"Nic nie mogę bus" - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał autobus, którym w poniedziałek w Polskę wyruszył premier Donald Tusk. Jednocześnie dodał, że czymś normalnym jest udział premiera w kampanii wyborczej.

Prezes PiS pytany był na konferencji prasowej, czy wydaje mu się możliwe wykonywanie przez najbliższe trzy tygodnie obowiązków przez premiera z pokładu wyborczego autobusu.

"Nie nabierzecie mnie na demagogię"

"Nie nabierzecie mnie na demagogię, że premier nie bierze udziału w kampanii, bo wszędzie na świecie bierze. To jest normalne" - powiedział Kaczyński. Podkreślił, że w państwach demokratycznych szefowie rządów biorą udział w kampaniach wyborczych. "O to nie ma co mieć pretensji" - dodał.

Prezes PiS pytany o autobus, którym premier będzie podróżował po Polsce do końca kampania, odparł: "Ten bus to jest "nic nie mogę bus". Tak to można określić".

Odnosząc się do słów premiera, że podróżując autobusem "chce zobaczyć te osławione korki", Kaczyński ironizował: "Dotąd latał samolotami, może nie widać w góry". Prezes PiS dodał, że przejechał dziesiątki tysięcy kilometrów w ostatnim czasie. "Wiem, jak wyglądają korki i dobrze, żeby premier przedtem też o tym wiedział, może by więcej wiedział o tym państwie i o jakości swojego rządzenia" - podkreślił.

Dopytywany przez dziennikarzy, czy nie myśli, wzorem premiera, ruszyć w Polskę "kaczobusem", odparł, że nie bardzo wie jak taki pojazd miałby wyglądać. "Czy to miałby być autobus z kaczym dziobem?" - żartował Kaczyński. Dodał, że samochód osobowy, którym się porusza jest szybszy niż autobus.

Dziennikarze pytali też, jak to się stało, że na niedzielnej konwencji wyborczej PiS w Krakowie pojawili się działacze Greenpeace, którzy zjechali na linach na scenę i czy długo trzeba było ich do tego namawiać. "Mogę zapewnić jak tylko się da, że oni wystąpili w sposób - nie ukrywam - dla nas zaskakujący. Bez żadnych namów" - powiedział Kaczyński. Dodał, że to nie była "ustawka". Podkreślił, że bardzo miło mu się rozmawiało z działaczami tej organizacji. "Była to miła, merytoryczna rozmowa i niezaplanowana" - zapewnił.

"Mogliśmy porozmawiać na poziomie merytorycznym, a nie na poziomie jakiegoś szaleństwa, które czasem się w tej dziedzinie pojawia" - dodał.

Prezes PiS był także pytany, dlaczego temat katastrofy smoleńskiej jest poruszany w kampanii rzadziej, niż wcześniej. Dopytywany, czy jest to wskazówka sztabu, czy jego własna decyzja, odparł, że trudno odpowiadać na pytania, które odnoszą się do pewnych stereotypów.

Podkreślił, że przez dłuższy czas twierdzono, że PiS mówi tylko o katastrofie smoleńskiej, a w rzeczywistości jego partia organizowała wiele konferencji na inne tematy.

"Mówię w trakcie tej kampanii o Smoleńsku i na pewno będę jeszcze mówił. Nie ma tutaj żadnej gry wokół tej sprawy. To jest dla mnie sprawa zasadnicza, sprawa sumienia" - oświadczył Kaczyński. "Gdyby to było 96 robotników sezonowych, którzy zginęli w takiej katastrofie, to polskie państwo powinno i tak zachować się radykalnie inaczej, niż się zachowało" - dodał.