Koszykarze Dallas Maverics świętują pierwszy w historii klubu tytuł mistrza legendarnej ligi NBA. Teksańczycy nie mieliby szans na ten tytuł bez Marka Cubana.
Cuban to jeden z najbarwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych miliarderów współczesnej Ameryki. Kupił Maverics dziesięć lat temu, gdy klub był ligowym słabeuszem, na którego meczach hala regularnie świeciła pustkami.
Obecnie – według „Forbesa” – klub z Dallas wart jest 438 mln dol., co daje im szóste miejsce – tuż za Los Angeles Lakers, Chicago Bulls czy New York Knicks – wśród trzydziestu drużyn występujących w najlepszej i najbardziej prestiżowej koszykarskiej lidze świata. Mavs śrubują także własny rekord amerykańskiego kosza: od 399 meczów u siebie za każdym razem wszystkie bilety były wyprzedane.

Wiara w sukces

52-letni Cuban ma w tym sportowym i finansowym sukcesie teksańskiej drużyny kolosalną zasługę. Trzeba przy tym pamiętać, że w porównaniu z europejskim sportem wyczynowym, amerykańskimi ligami (takimi jak NBA) rządzą zupełnie inne zasady finansowania. Kluby de facto należą do władz ligi, a ich marki są jedynie wynajmowane (na zasadzie franczyzy) prywatnym inwestorom. Z tego powodu w NBA rządzą żelazne zasady opłacania koszykarzy. Każdy zespół – niezależnie od tego, jak bogaty jest jego właściciel – ma dla drużyny do podziału ok. 58 mln dol na sezon.
Ten zapis ma prowadzić do wyrównywania poziomu i sprzyjać atrakcyjności sportowego widowiska. Zasługi Cubana dla Maverics polegają więc nie tyle na kupieniu najlepszych zawodników (jak robią to giganci europejskiego futbolu z Realem Madryt czy Barceloną na czele), ale na stworzeniu dobrego klimatu sukcesu wokół tej wcześniej przeciętnej drużyny.
A każdy, kto zna biznesową historię Cubana, wie, że wiary w sukces nie można mu odmówić. Jest urodzonym na przedmieściach robotniczego Pittsburgha wnukiem rosyjsko-żydowskich imigrantów, którym przy wjeździe do Ameryki bez pytania skrócono nazwisko „Czabeński” (angielska pisownia „Chabenisky”) na... Cuban. Jako młody chłopak zarabiał na wszystkim, co wpadło mu w ręce: studia opłacił, handlując kolekcjonerskimi znaczkami pocztowymi. Gdy po studiach trafił do Dallas, zaczynał jako barman, a potem sprzedawca oprogramowania komputerowego. Był tak przekonujący, że zdołał (do spółki z kilkoma swoimi klientami) założyć pierwszy własny biznes handlu software’em.

Ukochane dziecko

Prawdziwe pieniądze zarobił jednak dopiero na połączeniu dwóch pasji: oprogramowania i sportu. Jeszcze w latach 90. dostrzegł bowiem, jak wielki potencjał tkwi w rodzącym się internecie, gdzie można, przebijając klasyczną telewizję niskimi kosztami, transmitować wydarzenia sportowe (na przykład rozgrywki koszykówki uniwersyteckiej). W 1999 r. jeszcze przed pęknięciem bańki dot-comów, jego firma Broadcast.com została kupiona przez Yahoo za prawie 6 mld dol.
Zarobione pieniądze Cuban zainwestował m.in. w wytwórnię filmowo-telewizyjną i sieć kin. To jednak Maverics są jego ukochanym dzieckiem. Biznesmen nie opuszcza żadnego meczu swojej drużyny. Na wyjazdy lata prywatnym odrzutowcem Gulfstream V. Gdy wygrywają, szaleje z radości. Gdy przegrywają, zazwyczaj... puszczają mu nerwy. Jak dotąd zapłacił już ponad 1,5 mln dolarów kar za obrażanie sędziów, działaczy NBA i zawodników drużyny przeciwnej. W tym sezonie był jednak wyjątkowo grzeczny. Może to właśnie tajemnica jego upragnionego sukcesu?