Spółki górnicze, węglowe i miedziowy KGHM wydadzą w tym roku na naprawę szkód górniczych ok. 400 mln zł. Ponad połowę tej kwoty wyda Kompania Węglowa (KW) - wyliczyła "Rzeczpospolita".

KW, największa spółka węglowa w UE, zaplanowała w tym roku na ten cel 253 mln zł (w ubiegłym roku wydała 194,6 mln zł). Jednak może to nie wystarczyć po tym jak w Bytomiu ze zniszczonych domów trzeba ewakuować kilkaset osób.

Chociaż, jak podkreśla rzecznik KW Zbigniew Madej, do tej pory szkody w Bytomiu nie kosztowały najwięcej. "Za trzy lata to 32 mln zł. Najwięcej płacimy w Rudzie Śląskiej, tylko w 2010 roku było to 48,6 mln zł" - mówi.

Prezes Katowickiego Holdingu Węglowego Roman Łój przyznaje, że wie, iż kopalnie to trudny partner dla gmin, dlatego najważniejszy jest kompromis. "Nie ma podziału na "my-oni". Jesteśmy tu razem i razem musimy sobie radzić z naszymi sprawami" - mówi Łój, którego spółka w I kwartale tego roku wydała na szkody górnicze 14,2 mln zł.

"Taka nasza specyfika, wydobywamy pod niezurbanizowanym terenem"

W podobnym tonie wypowiadają się przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Choć jej nakłady na likwidację szkód rosną (76,4 mln w 2010 roku, prognozowane 99,8 mln zł w tym roku), płaci bez zająknięcia. Wydobywa bowiem najdroższy węgiel na świecie - koksowy.

Z kolei rzecznik KGHM Dariusz Wyrobski szacuje, że poziom szkodliwości zakładów jego spółki jest ponad dziesięć razy niższy od średniej kopalń węglowych. Miedziowy gigant co rok wydaje z tego tytułu 8,5 mln zł.

Natomiast w ogóle nie ma tego problemu Bogdanka. "Taka nasza specyfika, wydobywamy pod niezurbanizowanym terenem" - wyjaśnia Tomasz Zięba, rzecznik spółki Lubelski Węgiel Bogdanka.