Kodeks wyborczy wpisuje się w tendencję ograniczania praw opozycyjnych partii politycznych - oświadczył w czwartek Arkadiusz Mularczyk (PiS) przed Trybunałem Konstytucyjnym, który bada zgodność Kodeksu z ustawą zasadniczą.

Mularczyk jest jednym z przedstawicieli wnioskodawców, czyli klubu PiS, który zaskarżył do Trybunału przepisy Kodeksu wyborczego, dopuszczające przeprowadzenie dwudniowych wyborów, oraz wprowadzających wybory do Senatu w 100 jednomandatowych okręgach i zakaz płatnych reklam wyborczych.

TK zbada też inne przepisy Kodeksu wyborczego, m.in. konstytucyjność głosowania przez pełnomocnika, sposób jego ustanawiania oraz konstytucyjność głosowania korespondencyjnego przez obywateli polskich przebywających za granicą.

Poseł PiS podkreślił, że wyrok TK ws. Kodeksu będzie miał "znaczenie dla jakości demokracji w Polsce". "Widzimy bardzo wiele zagrożeń dla działalności partii politycznych poprzez niemożność prowadzenia kampanii wyborczej polegającej na zakazie informowania obywateli poprzez billboardy czy reklamy telewizyjne i radiowe" - zaznaczył Mularczyk.

Jak ocenił, Kodeks wyborczy stanowi zagrożenie dla "jakości demokracji". Podkreślił, że zawiera on wiele "wątpliwych rozwiązań stanowiących zagrożenie dla jakości wyborów, ich tajności, równości, reprezentatywności". Jako przykłady podał wprowadzoną w Kodeksie możliwość dwudniowych wyborów, jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu, głosowanie przez pełnomocnika czy głosowanie korespondencyjne.

Według Mularczyka Kodeks narusza również zasadę, że na sześć miesięcy przed zarządzeniem terminów wyborów powinny być jasne przepisy wyborcze.

"Przepisy międzyczasowe Kodeksu wyborczego są w taki sposób skonstruowane, że istnieje możliwość stosowania zarówno przepisów starej ordynacji, jak i nowego Kodeksu wyborczego. Wszystko to będzie zależało, kiedy w dzienniku urzędowym Rady Ministrów będzie opublikowane zarządzenie o terminie wyborów. Jeśli będzie ono opublikowane przed 1 sierpnia, wówczas stosujemy starą ordynację, jeśli po - nowy Kodeks wyborczy. To oznacza, że wyborcy, parlamentarzyści nie wiedzą, według jakich przepisów będą się odbywały wybory" - oświadczył.