Usuniemy przepisy umożliwiające nadgorliwość służb - zadeklarował premier Donald Tusk, pytany o zamknięcie krytycznej wobec prezydenta strony antykomor.pl i przeszukanie przez ABW domu jej autora. Adwokat blogera poprosił RPO o zajęcie się sprawą.



Premier oczekuje na pisemne wyjaśnienia w tej sprawie. Jego zdaniem użyto nieadekwatnych środków.

Według Tuska, aby w przyszłości służby nie miały pretekstów do "nadgorliwości", należy "zmienić przynajmniej te przepisy, które chronią bardziej polityków od innych ludzi". W ocenie premiera można przeprowadzić szybką dyskusję w parlamencie, na ile znieważanie powinno podlegać karze, ale nie powinno być różnicowania na polityków i innych ludzi.

Premier zaznaczył, że "nie ma co atakować dzisiaj służb w tej kwestii". "Jak sadzę, one też są ofiarami nieprecyzyjnego prawa, które daje pole do tego typu działań" - zastrzegł. Dodał, że nie inspirował działań ABW.

Także prezydent Bronisław Komorowski zapewnia, że z akcją ABW nie miał nic wspólnego. "Działania podjęła niezależna prokuratura i ani ja, ani nikt inny nie może wpływać na podejmowane przez nią czynności" - podkreślił w poniedziałkowym "Super Expresie".

Zaznaczył, że potrafi z dystansem i autoironią podchodzić do satyrycznych materiałów, również na swój temat, jednak - jak powiedział - warto odróżnić żart od tego, co jest przejawem nienawiści, bądź zwykłego chamstwa.

Sprawa Roberta Frycza, autora strony antykomor.pl, zamkniętej po akcji ABW, trafiła w poniedziałek do rzecznik praw obywatelskich. W piśmie skierowanym do Ireny Lipowicz prawnik Frycza, Bartosz Kownacki, zaznaczył, że "nie było uzasadnionych podstaw do wydania postanowienia o wydaniu rzeczy, przeszukania pomieszczeń, ani tym bardziej do wykonania tej czynności przez funkcjonariuszy ABW". Dodał, że zawarte na stronie materiały "miały charakter prześmiewczy i karykaturalny".

Mecenas poinformował także, że rozważa, czy nie złożyć do prokuratury doniesienia o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariuszy ABW. Według Kownackiego po tym, jak Frycz oddał dobrowolnie laptop, agenci nie powinni przeszukiwać jego mieszkania.

Według ABW dostępna na stronie antykomor.pl gra "Komor-killer" polegała na rzucaniu w wizerunek prezydenta różnymi przedmiotami - np. fekaliami, młotkiem, aż do momentu zabicia postaci. "Na tej samej stronie zamieszczone zostały także odnośniki do linka zatytułowanego +zdjęcia+, gdzie zainstalowano zdjęcia przedstawiające prezydenta jako: prostytutkę, homoseksualistę, pijaka, uczestnika czynności seksualnych, porównujące go do Józefa Stalina oraz innych polityków byłego ZSRR" - napisała ABW w oświadczeniu.

W oświadczeniu przesłanym PAP Robert Frycz zaprzeczył informacjom na temat strony przekazywanym przez ABW. Napisał, że mają one na celu przedstawienie opinii publicznej "zafałszowanego obrazu rzeczywistości". Nieprawdziwe - według Frycza - są m.in. informacje, iż w postać prezydenta można było "rzucać fekaliami i młotkiem". Wyjaśnił, że prezentowane na jego blogu zdjęcia, gry i materiały "były powielane z innych miejsc w sieci lub pochodziły od osób, które odwiedzały bloga".

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski opowiedział się przeciwko karze więzienia za zniesławienie, choć zastrzegł, że ze zmianą prawa należy poczekać do czasu, aż Trybunał Konstytucyjny zajmie się przepisem, który mówi o publicznym znieważeniu prezydenta. Art. 135 par. 2 Kodeksu karnego za ten czyn przewiduje do trzech lat więzienia. Wniosek o zbadanie jego konstytucyjności czeka w TK od 2009 r. Według Kwiatkowskiego TK rozstrzygnie sprawę w czerwcu. Pytany o ten termin prezes TK prof. Andrzej Rzepliński powiedział PAP, że "jest to kwestia jeszcze kilku tygodni".

Szef MSZ Radosław Sikorski ocenił, że "internetowe kibolstwo" jest poważnym problemem naszej sieci, dlatego konieczne jest ustanowienie ram prawnych - z jednej strony wolności słowa, ale z drugiej strony - odpowiedzialności za słowo. "(...) Panem od gry z rzucaniem fekaliami powinien był się zająć co najwyżej dzielnicowy, nie ABW" - skomentował Sikorski.

W polskim prawie wolność słowa jest restrykcyjnie ograniczona, krępuje ją wiele przepisów - uważają prawnicy, z którymi PAP rozmawiała o zamknięciu strony. "O wiele większym problemem dla państwa demokratycznego jest to, że policja i prokuratura decydują o tym, co jest dopuszczalną satyrą, a co nie, niż to, że ktoś zamieszcza takie gry w internecie" - powiedział PAP dr Michał Zaremba, prawnik z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.

"Myślę, że system prawny nie powinien przewidywać kary za przekroczenie granicy dobrego smaku" - podkreślił z kolei Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet.

Socjologowie zwracają z kolei uwagę, że politycy powinni być przygotowani na ostrzejszą krytykę niż pozostali obywatele. "Istnieje wyobrażenie, że publiczność polityki, czyli ci, którzy odbierają komunikaty polityczne, dobrze znoszą wypowiedzi agresywne i konflikt" - powiedział PAP prof. Jacek Wódz z UŚ. Jego zdaniem pokolenie dzisiejszych 40-, 50-latków uległo iluzji, że bycie agresywnym jest skuteczne, a polityka jest przecież "grą skuteczności".

"W przypadku władzy granica krytyki jest trochę dalej przesunięta niż w przypadku nienaruszalności godności innych osób. Władza powinna być przygotowana na więcej, gdyż jej krytykowanie - szczególnie w liberalnej demokracji - jest jednym z elementów ustroju. Władza, która reaguje w sposób nadmierny na takie sytuacje, sama naraża się na śmieszność" - ocenił dr Tomasz Słupik z UŚ.

Na stronie antykomor.pl od sierpnia zeszłego roku gromadzone były materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim. W środę do mieszkania autora strony weszli funkcjonariusze ABW oraz dwóch policjantów. Przeszukali je, zabezpieczyli laptop oraz inne nośniki danych. Autor strony po ich wyjściu zdecydował się na jej zamknięcie. Śledztwo w sprawie znieważenia głowy państwa prowadzi prokuratura, powołany przez nią biegły bada zabezpieczony sprzęt komputerowy.