Uruchomiona tydzień temu giełda biletów na Euro 2012 to niewypał. W sieci wciąż kwitnie handel wejściówkami z drugiego obiegu. Dlatego UEFA chce karać kibiców myślących o zarobku na wylosowanych biletach.
Choć portal, za pośrednictwem którego można oddać wylosowany bilet na mecz Euro 2012, działa już tydzień, z tej możliwości skorzystała garstka kibiców. Większość woli odsprzedawać bilety poza nim – choćby za pośrednictwem portali aukcyjnych. W ten sposób mogą na nich zarobić. UEFA płaci kibicowi jedynie tyle, ile ona sam wydał na bilet. Później trafia on do ponownego losowania.
Kibice wychodzą z założenia, że skoro udało się im wylosować bilet, to teraz przysługuje im prawo do odsprzedania go z zyskiem. Handlarze znaleźli nawet na to kilka sprytnych sposobów.
● Oferują sprzedaż całego konta (hasło i login), za pośrednictwem którego wylosowano bilety. W zależności od liczby i rodzaju biletów jego cena waha się od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Tylko na jednym z biletów wpisane będzie nazwisko i imię poprzedniego właściciela, więc pozostałe będzie można bez przeszkód wykorzystać, aby dostać się na stadion.
● Sprzedają bilet po cenie nominalnej (czyli zgodnie z regulaminem UEFA), ale żądają horrendalnych sum za jego dostawę. Wysyłka biletu w dobrym miejscu na stadionowej trybunie może kosztować nawet 2 tys. zł.
● Do biletu dorzucają gadżet. Innymi słowy bilet znowu oferowany jest za taką samą cenę, jaka została ustalona przez UEFA, ale dodawany do niego breloczek lub szalik piłkarski kosztuje 1 tys. zł.
UEFA o procederze wie i twierdzi, że planuje zaostrzenie kontroli internetowego handlu. – Będziemy unieważniać każdy znaleziony w internecie i na stronach aukcyjnych bilet. Na stadionach będą także kontrole i kibic, który kupił bilet od nieautoryzowanego sprzedawcy, nie wejdzie na mecz – twierdzą przedstawiciele UEFA. Już zażądali oni od kilku dużych serwisów aukcyjnych unieważnienia ofert sprzedaży nieoficjalnych gadżetów związanych z Euro 2012.