Działacz Kampanii przeciw Homofobii Robert Biedroń zrezygnował ze startu w wyborach parlamentarnych z list SLD. W ocenie wiceszefa klubu Sojuszu Marka Wikińskiego, Biedroń popełnił "kardynalny błąd", gdyż zabrakło mu "patriotycznej, propaństwowej postawy".



Biedroń napisał w oświadczeniu przekazanym w środę PAP, że jego decyzja o niekandydowaniu z list wyborczych Sojuszu Lewicy Demokratycznej została "podyktowana sposobem i wynikiem układania list wyborczych przez to ugrupowanie". Biedroń podkreślił, że SLD zaproponowało mu startowanie "z dalszych miejsc na liście, w nieznanych mu okręgach wyborczych".

Zaznaczył, że nie może zgodzić się na taki styl uprawiania polityki. "Środowiska zajmujące się prawami człowieka, wolnościowe i mniejszościowe od wielu lat szukają wsparcia politycznego, które poprawi nasz los. Od wielu lat SLD nie zrobił w praktyce nic, aby tę sytuację zmienić. Wykorzystywanie problematyki równouprawnienia kobiet, aborcji, związków partnerskich czy mowy nienawiści przed wyborami znów okazało się tylko zagrywką wyborczą SLD" - oświadczył Biedroń.

Wcześniej z kandydowania z list Sojuszu - także z powodu dalszego miejsca na liście SLD - zrezygnowała szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka.

Wikiński pytany o decyzję Biedronia ocenił, że jest ona zła, gdyż nie można tak "niepoważnie" traktować służby publicznej, "targując się" o miejsca na liście wyborczej. Polityk Sojuszu odpowiadając na liczne pytania o decyzję Biedronia powiedział: "Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony".

Wikiński mówił też na konferencji prasowej, że osobiście był przekonany, że Biedroń "zakochał się we współpracy z SLD aż do grobowej deski, a tu się okazało, że to był taki tylko flirt".

"Wierzę głęboko, że środowisko (Biedronia) udzieli poparcia SLD" - zaznaczył poseł Sojuszu. Jak dodał, rozmawiał "z kilkoma znajomymi pana Biedronia" i - jak mówił polityk Sojuszu - są oni "niepocieszeni jego decyzją" o niekandydowaniu. Zdaniem Wikińskiego, Biedroń zmarnował szansę, jaką dał mu SLD, bycia pierwszym polskim parlamentarzystą, który oficjalnie obnosiłby się ze swoimi poglądami "w obszarze obyczajowym".

"Robert Biedroń na pewno startując na każdej pozycji uzyskałby mandat poselski i wydaje mi się, że zabrakło patriotycznej, propaństwowej postawy w jego decyzji" - ocenił Wikiński.

Według posła, takie "amatorskie zachowanie" Biedronia może wynikać z zarzutów stawianych wobec niego. Nie chciał mówić jednak o szczegółach, gdyż - jak zaznaczył - jest dżentelmenem. Dopytywany jakie to są zarzuty zaznaczył: "Myślę, że Robert Biedroń ma na tyle odwagi, żeby powiedzieć publicznie całą prawdę o swoich decyzjach".

Odnosząc się do sprawy Biedronia i Nowickiej, prof. Jacek Raciborski z Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił, że konsekwencją obowiązującej w Polsce ordynacji wyborczej "jest konkurowanie nie tylko z innymi partiami, ale również w obrębie list".

Raciborski zwrócił uwagę, że w Polsce "ukształtowały się pewne nawyki wyborców, by wskazywać szczególnie często na pierwszego kandydata na liście". W ocenie eksperta, "siła tego efektu" jest jednak trochę przeceniana. Jak mówił, popularni kandydaci nawet z dalszych miejsc zdobywają mandaty, również w przypadku partii, które mają poparcie na takim poziomie, jak SLD.

"Osoby popularne o dużym tzw. kapitale wyborczym mogą uzyskać mandat z dalszego miejsca. W tej konkretnej sprawie zaskakuje mnie taka niewiara we własne siły, w szczególności u Wandy Nowickiej" - powiedział ekspert.

Jak zaznaczył, Nowicka to znana postać, z dorobkiem w walce o prawa kobiet. "W przypadku Roberta Biedronia, wydaje mi się, że jego oczekiwania mogły być uznane za nazbyt daleko idące, a ta krytyka (pod adresem SLD - PAP) świadczy o zupełnym braku wiary we własne możliwości i w znaczenie tych postulatów, które on podnosi" - powiedział Raciborski.

Jak zwrócił uwagę, w wyborach nie chodzi tylko o zdobycie mandatu. "Chodzi również o pokazanie obecności różnych środowisk, w tym mniejszości seksualnych, w wymiarze publicznym" - zaznaczył.

Rezygnacja Biedronia - w opinii Raciborskiego - "to nie jest istotna strata dla SLD". "Strata Nowickiej jest poważniejsza, bo to jest strata osoby programowo od dawna stojącej na wyraźnie lewicowych pozycjach" - powiedział. W ocenie Raciborskiego, Nowicka jest ważna dla tożsamości SLD.

Jeśli chodzi o rezygnację Biedronia to - jak mówił - jest ona niewygodna dla Sojuszu, ponieważ ugrupowanie to uczyniło jednym ze swoich istotniejszych haseł walkę o prawa mniejszości seksualnych.

Raciborski zwrócił też uwagę, że wyborcy Sojuszu - gdy idzie o wymiar obyczajowy - nie różnią się istotnie od wyborców innych partii, w szczególności PO. Według niego, SLD "ponosi pewne ryzyko tak mocno stawiając sprawę mniejszości seksualnych". "Zarazem (SLD - PAP) coś w tej sprawie zrobiło, zwłaszcza udany projekt ustawy o związkach partnerskich. Dlatego zaskakuje tak mocna krytyka tej partii ze strony Biedronia" - ocenił ekspert.