieważ ich zdaniem zagraża ono środowisku i zdrowiu człowieka.

Wiceprzewodniczący komisji ds. rolnictwa w PE Jose Bove pojawił się we wtorek przed Halą Stulecia we Wrocławiu, w której odbywało się nieformalne spotkanie unijnych ministrów ds. energii, gdzie wyraził sprzeciw wobec planów wydobycia gazu łupkowego w Europie i zapowiedział przekazanie listu do KE z apelem o wstrzymanie tych działań do czasu zbadania konsekwencji dla środowiska z zdrowia człowieka.

W rozmowie z PAP Bove podkreślał, że wydobycie gazu łupkowego niesie za sobą rożnego rodzaju zagrożenia dla środowiska naturalnego. "Do wydobycia gazu łupkowego potrzebne są dziesiątki milionów litrów wody do każdego odwiertu. Do tej wody dodaje się chemikalia, które dostają się do gleby. Nie znamy dokładnie składu tych chemikaliów, ponieważ firmy, które je produkują, nie chcą go podawać" - mówił eurodeputowany. Wskazywał też na rzekomą emisję metanu wpływającą na ocieplenie klimatu.

"Są różne kategorie przeciwników gazu łupkowego: naiwni Zieloni, którzy nie rozumieją, że gaz łupkowy to jest właśnie nadzieja dla ochrony środowiska, bo pozwoli zredukować emisję CO2. Po drugie, są ukryte pod pozorami ochrony środowiska różne lobby przemysłowe, które chcą utrzymać dominującą pozycję istniejących dostawców gazu konwencjonalnego, na przykład z Rosji (Gazprom), a także przemysł nuklearny" - powiedział PAP w Brukseli eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, komentując wydarzenia we Wrocławiu.

Chociaż, jak ocenił, stanowisko prezentowane przez Bove jest mniejszościowe, "tego typu emocjonalne i negatywne podejście może się rozszerzać (w PE)". Jego zdaniem, w UE trzeba danych i ekspertyz naukowych, a nie emocji. Frakcja Saryusz-Wolskiego (EPP) zorganizowała we wtorek w PE debatę o gazie łupkowym z udziałem ekspertów z instytutów naukowych zajmujących się tą problematyką.

"Trzeba nam dodatkowych zasad bezpieczeństwa, w Ameryce Północnej nie zawsze stosowano się do tej zasady" - powiedziała biorąca udział w debacie Saya Kitasei z waszyngtońskiego Worldwatch Institute. Jako główne zagrożenie podała skażenie wody gruntowej i pitnej, które wynikało w USA i Kanadzie z nieprawidłowo przeprowadzonych otworów wydobywczych. Sceptycznie odniosła się natomiast do obaw o nadmierny wyciek metanu przy wydobyciu gazu łupkowego, choć zauważyła, że jest on większy niż w przypadku gazu konwencjonalnego. "W Stanach Zjednoczonych gaz ziemny daje o 47 proc. mniej emisji metanu niż węgiel" - poinformowała.

Z kolei Brian Horsfield z niemieckiego instytutu geologicznego (GFZ German Research Centre for Geosciences) zwracał uwagę na zagrożenie zanieczyszczenia wody nie tylko chemikaliami, ale również szkodliwymi pierwiastkami zawartymi w samej skale łupkowej. Zwrócił uwagę na potrzebę monitorowania wierceń we współpracy z firmami wydobywczymi. "W pełni popieram postępy Polski w wydobywaniu gazu łupkowego, ale konieczne jest zapewnienie bezpieczeństwa odwiertów" - powiedział. Przyznał, że gaz łupkowy jest dobrym surowcem energetycznym zanim Europa przejdzie na źródła odnawialne, zwłaszcza w tych krajach, w których dominuje węgiel (jak w Polsce).

Obecny na debacie Paweł Poprawa z Państwowego Instytutu Geologicznego podkreślił, że do tej pory w Polsce wykonano 10 wierceń w poszukiwaniu gazu łupkowego. "W ciągu kolejnych 2-3 lat będzie wykonanych ok. 200 wierceń, co będzie laboratorium doświadczeń dla całej Europy w tym zakresie" - powiedział Poprawa. Podkreślił, że wbrew obawom w regionach, gdzie w Polsce występują złoża gazu łupkowego, jest niewielkie zagęszczenie populacji (20 do 60 osób na km kw.), a obszary poszukiwawcze nie kolidują zbytnio z obszarami chronionymi. Tłumaczył też, że wiercenia są zbyt głęboko (3-4 tys. metrów), by zanieczyścić wody gruntowe, chyba że są wykonane nieprawidłowo.

W Parlamencie Europejskim mnożą się raporty o szkodliwym wpływie wydobycia gazu łupkowego na środowisko i zdrowie człowieka. Gaz łupkowy wydobywa się metodą tzw. szczelinowania hydraulicznego, czyli pod dużym ciśnieniem pompuje się wodę z domieszką substancji chemicznych, by rozsadzić podziemne skały i uwolnić gaz. Według ekologów, to szkodliwe dla środowiska, bo może prowadzić do zanieczyszczenia wód gruntowych. Z tego powodu wydobycia gazu tą metodą zakazano np. we Francji, przeciwne tej metodzie są też Niemcy, na szeroką skalę jest stosowana w USA.

Tymczasem Polska może mieć największe złoża gazu łupkowego w Europie. W kwietniu amerykańska Agencja ds. Energii (EIA) poinformowała, że mamy 5,3 bln m sześc. możliwego do eksploatacji gazu łupkowego, czyli najwięcej ze wszystkich państw europejskich. Ta ilość gazu - podkreśliła Agencja - powinna zaspokoić zapotrzebowanie Polski na gaz przez najbliższe 300 lat. W niedzielę premier Donald Tusk, odwiedzając jeden z próbnych odwiertów gazu łupkowego, prowadzony przez PGNiG w Lubocinie k. Wejherowa ocenił, że eksploatacja komercyjna gazu łupkowego powinna rozpocząć się w 2014 r., a bezpieczeństwo gazowe, czyli niezależność od dostaw z Rosji, osiągniemy w 2035 r.

W unijnym prawie nie ma regulacji w tej sprawie, ale niemiecki komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger zapowiedział, że Komisja Europejska w przyszłym roku przedstawi propozycje unijnych standardów w zakresie wydobycia gazu łupkowego. Nie sprecyzował, czy będzie chodziło o wiążące regulacje prawne.

O tym, że nie są potrzebne specjalne regulacje prawne dotyczące poszukiwań gazu łupkowego, jest przekonany wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. Uważa on, że wystarczą istniejące przepisy dotyczące wydobycia gazu konwencjonalnego. Wiceminister odpowiedzialny za energetykę w resorcie Pawlaka Maciej Kaliski wskazywał w poniedziałek we Wrocławiu, że wydobycie w Polsce będzie odbywać się pod pełną kontrolą środowiskową.