Barbara Kmiecik potwierdziła w czwartek przed sądem w Rudzie Śląskiej, że jej były wspólnik w agencji handlującej węglem Jacek W. brał pieniądze, które jako "prowizje" miały trafić do szefów spółek węglowych.

Przyznała, że nie była świadkiem wręczania przez W. gotówki, ale zakłada, że tak było. "W przeciwnym wypadku musiałabym założyć, że mój wspólnik mnie oszukuje i pieniądze zabiera dla siebie" - zeznała.

Kmiecik jest głównym świadkiem w procesie dotyczącym korupcji w handlu węglem. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych wiceprezesów spółek węglowych i były współpracownik Kmiecik, który miał im wręczać łapówki. Całej trójce przedstawiono zarzuty w śledztwie, w którym miała je usłyszeć także b. posłanka SLD Barbara Blida.

Kmiecik, zwana śląską Alexis, jest w postępowaniu świadkiem, bo skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji. Jej wątek został wyłączony do odrębnego postępowania, a następnie sprawa została umorzona.

Świadek zeznawała w procesie już drugi dzień. Na poprzedniej rozprawie potwierdziła, że należąca do niej pośrednicząca w handlu węglem agencja przekazywała pieniądze szefom spółek węglowych. Jej zdaniem były to towarzyszące transakcjom "prowizje" i nie było w tym niczego niestosownego. Powtórzyła opinię, że nie było żadnej afery węglowej, a cała sprawa wynika z politycznej próby obnażenia "układu".

Świadek zeznała, że pieniądze na "prowizje" były pobierane z kasy firmy za pomocą druku zaliczki

W czwartek przed sądem po raz kolejny wyraziła przekonanie, że płacenie "prowizji" było powszechną praktyką. Zasłaniając się upływem czasu, nie była jednak w stanie podać, które inne firmy miały wręczać pieniądze szefom spółek węglowych.

Pytana przez obronę powiedziała, że nie przypomina sobie, by w spotkaniach, na których ustalano kwestie wręczania pieniędzy, uczestniczył Jacek W. Nie była też w stanie dokładnie określić, kiedy W. miał wręczać koperty z pieniędzmi. Jak mówiła, było tak wtedy, gdy sama z jakiegoś powodu nie mogła pojechać z gotówką.

Świadek zeznała, że pieniądze na "prowizje" były pobierane z kasy firmy za pomocą druku zaliczki, w ten sposób brano też gotówkę na inne wydatki. W przypadku "prowizji" w tytule zapisywano, że to zaliczka "na poczet zysku". Później dołączano dokumenty uzasadniające wypłatę pieniędzy.

Obrona dopytywała, jakie dokumenty dołączano w przypadku pobrania zaliczki na "prowizje". Świadek odpowiedziała, że były to rachunki z prywatnych zakupów pracowników agencji. Brali oni rachunki na firmę i dołączano je później jako załączniki do rozliczenia zaliczki - mówiła.

"Nie powiedziałam: Mów to, co ja. Skąd miał wiedzieć, co ja zeznałam? Mówiłam, żeby powiedział, jak było, wtedy nie pójdzie siedzieć"

Obrona pytała, czy Kmiecik była świadkiem sytuacji, w której W. wręczał pieniądze. "Chociaż tego nie widziałam i nie byłam bezpośrednim świadkiem wręczania, to zakładam, że ono było. W przeciwnym wypadku musiałabym założyć, że mój wspólnik mnie oszukuje i pieniądze zabiera dla siebie. Tego nie zrobię nigdy" - oświadczyła.

"Darzyliśmy się zaufaniem i przyjaźnią, i mam nadzieję, że tak jest do dzisiaj, mimo tych wydarzeń, które miały miejsce" - dodała.

Kmiecik była też pytana o konfrontację z W. w prokuraturze. Stanowczo zaprzeczyła, że oboje przez pewien czas byli tam sam na sam. W prokuraturze był tłum ludzi: prokuratorów, podejrzanych i pilnujących ich funkcjonariuszy, takie spotkanie nie było możliwe - przekonywała.

Zaprzeczyła też, by w czasie konfrontacji powiedziała wspólnikowi, by mówił śledczemu to samo, co ona. "Nie powiedziałam: Mów to, co ja. Skąd miał wiedzieć, co ja zeznałam? Mówiłam, żeby powiedział, jak było, wtedy nie pójdzie siedzieć" - zeznała Kmiecik.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida

Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w 2007 r. Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej Wiesław K. został oskarżony o przyjęcie 420 tys. zł, a b. wiceprezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej Jerzy H. - 150 tys. zł w zamian za zawarcie nieformalnego porozumienia z handlującą węglem agencją Kmiecik, a Wiesław K. również w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych z tą agencją handlową.

Współwłaściciel agencji handlowej Kmiecik, Jacek W., został oskarżony o wręczenie tych łapówek. Oskarżeni nie przyznają się do winy, choć Jacek W. w prokuraturze potwierdził, że przekazywał pieniądze. Przed sądem odwołał wyjaśnienia.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi RSW Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od Kmiecik. W zamian firma "Alexis" miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura. Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.

Krótko przed zakończeniem śledztwa prokuratura umorzyła postępowanie wobec Zbigniewa B., wcześniej podejrzanego o "przyjęcie obietnicy" udzielenia mu łapówki. Śledczy tłumaczyli tę decyzję tym, że do postawienia zarzutu wystarczy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a czym innym jest stawianie danej osoby w stan oskarżenia.